poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 1- Wygląda na chorego. cz 1

Maya spojrzała zdziwiona na swojego narzeczonego. Aron miał zmarszczone brwi i wpatrywał się w w czarnowłosego.  W jego oczach dostrzegła złość. Stało się coś poważnego.
-To musi być pomyłka.
-Nie sądzę.- blondyn spojrzał na dziewczynę.
-Ty jesteś Maya?- zapytał.
-Tak. O co chodzi?- dziewczyna zlustrowała ich wzrokiem.
-Musimy z tobą poważnie porozmawiać.- po raz pierwszy usłyszała głos czarnowłosego.
-Dobrze.- Aron spojrzał na nią jakby zwariowała. Dziewczyna przytuliła go szybko i wyszeptała do ucha.- Porozmawiam z nimi sama. Spokojnie, dam radę.- po czym pocałowała go w policzek i podała Lucasa, który wtulił się w jej niebieskie loki.
-Uważaj. dobrze?- powiedział chłopak całując ją w usta.
-Zawsze.- dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła po czym zwróciła w stronę chłopaków.
-Porozmawiamy u mnie.- Maya skierowała swoje kroki w stronę drewnianego domu. Po drodze zauważyła że czarnowłosy chłopak utyka. Doszli szybko do domu a dziewczyna wpuściła czarnowłosego. Spojrzała na blondyna.
-Nie wchodzisz?- zapytała.
-Nie.- chłopak popatrzył w stronę targu.- Musimy mieć trochę zapasów.
-W porządku.- dziewczyna wskazała na duży ogród.- Możesz chodzić wszędzie ale tam nie masz wstępu. Ty i twój przyjaciel. Nikt oprócz kapłanów.
-Jasne.
Dziewczyna weszła do domku. Chłopak siedział na krześle. Dopiero teraz zauważyła że jest on nienaturalnie blady, siedzi sztywno i naprawdę wygląda na chorego. Podeszła bliżej i zauważyła że jego lewa nogawka jest cała we krwi. Nachyliła się i spojrzał na niego. Na jego czole błyszczały kropelki potu.
-Co się dzieje?- zapytała go, starając się zabrzmieć spokojnie.
-Nic mi nie jest- chłopak zacisnął rękę na oparciu krzesła.
- Może twój przyjaciel się na to łapie ale nie ja. Pokaż- dziewczyna szybkim ruchem klęknęła na podłogę i odwinęła nogawkę jego jasnych spodni.
Maya widziała już wiele w życiu. Jej stara wioska wymarła przez zarazę. Ona opiekowała się wszystkimi. Potem kiedy wioska Arona ja przyjęła (prowadzili akurat małą wojnę z inna wioską) dziewczyna opatrywała rany wojownikom. Ale noga tego chłopaka była cała poszarpana i widać było różowe mięśnie. Stracił dużo krwi.
-Kiedy to się stało?- zapytała chcąc brzmieć spokojnie.
-Tydzień temu.- chłopak delikatnie spojrzał w dół. Noga wyglądała naprawdę okropnie.
-Masz szczęście że jeszcze żyjesz.- Maya podeszła do szafki wyjęła z niej brązowa skrzynkę i czyste brązowe spodnie.







••• Tyle się naczekaliscie na ten rozdział więc daje wam jego część... Postaram się jak najszybciej napisać resztę... Nika :-]

środa, 2 października 2013

Ostatki

Maya
Trening z Ekayon'em był na prawdę wyczerpujący. Nigdy bym nie przy puszczała, że on umie tak dobrze walczyć mieczem. Po wspólnym popołudniu spędzonym z Ekayon'em poczułam się dużo lepiej. Chłopak zawsze mnie wysłuchał i mnie pocieszał. Namówił mnie żebym jeszcze raz spróbowała porozmawiać z Ky'em, że jeszcze nie wszystko stracone Oczywiście podniosło mnie to na duchu. Może w końcu uda mi się spędzić z moim chłopakiem chociaż jeden normalny wieczór. Po rozmowie z nim poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Zastanawiałam się jak mam porozmwiać z Ky'em, tak aby znów nie doszło do kłótni. Niestety jak na złość nic nie przychodziło mi do głowy. Lepiej zdać się na żywioł. Pomyślałam i przebrałam się w swoje zwykłe ubrania. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do x-scaper'a. Znając życie chłopcy pewnie teraz grają na konsoli. Gdy weszłam trochę zdziwił mnie fakt, że był tam tylko Boomer i Akkie.
- Hej wam widzieliście może Ky'a? - Spytałam trochę rozczarowana.
- Mówił, że idzie się gdzieś przejść. - Odpowiedziała Akkie. Uśmiechnęłam się do niej ciepło.
- Jak długo to już trwa?  - Spytał nagle Boomer. Uśmiech od razu zszedł mi z twarzy.
- Nie wiem Boomer. - Odpowiedziałam i wyszłam. Na prawde nie wiedziałam ile już dni nie odzywałam się z Ky'em. Chłopak mnie po prostu olewał, a gdy już z nim rozmawiałam to dochodziło do kłótni. Przeszukałam cały klasztor, ale tam go nie było. W naszej kryjówce też nie. Trochę rozczarowana usiadłam na schodkach pod drzewem Boddai'a. Postanowiłam poczekać na niego. Nie wiem ile czasu minęło, ale zaczęło robić się późno. Zrezygnowana poszłam do swojego pokoju.  Po całym dniu miałm wszystkiego dość. Szybko uprzątnęłam swoje rzeczy i położyłam się spać.  Obudził mnie Mooke, który nie wiadomo skąd się pojawił.
- Maya! Maya! Wstawaj szybko, Mistrz Boddai was wzywa. - Krzyknął mi nad uchem. Ociężale się podniosłam. Nie wiedziałam, co może być aż tak ważne by budzić nas z samego rana.
- Dobrz, zaraz przyjdę. - Mruknęłam. Pomarańczowy wyszedł, a ja szybko się ogarnęłam. Na placu byłam już po chwili. Czekali na mnie wszyscy wraz z Mistrzem Boddai'em i Mistrzem Quantusem. Obecność tego drugiegio mnie ucieszyła. Stanęłam obok Akkie.
- Miło, że w końcu raczyłaś się pojawić. Jako Wielka Mistrzyni powinnaś świecić przykładem. -Skarcił mnie Boddai. Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale uprzedził mnie Mistrz Quantus.
- Mistrzu Boddai nie bądź dla niej taki surowy. Lepiej powiedz po co ich tu ściągnąłeś. - Boddai rzucił mu mordercze spojrzenie. Ja natomiast uśmiechnęłam się ciepło. Miło było wiedzieć, że jednak mam u kogoś poparcie. No nie wliczając Boomer'a i Akkie.
- Otóż jesteście tu tylko z jednego powodu. Mianowicie dzisiaj jest wasza ostatnia misja wojowników w poszukiwaniu kairu. - Zatkało mnie. Nasza ostatnia wspólna misja. - Ruszacie już teraz. Wszystkie współrzędne macie w x-scaperze. - Powiedział Boddai. Wszyscy staliśy jak otępiali.  Nie sądziłam, że ten czas jako wojowników kairu skończy się tak szybko. Gdy się ogarnęliśmy migiem znaleźliśmy się na statku.
- No to pora zacząć nasze ostatki. - Powiedział podekscytowany Boomer. Wszyscy mu przytaknęliśmy. Każdy usiadł na swoim miejscu. Cały czas obserwowałąm Ky'a. Chłopak ani razu się dzisiaj nie odezwał.
Wiedziałam, że nic nie wskuram, więc po prostu postanowiłam się odprężyć przed misją.  Po jakimś czasie Boomer wylądował na jakiejś ogromnej wyspie.
- No nie ma co czekać ekipa ruszamy. - Powiedział wstając z siedzenia pilota. - Mamy do odnalezienia tutaj aż dwa źródła kairu, więc lepiej podzielić się na grupy.
- Tak najlepiej jeśli ja pójdę z tobą a Ky z Mayą. - Wtrąciła Akkie. Zdziwiłam się, ale w sumie wszystko mi jedno.  Ky jednak też nie wyglądał na zadawalonego. Chyba już gorzej być nie może. Niechętnie się rozdzieliliśmy i każdy ruszył w swoją stronę. Ja z Ky'em szliśy wybrzeżem. Nikt z nas się nie odzywał. To będzie dopiero długi dzień...