Maya
Gdy weszliśmy do środka cały widok zwalił mnie z nóg. Wszystko wyglądało tak pięknie. W środku byli wszyscy. Mistrz Boddai, Boomer, Akkie i Mookie. Ky stał cały czas przy mnie, a ja nie wierzyłam własnym oczom w to co widzę.
- Ky ja...- Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Chłopak popatrzył na mnie z szerokim uśmiechem i objął w talii.
- Nie mogłem cały czas patrzeć jak jesteś przygnębiona, więc wymyśliłem to na twoje pocieszenie. - Powiedział zadowolony z siebie. Ja nic nie odpowiedziałam tylko przytuliłam się do chłopaka z całych sił.
- Ky to jest takie piękne, dziękuje. - Powiedziałam nadal wtulona w chłopaka.
- Wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko. - Odpowiedział a ja cicho się zaśmiałam.
- No dobra. Ogłaszam przyjcie dla Mayi za otwarte. - Krzyknął Boomer i razem z resztą usiadł przy wielkim stole, na którym było już wszystko naszykowane. Na samym środku stał ogromny bukiet narcyzów. Moich ulubionych kwiatów. Spojrzałam na Ky'a i szeroko się uśmiechnęłam.
- Skąd wiedziałeś, że to moje ulubione? - Spytałam zadowolona. Chłopak tylko się zaśmiał.
- Wiesz wypytałem się o to Mistrza Boddai'a, a on wie wszystko. - Odpowiedział i pocałował mnie w policzek. Gdy wszyscy usiedliśmy przy stole, dopiero wtedy zaczęła się dobra zabawa. Chłopaki cały czas opowiadali jakieś śmieszne dowcipy, albo dogryzali sobie nawzajem. Oczywiście przeważnie cały czas wygrywał Ky. Boomer tak się śmiał, że sok mu nosem poszedł. Akkie śmiała się jak opętana, zresztą tak jak wszyscy. Boomer na początku był oburzony, że jego dziewczyna tak zareagowała, ale po chwili mu przeszło i zabawa trwała dalej. Opowiadaliśmy sobie o wszystkim co przeszliśmy i o tym jak się to wszystko zaczęło. Nigdy nie przypuszczałam, że moje życie się tak ułoży. Mam wspaniałych przyjaciół, mistrza, a przede wszystkim Ky'a. Chłopaka, którego kocham i nic tego nie zmieni.
Ky
To jest po prostu wymarzony wieczór. Maya znów się szczerze uśmiecha i jest naprawdę zadowolona. Chciałbym aby było tak przez cały czas. Muszę później podziękować Boomer'owi, to dzięki niemu ten plan wypalił. No oczywiście wszyscy mieli w tym swój udział, ale to Boomer wpadł na ten pomysł. Nie wiem co ja bym bez niego zrobił. Teraz jak na razie skupię się na Mayi, to w końcu jej wieczór a ja chce być przy niej przez cały czas. Jest dla mnie naprawdę ważna i cieszę się, że jest ze mną. Popatrzyłem na nią. Jest taka piękna jak się uśmiecha. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się szeroko. Ja od razu odwzajemniłem jej gest.
Nieznana lokalizacja
To musi być gdzieś niedaleko, przecież nie mogłam zgubić drogi. To tylko kwestia czasu zanim ją znajdę, ale w tym tempie nie doczekam się chyba nigdy. Przez cały dzień jestem w podróży i jeszcze nigdzie się nie zatrzymałam na postój. Co prawda daje się to we znaki, ale nie poddam się. Jestem już zbyt blisko celu by teraz zrezygnować. Po walce nie odzyskałam jeszcze wszystkich sił, ale nie jest źle i dam sobie radę.
Dwie godziny później
Tak już jestem blisko. Udało się jestem już prawie na miejscu. Co prawda zajęło mi to cały dzień, ale się opłacało. Teraz jeszcze tylko przekroczyć mury i jestem w klasztorze. W tym starym dobrym klasztorze. Oj tak wszystkie wspomnienia wracają. Aż mi się łezka w oku zakręciła. Szybko pokonałam mury i byłam już pod bramą klasztoru. Chciałam je otworzyć, ale się zawahałam. A co jeśli ich ta wizyta nie ucieszy? Nie, nie mogę tak myśleć. Na pewno się ucieszą, że mnie widzą. W końcu to już siedemnaście lat. Powoli otworzyłam olbrzymie, ciężkie drzwi i weszłam do środka. Nic a nic się tu nie zmieniło. Powoli zaczęłam się kierować w stronę głównej sali. Gdy byłam już prawie na miejscu usłyszałam śmiech. Ten znajomy dla mnie śmiech, który dobrze wiedziałam do kogo należy.
- Widzę, że mają udany wieczór. - Szepnęłam i ruszyłam w kierunku salonu. Stanęłam przed drzwiami i znów się zawahałam. Czy aby na pewno dobrze robię? Nie, nie ma co się zastanawiać. Raz kozie śmierć. Pchnęłam drzwi i szybko weszłam do środka. Wszyscy widząc mnie zamarli. Ja spojrzałam tylko na jedną osobę. Była równie zaskoczona co szczęśliwa. Wyglądała tak pięknie. Minęło siedemnaście lat i naprawdę się zmieniła.
Maya
Nasza zabawa trwała w najlepsze. Cały czas się wygłupialiśmy i śmieliśmy. Ja cały czas byłam wtulona w Ky'a. Lubiłam jego bliskość. Gdy tak siedzieliśmy usłyszeliśmy głośne trzaśniecie drzwiami. Wszyscy odwróciliśmy się w ich stronę i widząc kto właśnie wszedł do środka zamarliśmy. Nastała nagła cisza. Ja stałam i patrzyłam z niedowierzaniem. Byłam zszokowana i szczęśliwa widząc kto stoi przede mną. Czułam jak łzy szczęścia spływają mi po policzkach.
- Witaj Mayu. - Usłyszałam jej ciepły głos...
SUPER!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńAle świetny!!!!! Genial! Genialny!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń