poniedziałek, 29 lipca 2013

Opowiadanko Marty - Straszna noc

Maya
Przerażona stałam przed lustrem, i próbowałam ułożyć to sobie w głowie, ale jakoś nie mogłam.To wszystko było zbyt... nierealne i straszne. Muszę przyznać, że się trochę boje. ale mam powód, nie? Stwierdziłam, że, o dziwo nie jestem zmęczona. Aby się uspokoić, wzięłam książkę, i zaczęłam czytać o starożytnych władcach Kairu. Na zdjęciu była uwieczniona jakaś królowa o śniadej karnacji, w brązowych włosach patrząca wyzywająco na poddanych z gestem, jakby mówiła ''Wynoście się!" Na jej ramieniu pobłyskiwała... Moja bransoletka! Identyczna! Ky, Ky... Skąd on ją ma??? Wypadłam z pokoju, mając nikłą nadzieje, że chłopak nie śpi. Tak! szedł w piżamie przez hol. 
- KY! - Krzyknęłam.
- Co?? - Spytał nieprzytomnym głosem.
- Chcę wiedzieć, skąd masz tą bransoletkę?
- No - Zastanawiał się chwilę.- Pamiętasz, kiedy nanieśliśmy błota do klasztoru?- Przytaknęłam.- W trakcie sprzątania natknąłem się na nią, i zaniosłem do Boddaia. Powiedział, że to byłby świetny podarek dla ciebie, że na pewno ci się spodoba, więc, gdy nadarzyła się okazja, dałem ci ją. I to tyle. A teraz idę spać. Dobranoc.
I poszedł do swojego pokoju.Wróciłam do pokoju. Z rozłożonymi ramionami padłam na łóżko i zaczęłam patrzeć się w sufit. Zawsze mi to pomagało myśleć.'' Co jeszcze wydarzy się przez ten tydzień?"- myślałam
"chodzenie po wodzie, Lokar, bransoletka..." I nagle znów złapał mnie ból głowy i wizja. Ponura komnata, pośrodku stoi Lokar, obok niego szarpią się w węzłach Ky i Boomer!. Nagle do sali wpada ta czarna postać. Płaszcz powiewa złowrogo na wietrze. 
- Jesteś naprawdę okrutny, dziadku.
Myślałam,że jej głos będzie nieprzyjemny. Ale się myliłam. Ten ton, był taki... Miły, melodyjny, miałam wrażenie jakbym dobrze znała... Postać miała już zdjąć kaptur... Pragnęłam, aby wizja trwała dłużej, ale nieee! Urwała się! Tak chciałam dowiedzieć się, co kryje się pod płaszczem... Ale skoro wizje pokazują przyszłość... To się dowiem. Hurrrrra!Ale z drugiej strony, to oznacza, że ON wróci. A co z chłopakami?...
Ból głowy przypomniał o sobie. Ale on był straszny."Może on od stresu?"- Pomyślałam -" pójdę po Apap albo po Ibuprom Max*"ziewnęłam, włożyłam leniwie kapcie i wyszłam. 
Boddai
Właśnie wróciłem z zebrania Redakai'ów. Obmyśliliśmy nowe kroki ku zakończeniu wojny. Jutro zaczynamy działać.Moi biedni uczniowie... Tak liczyli na wolne. Ale cóż ja poradzę? O, właśnie, o wilku mowa, przez plac szła zaspana Maya. Widząc mnie od razu krzyknęła
- Dobry wieczór mistrzu!
- Witaj Mayu, co cię sprowadza o tej porze?
- Boli mnie głowa, wezmę coś.
Zebrała niebieskie włosy na prawe ramię, i zobaczyłem coś strasznego. Znamię na policzku lekko świeciło, ale z każdą sekundą coraz mocniej. 
''MUSZĘ KONIECZNIE POWIEDZIEĆ, CO ZOBACZYŁEM. Potwierdziły się moje obawy"

Opowiadanie Gabi - Postanowione

Postanowione

Ky
To okropne. Ja.. Ja nie wiedziałem co zrobić , nie miałem pojęcia co to jest. Ale nie mam zamiaru puścić tego płazem .
- Słuchajcie . Nie możemy tak tego zostawić . Podjąłem decyzje zostanę i Redakai'em, i
 łowcą. - Powiedziałem nie pewnie czekając na odpowiedź.
- Ky nie można od tak sobie zostać łowcą . Ale na razie dotrzyjmy do waszego klasztoru i odpocznijmy.
- Popieram Sophie . Ky zastanów się dobrze . - Powiedziała Maya , a ja kiwnąłem głową i udaliśmy się wszyscy w stronę samolotu Sophie. Ale...
- Zaraz zaraz co z x-scaperem ? - Powiedziałem mocno zaplątany , bo ani ja ani Maya nie umiemy sterować , no a Mookie został w klasztorze.
- Mam pomysł . Pobiegnę do x-scapera i kontaktuje się z Mooki'em. - Powiedziała Maya po czym pobiegła.
- Zaczekamy w samolocie ! - Krzyknął Lok , który do tej pory milczał. Czekaliśmy już zapięci w jakieś 5 minut gdy wreszcie Maya wparowała zdyszana i usiadła obok ?! Loka? Dziwne tyle wolnych miejsc a ona usiadła obok niego , to podejrzane . Usmiechnąłem się pod nosem mimo tej katastrofy.
- Ruszamy! - Krzyknęła Casterwillka zza sterów. Podróż nie była długa , a na placu tak jakby czekał na nas Boddai.
Maya
Dolecieliśmy. Przez całą podróż siedziałam obok Loka. Dziwnie się czułam widziałem kontem oka jak się we mnie wpatruje. Na placu czekał na nas Boddai. Ja i Ky wyszliśmy pierwsi , a za nami Sophie i Lok . Przywitaliśmy się . Ky odrazu podbiegł do mistrza.
-Mistrzu... - Zmrużył oczy i zacisnął pięści , jego oczy się zaszkliły tak jak i mi. Nie pozwolę by Ky czuł się winny .
-Wyczułem że dobro osłabło , co się stało? - Boddai był bardzo ciekawy i w tedy ja powiedziałam bardzo cicho
- Straciliśmy Boomera. - Mistrz otworzył bardzo szeroko oczy i zaczął.
- Opowiecie mi jak potoczyła się te okropna historia później . Narazie może przedstawicie mi waszych nowych przyjaciół?
- Oczywiście , niech mistrz wybaczy. Ja jestem Lok Lambert , a to Sophie Casterwill . - Mistrz B skierował wzrok na Sophie.
- Miło mi was gościć . Nie mam nic waszej przyjaźni. A teraz Ky , Maya chodźcie opowiecie mi o całym zajściu. - i poszliśmy za Boddaiem w stronę jego samotni .
Narrator
Ky i Maya opowiadali całą sytuacje , a Boddai słuchał ich z niedowieżeniem.
Plac : Sophie
Zostawili nas bez słowa! Co to miało niby być ? Stałam z założonymi rękami , a obok mnie stał Lok który nagle zaczął się śmiać .
- Co cie tak bawi ? Zostawili nas !
- No i ? Jesteś śmieszna denerwujesz się o byle co. Nie wszyscy są tacy jak ty , zrzędo ! Ha Ha!
- Co ?! Jakim prawem się ze mnie nabijasz i nazywasz mnie zrzędą ? - powiedziałam , nie nie powiedziałam wrzasnęłam tak że mosze słyszeli mnie w Wenecji . Choć Lok miał trochę racji to że nie są super kulturalni jak ja nie znaczy że muszę być.. Emm.. Nie ważne ogólnie są mili i to się powinno liczyć. Gdy tak myślałam Lok pokazał mi język jak jakiś bachor i w tedy przesadził . Goniłam go po całym placu w kółko.
- Baba mnie nie złapie! Ha Ha ! Baba mnie nie złapie ! -No normalnie jak czterolatek .
- Nie zachowuj się jak dziecko! Jesteśmy w gościach .
- Jak się trochę wyluzujesz to się ogarnę. - Nie będę się z nim użerała .
- Mega klej ! - rzuciłam zaklęcie pod grunt loka który zrobił się strasznie lepki i już miałam go dopaść gdy .. Drużyna Stax razem z Mistrzem wrócili a ja stanęłam jak wryta , bo nie wiedziałam co zrobić. Jeszcze szybko zdążyłam rzucić ostatnie zaklęcie które anulowało mega klej. W samą porę bo ich mistrz zaczął .
- Postanowione. Drużyna Stax...

CD nastąpi :P
Rozdział trochę nudny , ale raz na wozie raz pod wozem . Liczę na komentarze , a  i pisać dalej??

niedziela, 28 lipca 2013

Kompletnie inna historia od Echo :)

DOM DZIADKÓW
*ECHO*
Wakacje!!!!!!! Nareszcie nic nie robienie i sterty lodów!!!Co mogę robić w taki  dzień jak dziś?
Rower? Nie za gorąco…
Basen? Za zimno…
DUNN DUNNN DUNNNN
Nic fajnego do roboty… MAM! Pobawię się w CBA  na strychu. Ciekawe co tam mają ,zawsze wszyscy zabraniają mi tam wchodzić… ciekawe czemu?
NA STRYCHU PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ
Emmm... same śmieci! Do tej pory znalazłam stertę płyt winylowych, gramofon , Kleopatrę ,worek z kasą, sztabkę złota  ,Św. Mikołaja…. i co jeszcze, a Drakule! Jeszcze raz same śmieci!
-Jak nie znajdę czegoś fajnego to normalnie oszaleję !- krzyknęłam tak głośno jak potrafię, nie oczekując odpowiedzi.
-Ciszej…- powiedział Ktoś.
-heh?- zaczęłam się  skradać w stronę wielkiej szafy … A co, a raczej kto był za szafą!?
Stoję jak wryta i myślę jakim cudem drużyna Stax dostała się na strych moich dziadków?!
*KY*
Siedzimy w naszej kryjówce , a tu jakaś 13 letnia dziewczynka stoi i nic… Czekaj? Ale jak ona znalazła naszą kryjówkę?
-ehhhh? Ale jak?!- Zaczęła dziewczynka.
-Ja jestem Ky ,a to są…- dziewczynka nie dała mi dokończyć tylko sama dokończyła.
-Maya i Boomer ,a wasza trója to Drużyna Stax- powiedziała.
-Ale skąd ty wiesz?- Boomer wtrącił się po jakimś czasie.
-Normalnie wiem bo oglądam Redakai . – Powiedziała sarkastycznie …
-Skora ty wiesz jak się nazywamy to jak ty się nazywasz- Maya też dołączyła się do rozmowy.
-Ja? Emmm noo ja …. Echo…

Opowiadanko Marty SZY - Potwierdzenie obaw

Narrator
Maya przez cały dzień unikała innych. Wolała, aby nikt nie przeszkadzał jej w ćwiczeniach nowych umiejętności, i wracaniu myślami do wczorajszej wizji. Ciągle w jej myślach gościł czarny płaszcz powiewający na zimnym powietrzu... Próbowała wytrącić ją z myśli ćwiczeniami, ale znów wracała. Pod wieczór usiadła na klifie i patrzyła jak słońce chowa się za górami. Niespodziewanie poczuła czyjąś rękę na ramieniu, a potem usłyszała ciepły głos:
-Co się tak ukrywasz przede mną?
Maya
Odwróciłam się. Za mną stał Ky Stax we własnej osobie. Złote promienie zachodzącego słońca oświetlały jego zatroskaną twarz. Wyglądał trochę dziwnie bez paska Wojownika Kairu. Uśmiechnęłam się do niego najładniej jak umiałam. Odwzajemnił go.
Ky
No wreszcie! Ile czekałem na ten uśmiech! Tak dawno nie spędziliśmy wieczoru razem... Już zdążyłem się natęsknić za chwilami tylko we dwoje... Pięknym uśmiechem... Oczami, w które mógłbym patrzeć godzinami... Ale wiedziałem, że jest bardzo strapiona. Wiedziała, że Lokar powróci, a to było pewne. A jego powrót wiązał się z tym, że nadal będzie próbował ją dostać. Ja na to nie pozwolę!
-Wiem o czym myślisz.
Usiadłem obok jej, od razu się we mnie wtuliła.  Najwidoczniej jej też brakowało wspólnych wspólnych chwil. Odwróciłem się, i wziąłem jej podbródek, tak, abyśmy patrzyli sobie prosto w oczy.
- Nie pozwolę ciebie skrzywdzić, rozumiesz? Będziesz przy mnie bezpieczna, o ile będziesz obok mnie.
Maya
Jaki on niezwykły i romantyczny... Zawsze wie co powiedzieć. I jak mnie pocieszyć. Zaczął się nade mną pochylać, nasze wargi zbliżyły się i złączyły się w pocałunku... To było nawet lepsze od chodzenia po wodzie! Tak dawno tego nie doświadczałam, tego ciepła i dotyku...
Narrator
Ten wieczór spędzili razem. Dziewczyna zdecydowała się wyznać mu swoje sekrety, opowiedziała mu o wizji i o chodzeniu po wodzie. Przechadzali się wśród dalszych zakątków klasztorowego ogrodu, Ky dał jej piękną koralikową, niebieską, opalizującą bransoletkę. Dopiero późną nocą poszli do pokoi.
Maya
Po wieczornej toalecie słodko zasnęłam, spałam, nie wiem, może pół godziny, a obudził mnie rwący ból w głowie. Przerażona otworzyłam oczy, ból przeniósł się na policzki. Wyskoczyłam z łóżka i z jakiegoś powodu dopadłam do lustra. Znamiona na moich policzkach zrobiły się fioletowe! Patrzyłam się trochę na nie, gdy zaczęło z nich wydzielać się coś na kształt sino fioletowej mgły. Ufff, wracają do normalnego koloru. Mgła uformowała się w... Lokara!
-Ja tu wrócę!
Powiedział dudniącym tonem, po czym rozpłynął się w powietrzu.

opowiadanko Luny - Przepowiednia

               "A słodki głos prawdę powie,
               przepowiednia wielka się objawi..."

Nastał nowy dzień. Drużyna Stax tego dnia miała wolne,ponieważ Boddai musiał udać się na zebranie, nadzwyczajne Redakaiów. Niepokoiło to mistrza ale pojawił się.
 - Czemu się zebraliśmy?
- Pojawiła się część Przepowiedni Kairu.
- Niemożliwe...-  Inne głosy też były lekko zaniepokojone.
- O czym głoszą?
- O największej tajemnicy,utrzymywanej przez nas bracia...O Dziecku Kairu.

*Maya*

Taki piękny dziś dzień. Cała nasza trójka zaczęła się jarać wolnym od obowiązków dniem. Chłopaki od razu wpadli na pomysł jak wykorzystać ten dzień.
- Nad wodę!- Krzyknął Ky.
- Impreza!- Wrzasnął Boomer.
Spojrzeli po sobie. Zaczęli się kłócić jak mamy spędzić ten wolny czas...Niepostrzeżenie wyszłam z pokoju i wróciłam do niego po kilku minutach. Chłopcy w dalszym ciągu się przekrzykiwali. Westchnęłam i zaczęłam dmuchać balona,z którym wróciłam. Kiedy skończyłam,zawiązałam supeł i sięgnęłam po szpilkę,z którą również powróciłam. Podeszłam do nich i przy ich uszach,przebiłam balon. Efekt był taki chciałam. Stali jak takie dwa słupy soli oszołomieni. I,co najlepsze,w ciszy po szoku. Powoli odwrócili głowy w tym samym czasie do mnie.
- Ok,skoro już przestaliście,to możemy zrobić coś,co odkładaliśmy na takie specjalne okazje...
- Imprezę z ekstra syfem na koniec?!
- Nie.
- Pojedynek bez cenzury?!
- Opanuj się Boom. Nie. Czas na...odkurzenie wszystkich ksiąg!
- Posrało cię?!
- Weź Stoperan...
- Ale,że WSZYSTKICH?
- Tak i bez sprzeciwów.
Zaciągnęłam ich do pracy. Zabraliśmy się za pierwsze księgi i już słyszałam jak pytają się "Czemu?" w różnych językach. Po kilku minutach wyciągnęłam jedną książkę,która przykuła moją uwagę. Otworzyłam ją na chybił trafił i natrafiłam na różne przepowiednie. Wszystkie dotyczyły kairu. Jedna z nich była niekompletna ale dało się odczytać tyle:

"...A gdy Słońce i Księżyc w linii jednej będą,
skrzydeł para wielkich kairu objawią...
Bariera niepostrzeżeń bez liku 
przełamana zostanie. A oto nadejdzie
postać nosząca ...
Dziecko Kairu się nam objawi..."

Dalszego ciągu nie było. Prawdopodobnie to jedna z książek ze skrawkami wielkich przepowiedni. Natychmiast odłożyłam księgę na miejsce i wróciłam do pracy.
Moje myśli krążyły wokół tego "Dziecka Kairu"...Co lub kto to jest? Może mistrz wie o co chodzi? 
Nim się obejrzałam,skończyliśmy. Boomer i Ky odetchnęli głęboko i zaczęli masować sobie swoje palce,z tego względu,że mieli skurcze? Przynajmniej sprawiali takie a nie inne wrażenie.
Wróciłam do siebie i usiadłam na łóżku. Skupiłam się i spróbowałam sięgnąć pamięcią,gdzie słyszałam podobny zwrot. Nie wiem czemu ale czułam,że to dopiero początek sprawy tajemnicy przepowiedni...


CD nastąpi

Opowiadanie Marty SZY - Niby dobrze, a na prawdę źle

 Maya
Zaraz po ,,odejściu" Lokara, nasz Mistrz Boddai, stwierdził, że należy się nam tydzień wolnego. Tydzień! Nareszcie można się wyspać! Będzie sielanka... Ciekawa jestem, co będę robić. Wiem, nic nie robić! Pierwszy dzień spędziłam na spaniu, opalaniu i czytaniu. Chłopaki grali w te ich gry...Cóż niby mieliby robić?
Druga noc
Tej nocy nie mogę spać. Leże już pół godziny wpatrzona w sufit. Zdecydowałam się na mały spacer. Wyszłam z pokoju, przecięłam plac i nogi same zaprowadziły mnie nad wodę. Jest tak piękna, ciepła noc. Księżyc świeci całą mocą i odbija się w gładkiej wodzie. Patrzyłam się przez chwilę na niemalże równą tafle i pewna myśl przyszła mi do głowy. Zamknęłam oczy i wyobraziłam siebie chodzącą po wodzie. Wyczytałam, że gdy potrafisz posługiwać się Kairu, to tak się da. Ostrożnie wysunęłam nogę przed siebie i położyłam na przestrzeń przed sobą. Woda była wbrew pozorom zimna. A raczej jej powierzchnia. Postawiłam na wodzie drugą nogę. I stałam. I stałam na wodzie! Jakie to uczucie! Niebywałe i niezwykłe! Czuje się taka lekka! Postawiłam dwa kroki... I nagle wszystko się rozmyło... Czułam jak upadam... Wizja... Lokar... Stał w tej swojej posępnej wieży, przytrzymując się ściany... Osłabł, a jego mózg najwyraźniej pracował na najwyższych obrotach... Nagle spostrzegł coś za oknem... Czarna postać w kapturze... Spojrzał na nią tęsknym wzrokiem... I koniec wizji. Otworzyłam oczy. leżałam na wodzie. Stwierdziłam, że chce mi się spać, więc wróciłam, Padłam na łóżko i zasnęłam.
Ranek następnego dnia
Właśnie się obudziłam. Usiadłam, i rozejrzałam się po zalanej słońcem mojej sypialni. Ta noc była taka niezwykła, i martwiąca za razem. Chociaż Lokar jest wyczerpany, to zapewne ma już plan.Ubrałam się i wyszłam, pogrążona w myślach.

środa, 24 lipca 2013

Blog Oli

Hej wszystkim^^ Rozdział będzie później gdzieś około 20-21 Sorki, że tak późno, ale nie mam na razie czasu.... Dzisiaj chcę wam podać adres bloga Oli. Moim zdaniem powinniście tam zajrzeć, bo zapowiada się na prawdę nieźle :) Jest on stworzony na podstawie serialu Randy Cunningham - nastoletni ninja, leci on na Disney XD. Oto link randy-cunningham-inna-historia.blogspot.com To tyle na razie, do usłyszenia później :)

niedziela, 21 lipca 2013

Test szlachetności cz. 2

Lok
Nie wieże. Normalnie szczęka mi opadała jak zobaczyłem Calibana stojącego przed przestraszonym Ky'em. To by oznaczało że... Mamy nowego łowce! Genialnie. Szeroko się uśmiechnąłem.
- Wygląda na to że Ky był wystarczająco podobny do Dantego. Czyli wychodzi na to że jest : uczciwy , walczy w imię dobrej sprawy i jest dobrym przywódcą. - Zaczęła tłumaczyć Sophie. Ky aż się zarumienił , a Boomer powstrzymywał się żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Można wam zaufać. - Powiedziała przekonana. Uśmiechnąłem się z tego powodu.
-To co teraz , hmm? - Blondyn spytał , ale nikt nie odpowiadał.
-Jaaa... Ruszcie baniakami ! Ja mam pomysł , może Sophie i Lok odwiedzą nas w klasztorze co? - Mnie się ten pomysł spodobał , chętnie odwiedzę tą trójkę i więcej dowiem się o kairu.
- Mi ten układ odpowiada. - powiedział Ky, a Maya mu przytaknęła.
- A co ty na to Sophie?
- Hmmm... Nie puszcze  Cie samego , bo jeszcze będzie tak jak ostatnio. Więc lecę. - Cały czas staliśmy w miejscu ale to mało ważne.
- Ale jest już późno I zapraszam was wszystkich na noc do mojej Villi. - Zaproponowała Sophie i poszliśmy za nią.
Ky
Nie dosyć że jest mega mądra i ładna to jeszcze w hu bogata. Pokazywała nam pokoje a ja wzdychałem i wzdychałem.
- Dobrze . LeBlanche* proszę gościom kolacje. - Zasiedliśmy się w skórzanych fotelach w głównym salonie.
- Może pieczoną żabkę? - Nikt nie odpowiadał na pytanie. Bleee , w życiu bym tego nie zjadł.
- Dobrze może zrobię pizze?
- Tak. Poproszę. - Jak zwykle nadzwyczaj kulturalnie odpowiedziała Maya.
- Oczywiście!. - Boom prawie krzykną i z szerokim uśmiechem udawał jak już gryzł pyszną pizze z mozzarelą i jak się ten pyszny serek ciągnie. Zatarłem ręce.
- Chętnie spróbuje. - Powiedziałem .
- Ciebie paniczu Lok się nie pytam , bo znam odpowiedź. - Lok szeroko się uśmiechnął.
- A panience co przygotować?- Lokaj spojrzał na Sophie.
- Ja dziś rezygnuje z kolacji. - I wyszła. O nie ! Wiem pójdę za nią. Zerwałem się z krzesła i wszystkie oczy były zwrócone na nas. Zapukałem do jej pokoju.
- Kimkolwiek jesteś nie życzę sobie gości! - No nie spławiła mnie. Już trochę smutniejszy wróciłem do salonu.
- Drodzy goście , kolacje podano. - Powiedział LeBlanche wchodząc z kuchni do salonu z ogromniastą pizzą!
- No nie no ona ma chyba z metr średnicy. - Powiedział zadowolony Boomer i wziął kawałek pizzy na talerz , po nim wszyscy zrobiliśmy to samo. No nie był wyjątek Maya jadła nożem i widelcem! Klepnąłem się w twarz i pokręciłem głową.
Maya
Jprdl! Chłopaki nie dość że jedli rękami to jeszcze mlaskali jak świnie , no oprócz Lok'a on nie mlaskał. Po tej pysznej ,a jakże okropnej kolacji rozeszliśmy się do pokoi.
Nazajutrz rano
Obudziłam się wypoczęta jak nigdy. Czego mistrz B nie sprawił nam takich łóżek z baldachimem? Nie ważne. Wstałam szybko , ogarnęłam się i zeszłam do salonu. Wszyscy chyba spali , no prawie zaraz za mną zeszła Sophie.
- Cześć. - przywitałam się ładnie.
- Dzień dobry. - I nic więcej. Jaka ona oschła. W sumie też bym nie miała zaufania do takiej osoby co w przeszłości zabijała by członków mojej rodziny bez powodu. Może za godzinę zaczęli schodzić na dół chłopaki.
- Okej ekipa , pora lecieć. - Powiedział uśmiechnięty Lok.
- No nareszcie , musieliście aż tak długo spać? - Burknęła oburzona Sophie.
Boomer
-Tak gdybyś się położyła tak póź... AUA - Ky i Lok równocześnie walnęli mnie w ramie. No tak mieliśmy nie mówić że jak one poszły spać my z chłopakami urządziliśmy sobie męski wieczór. I wywnioskowałem ja i Ky że Lok to fajny gość szkoda że dziewczyny tak nie umieją.
- Co mówiłeś Boomer? - Spojrzały na mnie podejrzliwym wzrokiem i tak jak by miały się na mnie rzucić.
- Nasz kolega Boomer mówił że : Pora lecieć! Taa.. - Lok mnie jakoś uratował.
- To jak? Jak dostaniemy się do waszego klasztoru? - Spytała Sophie
- Naszym statkiem : x-scaper'em . - Wytłumaczyła jej Maya.
- Skoro już drogą powietrzną to ja lecę moim samolotem , będziemy się kontaktować przez radio.
- Kto u was prowadzi statek? - Spytał się nas Lok
- Ja. - Dumnie odpowiedziałem.
- Mam pomysł.. Ścigajmy się!
- To super pomysł. Wyśle wam współrzędne. Ok na miejsca!
- Zaraz ... Zaraz ... Lok to mój samolot i..
-I iii ja prowadzę - pomachał jej kluczykami przed nosem.
Ky
Podczas wyścigu skaner wykrył nowe źródło kairu... No nie już prowadziliśmy!! Lok i Boomer podchodzili do lądowania. Gdy już wylądowaliśmy na ziemi zobaczyłem e-teensów ,a dokładniej Radicor'ów.
- Uuu.. Kogo my tu mamy . Nędzną drużynę Stax i nowe przydupasy Boddai'a , hahaha. - No nie tak dawno go nie widziałem na na sam początek tak mnie wkur... Nie dosyć że obraził Lok'a to jeszcze piękną Sophie.
- Przegiąłeś Zane ! Wyzwanie Kairu.
- Stop! - między nami pojawił się mistrz Atoch.
- Ponieważ są tu i łowcy i Redakai'owie to będzie wyzwanie łowców kairu. Polega ono na tym, że można mieszać moce kairu z x-drivami.
- Zaraz , zaraz ich jest piątka , a nas trójka. - Zaprzeczył Zane Atoch'owi i kazał popatrzeć za siebie. Stali za nimi jacyś ludzie z tatuażami takimi jak tamci napastnicy , ooo to .. Spirala Krwi!
- To Rassimow* i Shauna*.- Powiedziała Sophie.
- Wyzwanie czas zacząć ! - Krzyknął Techris. Dobrze nam szło , ale coś mnie zdziwiło Rassimow stał w miejscu mimo że przegrywali. Boomer biegł zadać Shaunie ostateczny cios i zadał ,ale Shauna się nie podniosła z ziemi. W tedy Rassimow się odezwał.
- Zapłacisz za to ty... Czarna Dziura.
Maya
Nie wiedziałam co robić to wyglądało źle , a nawet bardzo źle . Pod Boomer'em otworzyła się czarna dziura która powoli go wciągała. Sophie zaczęła płakać. Szepnęłam niepewnie do niej
- Co się dzieje ?
- Patrzycie jak wasz przyjaciel odchodzi. Na ten atak nie ma rady. - W tedy też zaczęłam płakać...
Ky
Nagle portal się zamkną , a Boomer zniknął... Nie mogło mi to przejść przez myśl , mój najlepszy kumpel który był zemną gdy było dobrze i źle... Już go nie ma ...
- Zabierzcie sobie to zasrane Kairu! - Krzyknąłem i ten popierdo*eniec Rassimow zrobił to i znikną... Oczy mi się zaszkliły. Widziałem jak dziewczyny płaczą. Lok starał się to ukrywać ale miał oczy takie jak ja. Podbiegłem do Sophie i zacząłem ją pocieszać , a Lok przytulił Maye i też mówił o nim miłe rzeczy... Staliśmy tak jeszcze przez chwile...A gdy już skończyła się minuta ciszy wrzasnąłem na cały głos :
-ZNISZCZĘ CIE SPIRALO , PRZYSIĘGAM! - i jeszcze syknąłem pod nosem
-Szczególnie ty tego pożałujesz Rassimow.

No i jak wrażenia?  Rozdział jak obiecałam dłuższy i z początku trochę nudnawy ale liczę że koniec był już znośny i obiecany opis postaci: (z wikipedii XD)
LeBlanche – lokaj Sophie, również Łowca.
Rassimov – najlepszy agent Organizacji. Mówi z rosyjskim akcentem. Później okazuje się być mrocznym przywódcą Spirali Krwi. Nazywa siebie pół Łowcą, pół koszmarem.
Shauna – siostra Rassimova, bezwzględna i okrutna, wykonuje rozkazy brata.
Obłudnik - jeden z najstarszych ludzi na ziemi, stary przyjaciel Wielkiego Lorda Casterwilla. Zdradził go, i próbował przywołać Anulatorów na Ziemie w czasach starożytnych, co skończyło się jego niepowodzeniem. Został pokonany przez synów i córki Lorda Casterwilla. Powrócił po tysiącach lat czekania. Jest praktycznie nieśmiertelny.
Mistrz Tantras - jeden z podwładnych Rassimova. To on zwerbował dzieci z holenderskiego domu dziecka do Spirali Krwi, a zarazem stał się ich mentorem. To ten siwy dziadek.
Lok Lambert –Pochodzi z Irlandii, gdzie znajduje się jego rodzinny dom, lecz mieszka i uczy się w Wenecji. Gdy Sophie tłucze wazon w jego pokoju w internacie, Lok znajduje w nim dziennik swojego ojca, co ożywia nadzieje chłopca na znalezienie go. Zdobywa także wtedy swój pierwszy amulet – Kipperina, lecz nie wie, czym on jest ani jak go użyć. Kiedy poznaje Dantego, decyduje się na zostanie Łowcą, choć z początku wcale tego nie chce. Zakochany w Sophie od samego początku (poznali się już przed 1. odcinkiem, gdyż chodzili razem do klasy). Bardzo ceni sobie również swojego mentora, Dantego. Jest niezwykle zdeterminowany, aby znaleźć swojego ojca, za którym od lat tęskni. Ma blond włosy i niebieskie oczy, tak jak jego rodzice. Jest trochę niezdarny i leniwy, nie lubi nauki w szkole, gdyż jest ona dla niego nudna. Nie można jednak odmówić mu bystrości - świetnie rozwiązuję zagadki i różne układanki, ma wrodzony talent po ojcu, który uczył go już w dzieciństwie.
Sophie Casterwill – jest jednym z niewielu ostatnich żyjących potomków rodu Casterwillów. Mieszka w swojej kamienicy w Wenecji. Gdy była małym dzieckiem, jej dom został spalony. W pożarze giną jej rodzice, lecz ona i jej brat zostają uratowani, o czym nawzajem nie wiedzą. Wychowana przez swoich służących, Sophie jest cały czas ukrytym Łowcą. Kiedy zaczyna uczęszczać do publicznej szkoły, gdzie odgrywa rolę prymuski, poznaje Loka Lamberta i razem dołączają do fundacji Huntik. Dziewczyna z początku podrywa Dantego, jednak ostatecznie zakochuje się w Loku, którego wcześniej nie zauważała. Po pokonaniu Organizacji odnajduje wielu członków swojej rodziny, o których wcześniej nie wiedziała, w tym swojego brata – Lucasa. Sophie jest śliczną dziewczyną, ma rudawe włosy i zielone oczy. Nosi markowe, butikowe ubranie, zwykle krótką spódniczkę, podkolanówki w paski i trampki. Jest z początku rozpieszczona, zadufana w sobie i zazdrosna, lecz w trakcie serii zmienia się. Jest przywiązana do swojej tradycji.
Lord Casterwill – starożytna pierwsza głowa rodu Casterwillów. To on sprowadził Tytanów ze świata Huntik na Ziemie. Jego duch pojawia się w niektórych odcinkach. Tytani darzą go wielkim szacunkiem, pokazując to poprzez ukłon, niezależnie od tego, po jakiej są stronie. To on z pomocą Ostrza Woli pasował Loka na rycerza Sophie, jest też starym przyjacielem Cherita.




Zdolność Feniksa

Boomer
Byliśmy już na statku i tak szybko jak tylko było to możliwe leciałem po Ky'a i jego ojca. Byłem cały roztrzęsiony. Ky na pewno wpadnie w szał, gdy wejdzie na pokład. W ogóle mu się nie będę dziwił każdy by się wściekł. Jestem pewien, że Lokar nie wyjdzie cało z tej potyczki. Mistrz Boddai kazał zanieść nam Maye do osobnego pomieszczenia i nie pozwolił nam wchodzić. On sam jest ju tam strasznie długo. Ciekawe tylko co robi. Zanim zdążyłem się zorientować, byliśmy na miejscu. Ky wpadł na statek jak strzała, a tuż za nim wszedł jego ojciec.
- Gdzie Maya? - Spytał zdyszany. Nie miałem pojęcia co mu powiedzieć. Na szczęście pojawiła się Akkie.
- Ky, mistrz Boddai chce cię widzieć. - Powiedziała i wskazała pokój do którego miał się udać. Ky kiwnął głową i zaraz go nie było.
- Akkie co z Mayą? - Spytał Connor. Odwróciłem się zdziwiony. Skąd Connor o tym wie? Akkie spojrzała na mnie, ale ja tylko kiwnąłem głową na znak, że sam nie wiem o co chodzi.
- Jak to? - Spytała dziewczyna.
- Spokojnie, ja wiem wszystko. - Powiedział spokojnie. Nadal byłem zdziwiony, ale domyśliłem się, że Boddai jakoś mu wszystko przekazał. Akkie westchnęła.
- Nic nie wiem. Mistrz nic nie chce powiedzieć. - Odpowiedziała i usiadła obok mnie. Connor o nic już nie pytał tylko tak samo jak my usiał na jednym z miejsc.
Ky
Minęła chwilka i już byłem w pokoju, który wskazała mi Akkie. Szybko wszedłem do pokoju i zamarłem.
Na łóżku leżała Maya. Była blada, i cała posiniaczona. Obok łóżka stał Boddai, który smarował czymś jej rękę.
- Nie. - Powiedziałem cicho podchodząc do łózka dziewczyny. Dopiero teraz Boddai zauważył, że już jestem. Spojrzał na mnie z wyrazem współczucia.
- Wiem, że to trudne. - Powiedział nagle. Podszedłem do łóżka Mayi i złapałem ją za rękę. Była zimna jak lód . Zacisnąłem oczy. Chciałem sobie wyobrazić, że to tylko zły sen. Niestety tak nie było.
- Przysięgam, że Lokar za to zapłaci. - Syknąłem otwierając oczy. Boddai chwilę się zastanawiał, ale zaraz dodał:
- Nie ma na co czekać. Chodźmy. - Powiedział po czym wyszedł. Ja chwile stałem i patrzyłem na Maye. Była taka bezbronna i niewinna. Położyłem jej rękę na głowie i delikatnie pogłaskałem.
- Zobaczysz Mayu, wszystko będzie dobrze. - Powiedziałem, chociaż nie byłem tego pewien. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się na główny pokład. Tam zastałem już wszystkich. Omawiali jakąś taktykę.
- Dobrze, że już jesteś Ky. - Zaczął mój ojciec. - Mamy dobre wieści. Dziś wieczór stoczymy ostateczną walkę z Lokar'em. - Dodał. Nareszcie będę mógł zemścić się na nim i nic mnie nie powstrzyma.
- Już wiemy gdzie to będzie. - Powiedział Boomer.
- To dobrze. Nie mamy na co czekać. - Odpowiedziałem. Do tej pory siedząco cicho Akkie się odezwała.
- Ale jak mamy go pokonać? - Spytała. Spojrzałem na Boddai'a, chyba miał plan.
- Spokojnie moi drodzy. Z tym nie będzie problemu. - Powiedział. Mój ojciec potwierdził słowa Boddai'a.
- Teraz musimy się tylko przygotować. To będzie wasz najważniejszy egzamin. - Dodał Boddai.
- Tak mistrzu.- Odpowiedzieliśmy zgodnie. Boddai kazał Boomer'owi objąć nowy kurs. Trochę się zdziwiłem, ale siedziałem cicho. Cały czas myślałem o Mayi. Moje oczy się zaszkliły, ale nie mogłem się teraz rozkleić. Gdy nikt nie zwracał na mnie uwagi, po cichu udałem się do pokoju, w którym leżała. Usiadłem obok jej łóżka i patrzyłem na nią smutno. Jak ja mogłem do tego dopuścić i to znowu? Ta myśl ciągle krążyła mi po głowie. Nagle zorientowałem się, że już wylądowaliśmy. Szybko wstałem i wróciłem na główny pokład.
- Czas na wasz najważniejszy trening. - Powiedział Boddai. Wszyscy spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, ale po chwili poszliśmy za mistrzem. Wyszliśmy na jakąś ogromną arenę. Aż mnie zatkało. Dopiero teraz zrozumiałem jak ważna będzie ta walka. Boddai wytłumaczył nam wszystko i zaczęliśmy trening. Trwał on na prawdę długo i był strasznie męczący, ale opłacał się. Nauczyliśmy się nowych ataków i umiejętności.
Wróciliśmy na statek by ochłonąć.
- Już czas by zakończyć to wszystko. - Powiedział mój ojciec.
- Będzie to ostateczny koniec Lokar'a i jego rządów. - Dodał Boddai. Boomer szybko siadł za stery. Droga była dość długa, ale w końcu dolecieliśmy. Zdziwił mnie fakt, że wylądowaliśmy na Antarktydzie. To miejsce nie jest najlepsze na taką walkę, ale co poradzić.
- Skończmy to. - Powiedziałem i razem z resztą ruszyliśmy w wyznaczone miejsce.
Maya
Mogę to zrobić. To nie jest nic trudnego. Muszę po prostu się skupić. Tak jak się uszyłam. Przywołanie energii jest proste,  ale odwrócenie jego działania jest trudniejsze. Starałam się skoncentrować, ale ciągle rozpraszała mnie resztka pryzmatycznego kairu, które było we mnie. No dobra teraz albo nigdy. Pomyślałam po czym skupiłam się na swojej wewnętrznej mocy. Teraz! Znów poczułam ból, ale był on zupełnie inny. W środku mnie walczyły dwie energie a to nie było przyjemne. Otaczał mnie złoty płomień. Płomień Feniksa. Otworzyłam oczy. Byłam jak nowo narodzona...


Oto i rozdział. Sorki, że tyle czekaliście, ale miałam straszny zapierdol ( sorki za słownictwo). Jest jeszcze jedna sprawa.... Otóż szykuje mi się wyjazd na tydzień i nie wiem jak to będzzie z rozdziałami, ale postaram się je dodawać...
Dobra to tyle życzę miłego czytania i do usłyszenia =)

Test szlachetności cz. 1

Ky
Co to miało znaczyć patrzyli się na mnie jak na downa ,a przecież znalazłem zwykły amulet.
- Czego się tak na mnie gapicie , co? - Patrzyłem na nich wyczekująco
- Ten amulet... - Zaczął Lok.
- Co amulet? Taki jak każdy inny. - Dalej nie miałem odpowiedzi.
- To Caliban Dantego. - Powiedziała różowowłosa piękność. Ale ja dalej nie wiedziałem o co chodzi.
- Dalej nie wiem o co chodzi. - Wytrzeszczyłem na nich oczy.
- Spójrz... - Lok wyciągnął swój amulet .
- W każdym amulecie jest tytan , w tym który znalazłeś również. Ale ten amulet jest czyjś.
- Jak to czyjś? - Kurde , czego oni tak wszystko komplikują
- Lok , wiesz to całkiem możliwe . Tytani nawet mocno związani ze swoim łowcą mogą od niego odejść i służyć osobie która go bardziej potrzebuje... - No i już wiem wszystko.
- Ky czy może wiesz jak wezwać tytana?- Spytał Lok , ale ja kompletnie nic nie wiem o tych rzeczach.
- Nie nie mam pojęcia.
- A może wiesz jak się nazywa? - Ciągnęła Sophie
- Tak ! Raczej... Chyba.
- Skup się na amulecie i wypowiedz imię znajdującego się w nim tytana.
-  Ok.. - nie miałem pojęcia co się stanie.
- Caliban!

:D To opowiadanie jest tylko żeby podsycić ciekawość :D Dłuższe opowiadanie będzie ok 18-tej. I jak myślicie Ky połączy sie z Calibanem ?:D Tytani łączą sie tylko z tymi którzy są najbardziej podobni do poprzednich właścicieli. Czyli by musiał być podobny do Dantego Vale , a licze że nie wiecia jaki on jest :D

sobota, 20 lipca 2013

Patrzcie co mam

No i kolejna część od Gabrysi. Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, ale nie miałam dostępu do netu przez cały dzień... Przepraszam jeszcze raz i zapraszam do czytania^^
Maya
Myślałam, że już po  nas i gdy zawołali:
- Klątwa śmierci !- Równo z nimi usłuszałam też
- Garda Honoru! - Otworzyłam niepewnie oczy i zobaczyłam jakąś dziewczynę która osłoniła nas polem energii. Spojrzałam na chłopaków mieli dziwne miny i z niedowierzaniem patrzyli co się stanie . Ona jest jedna. Jak ma pokonać ich piątkę , ale zawsze coś. Zauważyłam że coś wyciąga z kieszeni ,  to były amulety ! Czyli ona też jest łowcą.
- Kto wam pozwolił ich atakować? Nie ważne , zapłacicie za to co zrobiliście Lokowi! - I zaczęła przywoływać tytany.
- Walczmy razem Sabrielo! Czarodzielo ! Hoplito ! Ikarze ! Feyono! - Przywołała aż 5 tytanów kto to jest?!
Ky
Ta dziewczyna była ekstra ! Nie dość że uratowała nas w ostatnim momencie to jeszcze w jakim stylu. Poczułem że zaczyna mi sie robić ciepło i nie mogłem od niej oderwać oczu.
Pomyślałem o najgorszym , o nie ! Ja... Ja się w niej bujam! Nawet jej nie znam OMG.
- Wredna Casterwillka. - Powiedział jeden z łowców Spirali.
- Bla...Bla..Bla... Zaraz mnie zabijecie... Tak wiem. Teraz walczcie! Podwójna moc :
Ognisty język ! - Strzeliła w dwóch na raz . W porównaniu do Loka to ona wymiata. W tym czasie jej tytani rozprawili się z Arlekinem , Grabieżcą i tym Faraonem.
- Tytani wracać. - Tytani posłusznie wrócili do swoich amuletów.
- A teraz pora na was! -  Łowcy spirali zaczęli się cofać. W końcu im się nie dziwie , jednym strzałem załatwiła tamtą dwójkę.
-Tchórze! - Usłyszałem jakiś głos dobiegający z góry . Zaczęliśmy się rozglądać . Jako pierwszy zauważyłem starego siwego dziadka z brodą do kolan i laską.
-Tantras... - wydusił z siebie pół przytomny Lok.
-W dzisiejszych czasach trudno o dobrych zabujców . Zostaniecie ukarani! - Skoczyli z
bardzo przestraszonymi minami i zniknęli nam z pola widzenia .
- Co zrobiliście Lokowi ?! Wy... To wy! Poznaje was , a dokładniej tą niebieskowłosą dziewczynę. Kolejni kaci rodziny Casterwillów! - Zrobiła jeszcze bardziej wkurzoną minę niż jak walczyła z Spiralowcami.
Maya
Nagle doznałam bardzo wyraźniej wizji . Zdarzenie to miało miejsce bardzo dawno. Był w niej ktoś o imieniu Obłudnik , Anubian i Lord Casterwill.
 Widziałam też że się pokłócili i Obłudnik wraz z Anubianem postanowili aktywować Spiralny znak , który miał przywołać jakiś Anulatorów którzy z kolei mieli zniszczyć ziemie. Lord Casterwill nie zamierzał się poddać i sprowadził tytanów z ich świata : Huntik'a. Walka trwała 500 lat , podczas jednej bitwy zauważyłam że Anubian ma takie same znaki jak ja... To był kolejny zły członek mojej rodziny I już wiedziałam o co chodzi.
Ky
No nie teraz to już po nas , myślałem gdy nagle Lok wstał.
- Sophie stój! Nic mi nie jest spójrz ,a to są moi przyjaciele Ky , Boomer i Maya. -  Powiedział uśmiechając się ,a mi tak jakby ulżyło.
- Dobrze niech będzie , ale ja i tak im nie ufam. I tak przy okazji co ty z nimi robisz ?
- To są wojownicy Kairu ,a ja im pomagam w misji.
- Czytałam już o wojownikach Kairu. Podobno są szlachetni . Przekonamy się pójdę wami , dobrze?
- Oczywiście! - Prawie krzyknąłem . Nareszcie poznam tą piękność. Szeroko się uśmiechnąłem i poszliśmy wszyscy za sygnałem z x-readera.
Maya
Szliśmy ja cały czas szłam wpatrzona w Lamberta dziwnie sie czułam . Pomyślałam w tedy o ,o. Dotarliśmy do jednego z wielu weneckich kanałów ,  gdy Boom sie odezwał
- No panie i panowie , wygląda na to że nasz skarb jest pod wodą.
- Wal się tęmpy blondynie to źródło jest nasze! - No nie to była Diara.
- Teeny nurkuj ! Już ! Wiesz jak wilgoć źle działa na moje włosy ?!
Ky
-Tak jest ser ! - I Teeny jak piesek skoczyła do wody. Nie miałem zamiaru oddać im źródła tym bardziej że to nie było uczciwe.
- Jaki znów ser?! Nie ważne . Płyń ! Płyń ! Szybciej! Bo ten nędzny Stax Cie dogoni! - No nie, nie dogonię jej ma za dużą przewagę . No i się stało Imperiaz zabrali źródło i się zmyli , ale w pośpiechu Teeny czegoś nie zauważyła. Wziąłem to do ręki wynurzyłem się i powiedziałem:
-Ej ludziska patrzcie Imperiaz czegoś zapomnieli. - Sophie i Lok patrzyli na mnie z nie dowierzaniem....

Ciąg dalszy nastąpi XD A tu mam kilka filmików co was może zachęcą do obejżenia orginalnej fabuły:
http://www.youtube.com/watch?v=SL1U4Zr341I- tu jest Sophie i Zhalia Moon o której będzie wzmiana potem.
http://www.youtube.com/watch?v=ISIm-_aDM90&feature=c4-overview&list=LLnH7UwWE-1NDw0VFIvZCzLA- A to taki fajny dwudziesto sekundowy zlepek XD
http://www.youtube.com/watch?v=f6GcEY7r3RE&list=UUnH7UwWE-1NDw0VFIvZCzLA- Tu są sceny z początku pierwszego sezonu i z końca pierwszego sezonu
I mam jeszcze prośbe : KOMENTUJCIE :D

piątek, 19 lipca 2013

Opowiadanko Gabi część 2

Pół łowcy , pół koszmary

Ky
O rany co to za koleś i w ogóle skąd Maya wie o "łowcach" jak to nazwała . Myślałem chwile i postanowiłem się zapytać Mayi co wie o tym chłopaku i o co chodzi .
- Dobrze skoro już się znamy to pozwólcie że się spytam . Czego tu szukacie? To nie jest sprawa
dla emm... przeciętnych dzieciaków. - Jak on śmiał ?! Ja "przeciętny dzieciak" O nie ja mu się przedstawię
-Jestem Ky przywódca drużyny Stax, Champion kairu. Razem z przyjaciółmi poszukujemy życiodajnej energii zwanej Kairu. Więc nie jesteśmy "przeciętnymi dzieciakami" jak to nas nazwałeś.
- Ok.. Ok.. Może jakoś wam pomogę? Dobrze znam Wenecje.
- Skoro Ky opowiedział Ci naszą historie to może teraz ty? - Boomer wreszcie się odezwał
- Wiecie trochę głupio mi to mówić ale... ja jestem słaby z historii łowców najlepiej by wam to opowiedziała Sophie.
- Jaka znowu Sophie? - Już miałem dość tych ciągłych zagadek .
- Sophie Casterwill? - No nie a ona znowu wie coś czego ja nie wiem. Zmarszczyłem brwi i zacisnąłem pięści.
-Tak, Casterwill.
-Ky może lepiej chodźmy szukać źródła. - Ucieszyłem się gdy Boom powiedział te słowa. Nareszcie uwolnię się od tego Lok'a.
- Co do pomocy, to możesz z nami iść. - Normalnie kopara mi opadła. Maya zmyła moje wszelkie nadzieje na spokój.
-A więc... Jak wygląda to całe źródło kairu i gdzie jest? - Teraz się popisze.
-Źródła za każdym razem wyglądają inaczej i za każdym razem są w innym miejscu. Mój
x-reader prowadzi nas na północ.
-Zaraz co to x-reader? -Popatrzyłem się na niego jak na głupka.
-No co? Skoro mam się na coś przydać muszę wszystko wiedzieć. - Z niechęcią zacząłem.
-X-reader pozwala nam wyciągać kairu z przedmiotu w którym się kumuluje. Im więcej kairu
tym więcej x-drive'ów, a na przyszłość x-drivy to ataki których używamy podczas bitwy.
- Okej, już chyba wszystko wiem. - Dziwne szliśmy a Maya nic się nie odzywała tak jakby nad czymś intensywnie myślała.
Boomer
Szliśmy tak dłuższą chwile , nie miałem pojęcia co powiedzieć. Ciekawi mnie jaki dokładnie jest ten cały Lok Lambert i kim do cholery jasnej jest Sophie Casterwill. Czułem jak by zaraz miał by mi mózg wybuchnąć ! Emmm.. spojrzałem na x-reader. Źródło było już niedaleko . O nie
znowu kłopoty... Kim oni w ogóle są?!
- Klątwa śmierci! - Zaczęli nas gonić jacyś zamaskowani kolesie . Było ich pięciu.
- Lok !
- Co?!
- Użyj tych swoich mocy i rozwal ich!
- Ty nie rozumiesz nie dawno skończyła się walka , nie mam siły na jeszcze.
- To co nam zostaje ?
- Wiejemy!
Ky
Kurde kolejni zamaskowani kolesie... Wielki heros stracił siły, a nasze potwory są za duże na
te weneckie wąskie uliczki.
- Czarny Faraon!
- Arlekin!
- Grabieżca! - Trzech z zamaskowanych napastników przywołało swoje tytany , a reszta w nas strzelała.
- No nie tylko tego brakowało . - Krzyknął Lok
- Czy to są w ogóle ludzie. - Krzyknął przerażony Boomer.
- Nazywają siebie "pół łowcami , pół koszmarami". A swoją grupę "Spirala Krwi"
Maya
Skądś ich znam , tylko skąd? Robiłam burze mózgu , ale nic nie mogłam sobie przypomnieć.
- Ehem? Chłopaki? Może nie zauważyliście ale zapędzili nas w kozi róg!
-  Maya jakaś ty spostrzegawcza.
- To już wasz koniec ścierwa z "Fundacji Huntik"- Strzelili w Lok'a
- ! Nie! - Podbiegłam do niego ale napastnicy byli już w komplecie. Cała piątka uformowała ciemnofioletową kule . Myślałam że to już koniec....

Opowiadanko od Gabi :)

No to witam. Dzisiaj dostałam opowiadanko od Gabi i mam nadzieje, że się wam spodoba, bo dla mnie jest świetne. Fajny pomysł Gabrysiu, na prawdę^^.
 Została dodana już zakładka "Pomysły", więc możecie zacząć już pisać. Ja postaram się w jak najszybszym czasie dodać rozdział z pomysłem, który został przesłany. Także do usłyszenia niebawem...




Ky
Spałem sobie smacznie gdy tu nagle słyszę syrenę... Wiedziałem co to oznacza , kolejne źródło kairu do zebrania... Ziewnąłem i ospale wstałem z łóżka. To takie nie fair Boomer jeszcze sobie smacznie chrapał , też tak chce mieć taki twardy sen . Poszedłem się ubrać i powędrowałem zobaczyć gdzie jest źródło. Maya siedziała już po śniadaniu przy czujnikach i gdy mnie zobaczyła powiedziała
- Dziś lecimy do Włoch , dokładniej do Wenecji.
- O rany , rany Wenecja?! Ekstra zawsze chciałem przepłynąć się kanałami !
- Boomer jak miło że wstałeś. Dobra skoro już ekipa w komplecie to lecimy.
Maya
Ci chłopcy .. Dlaczego jest dwóch chłopaków i ja sama . Fajnie by było gdyby do naszej ekipy ktoś jeszcze doszedł. Z zamyśleń wyrwał mnie Ky
- Halloooo?!? Ziemia do Mayi!
- Za halo to w mordę walą nie wiesz?- Podstawiłam mu pięść pod nos.
- I co myślisz że mnie przestraszysz?- Powiedział uśmiechając się .
- Nie ale mogę zadać Ci ból.
- Ej nie tak ostro , to tylko żarty .
- Ekipa lądujemy!- Krzyknął blondyn zza sterów. Potem dodał
- Kurcze nie ma gdzie wylądować , ustawie statek na auto pilota ,a my zjedziemy sobie po linach- Uśmiechnął się a ja zaczęłam się szykować do skoku...
Ky
Jak ja lubię zjeżdżać po linie . Zacząłem się drzeć coś w stylu " Woo hoo"  i rzuciłem się na line. Maya tylko walnęła się dłonią w twarz. Ona nas nie rozumie. Gdy już wszyscy byliśmy na dole zauważyliśmy chłopaka którego gonili jacyś dziwni ludzie w garniturach.
- Ej szybko musimy mu pomóc.- Powiedziała Maya i zaczęła za nimi biec , a my za  nią. Zapędzili chłopaka w ślepą uliczkę. Wyciągnęli trudno określić...amulety?
-Szczygieł!-  Zawołali i w tym momencie z amuletów wyłoniły się potwory . Myślałem że już po nim , bo byliśmy jeszcze dość daleko.
- Zatańczyłeś tak jak Ci zagraliśmy. - Powiedział jeden z garniturów.
- To samo chciałem powiedzieć o was . - Uśmiechnął się co mnie bardzo zdziwiło i dodał
- No to dawaj Basilardzie ! - Kurcze teraz to mnie już całkiem skołowało.
- Nas jest dwóch ty jeden , więc nie łudź się że nas pokonasz .
- Hehe...Basilardzie aktywuj podwójną agresje!Atakuj szczygłów ja się zajmę miłymi panami.
Puls światła- Krzykną chłopak strzelając strumieniem energii w jednego z tych gości
-Hmm a dla ciebie mam ostry mróz!
-Nie tak prędko stalowa sfera! - Garnitur utworzył dookoła siebie tarcze i atak chłopaka został odparty. Nie chcieliśmy się wcinać bo nie wiadomo co się stanie.
-Hmmm... Taki cwaniaczek to zrobimy tak szybki ogień! Smocza pięść! Mega taran! - Chłopak wprawdzie pokonał garnitury ale sam osuną się na kolana. Jego tytan zamienił się w chmurkę, która powędrowała do amuletu.
Podbiegliśmy do niego .
- Nic Ci nie jest? - Spytałem
- Nie nic . Chciałem się was o to spytać.
- Wybacz moim kolegom , ale to przykłady braku kultury , ja jestem Maya , ten czarnowłosy to Ky a ten duży blondyn to Boomer . - Maya nas przedstawiła , ale niby po co przecież umiemy.
- Ja jestem Lok Lambert i jestem ł..
- Łowcą - Maya dokończyła...


Na koniec dodaje, że będzie bez obrazków, bo nie chciały mi się załadować :(


czwartek, 18 lipca 2013

Wyścig z czasen

Ky
Dopiero po kilkunastu minutach bezczynnego leżenia na ziemi odzyskałem siły. Wraz z resztą zerwaliśmy się na nogi tak szybko jak tylko było to możliwe. Biegiem znaleźliśmy się w x-scaperze.
- Boomer spróbuj jakoś namierzyć Maye. - Powiedziałem nerwowo. Bałem się, że Maya może mieć na prawdę poważne kłopoty. Nie byłem w stanie myśleć o niczym innym.
- Ky nie mogę jej namierzyć przez nadajnik z x-com'a. Tak jakby ktoś go wyłączył. - Powiedział Boomer zza sterów. Zacisnąłem ręce w pięści i podszedłem do kumpla.
- Spróbuj znaleźć jej sygnał z x-reader'a. -  Powiedziałem i usiadłem na wolnym siedzeniu. Nie mogłem znieść tej bezsilności. Nawet nie wiemy gdzie zacząć szukać. Przysięgam, że Lokar mi za to zapłaci i to srogo.
- Jest jakiś odczyt, ale bardzo nie wyraźny. - Od razu zerwałem się z miejsca. 
- Gdzie to jest? - Spytałem z nadzieją. 
- Trudno określić, ale wygląda na to, że Maya jest w nowej kryjówce Lokar'a.
- Nie ma co czekać. polecę tam. - Powiedziałem i zerwałem się do wyjścia, ale zatrzymała mnie Akkie.
- Ky a co z nami? Nie możemy przecież walczyć z nimi wszystkimi sami. 
- Tak Ky, Akkie ma racje. - Dodał Boomer.
- To co robimy. Nie możemy przecież zostawić Mayi samej? - Spytałem zrezygnowany.
- Ky mam pewien pomysł, ale będziemy musieli się rozdzielić. - Zaproponował Boomer.
- No dobra, więc jaki to pomysł?
- Jeśli mamy walczyć z Lokar'em to potrzebujemy pomocy. Ky musisz wrócić do klasztoru i sprowadzić swojego ojca. Ja z Akkie pomożemy Mayi. - Może i faktycznie to jest dobry pomysł, ale wolałbym sam pomóc Mayi. A do tego jeszcze muszę wrócić do klasztoru by zawiadomić ojca.
- No zgódź się Ky. - Nalegała Akkie.
- No a co jeśli.... - Nawet nie dane mi było skończyć.
- Ky zaufaj nam. Maya będzie w dobrych rękach. Natomiast jeśli chodzi o Lokar'a. nim zajmiemy się później. - Powiedział Boomer. Niechętnie przystałem na ich propozycję. Nawet nie miałem wybory, albo tak, albo wcale. Po chwili rozdzieliliśmy się. Powrót do klasztoru nie zajął mi długo, więc szybko mogłem skontaktować się z ojcem. Wysłałem mu sygnał z samotni mistrza Boddai'a. Mam nadzieje, że szybko się zjawi. Nie minęło dziesięć minut, a mój ojciec był już na miejscu. Szybko do niego podbiegłem. 
- Cześć tato. Wybacz, że od razu przechodzę do rzeczy, ale jesteś nam potrzebny. - Powiedziałem na jednym tchu. 
- Dobrze wiedzę, że jest to na prawdę poważna sprawa. O co chodzi?
- Powiem to może w ten sposób. Lokar powrócił. Ma po swojej stronie Hiverax'ów i Mroczną wersję Mayi. Na dodatek dołączyli do niego mistrz Boddai i Leanna. On sam przejął kontrolę nad pryzmatycznym kairu. Musisz nam pomóc go powstrzymać, bo sami sobie nie poradzimy. - Mój ojciec chyba na początku nie mógł zrozumieć sensu moich słów, ale po chwili oprzytomniał.
- Musimy się śpieszyć. Jeśli jest tak jak mówisz, to nie mamy zbyt wiele czasu.
Boomer
- Dobra według sygnału Maya powinna być gdzieś niedaleko. - Powiedziałem patrząc skąd pochodzi sygnał.
- Może tam. - Akkie wskazała na ogromną wieżę. Wyglądała strasznie. Była cała czarna, dookoła były ciemnie i ponure chmury. Trzeba przyznać widok przyprawiał o dreszcze.
- No to czas lądować. - Powiedziałem i już po chwili wylądowaliśmy w bezpiecznej odległości. Gdy byliśmy już pod wieżą zatrzymaliśmy się na chwilę.
- Oby Mayi nic nie było. - Powiedziała zmartwiona Akkie. Położyłem jej pocieszająco rękę na ramieniu.
- Spokojnie, jestem pewien, że wszystko jest dobrze. - Powiedziałem uśmiechając się lekko. - Bądź ostrożna, nigdy nie wiadomo czy Lokar nie zostawił straży.- Dodałem i razem z dziewczyną weszliśmy do środka. Błąkaliśmy się tak przez najbliższe dwadzieścia minut, ale nic nie mogliśmy znaleźć.
- Boomer ta wieża to ogromny labirynt, jak my mamy się sami tu nie zgubić? - Spytała zmęczona dziewczyna. Sam nie wiedziałem gdzie w ogóle jesteśmy, ale postanowiłem jej nie przygnębiać.
- Spokojnie Akkie jestem pewien, że zaraz znajdziemy Maye i będziemy mogli się stąd wynieść. - Powiedziałem pocieszająco. Dziewczyna uśmiechnęła się i dalej szliśmy w ciszy. Przez cały czas chodziliśmy po tej wierzy i sprawdzaliśmy każde drzwi, ale nigdzie nie było Mayi. Musimy ją znaleźć, bo inaczej Ky się załamie, a przecież obiecaliśmy my mu, że Maya będzie z nami bezpieczna. Po pewnym czasie trafiliśmy na rozgałęzienie na prawo i na lewo.
- Dobra to w którą stronę? - Spytała Akkie. Chwilę się zastanawiałem, ale w końcu przyszedł mi do głowy jeden pomysł. Wydaje mi się, że będzie to dobre rozwiązanie.
- Rozdzielmy się. - Powiedziałem spokojnie. Dziewczyna zdziwiła się moją propozycją. - Akkie i tak dużo czasu straciliśmy na bezsensowne chodzenie. Rozdzielając się sprawdzimy to szybciej. - Dziewczyna pokiwała głową i pobiegła na prawo. Ja pobiegłem w drugą stronę. Zdziwiło mnie, że tutaj były tylko dwie pary drzwi. Otworzyłem jedne. Nic. Wcale mnie to nie zdziwiło. Za to gdy otworzyłem drugie to mnie zamurowało. W komnacie był mistrz Boddai!
- Mistrzu! - Krzyknąłem i podbiegłem do niego. Chyba się mnie nie spodziewał, bo bardzo się zdziwił.
- Boomer co ty tutaj robisz? - Spytał nadal zdziwiony.
- Razem z Akkie przyszliśmy znaleźć Maye, ale nie sądziliśmy, że ty też tu będziesz. - Powiedziałem szczęśliwy. Na prawdę nie sądziłem, że znajdę tu mistrza. Po tym jak go uwolniłem starałem się skontaktować z Akkie.
- Hej Boomer i co znalazłeś Maye? - Spytała z nadzieją.
- Niestety nie, ale za to znalazłem mistrza.
- Co!? - Krzyknęła zdziwiona.
- Tak, nic mu nie jest, ale to nie rozwiąże problemu. Musimy i tak znaleźć Maye.
- Jasne zostały mi do sprawdzenia jeszcze tylko trzy pary drzwi.
- Dobra Akkie widzimy się później. - Powiedziałem i się rozłączyłem. Spojrzałem na mistrza. Wyglądał jak by się nad czymś zastanawiał.
- Mistrzu coś się stało?
- Boomer zastanawiam się nad jedną rzeczą. - Powiedział bardzo zmartwiony. Nie wiedziałem o co mu może chodzić.
- Ale nad jaką? - Spytałem.
- Gdyby Maya była tutaj, to czułbym jej wewnętrzne kairu. Niestety ja nic nie czuje.
- Czyli to oznacza... - Urwałem w połowie zdania. Bałem się tego powiedzieć na głos.
- Że albo Mayi tu nie ma, albo jest już za późno. - Powiedział smutno. To dobiło mnie całkowicie.
Akkie
O rany chodzenia po tej wieży zaczyna mnie denerwować. Sprawdziłam już chyba wszystkie możliwe drzwi, ale nigdzie nie znalazłam Mayi. Do sprawdzenia zostały mi już tylko dwie pary drzwi. Powoli podeszłam do pierwszych. Gdy je otworzyłam od razu mnie zmroziło. Z oczu niepohamowanie zaczęły mi lecieć łzy.
- O boże. - Szepnęłam. Na ziemi leżała Maya. Była blada jak ściana i cała w siniakach. Podeszłam do niej i starałam się wyczuć puls, ale nie mogłam. Skontaktowałam się Z Boomer'em,
- I co Akkie znalazłaś ją? - Spytał z nadzieją w głosie. Starałam się powstrzymać płacz.
- Boomer chodź tu...tu szybko! - Szlochałam i od razu się rozłączyłam. Klęknęłam obok Mayi i wzięłam jej głowę na kolana. Dziewczyna nawet nie reagowała.
- Co oni co zrobili. - Szepnęłam a po moich policzkach zaczęło spływać więcej łez. Nie musiałam długo czekać kiedy w komnacie znalazł się Boomer wraz z mistrzem.
- Hej Akkie, dlaczego tak szybko się rozłączyłaś? - Spytał zdyszany chłopak. Ja nic nie powiedziałam tylko odsłoniłam im widok. Obaj spojrzeli przerażeni na dziewczynę a potem na mnie.
- Szybko zabierzmy ją stąd. - Powiedział gorączkowo Boomer. Chłopak podbiegł do Mayi i chciał ją wziąć na ręce, ale wtedy jego x-com zaczął piszczeć.
- O nie to Ky. - Powiedział przerażony.
- Odbierz. - Odpowiedziałam ostatkiem sił. Chłopak lekko się zawahał, ale odebrał.
- Boomer, Akkie znaleźliście Maye? - Spytał poddenerwowany. Boomer zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Tak Ky znaleźliśmy ją. - Powiedział cicho blondyn.
- Boomer co jest? Co z nią?
- Ky ona...ona jest... - Boomer nie mógł się wysłowić. Wzięłam jego x-com.
- Ky widzimy się na statku. - Powiedziałam i się rozłączyłam. - Boomer, mistrzu zabierzmy stąd Maye i wracajmy na statek. - Dodałam i już po kilku minutach byliśmy z powrotem na statku...


                                                                  ***


O_o  Moja opinia : Nic dodać, nic ująć. Nie mam pojęcia jak ja to zrobię, ale jakoś zakończę tę historię. Powoli kończą mi się pomysły na kolejne rozdziały, ale postanowiłam, że jeśli zaczęłam to też i skończę.
Rozdział nie wiem czy się wam spodoba, ale mam nadzieję, że tak... Co by tu dodać...Jeśli chodzi o nową historię to nic nie obiecuje, ale może jednak uda mi się ją wymyślić. Nie jestem pewna, bo mam już jakiś jej skrawek. Tylko muszę to jeszcze jakoś napisać. Wpadałam też na pewien pomysł, aby do paska ze stronami dodać taką jedną stronę " Pomysły".  Chodzi mi o to, że na tej stroncę będziecie mogli podawać swoje pomysły, a ja napiszę do nich taką historyjkę... Będzie to taki jeden rozdział, ale jeśli się rozpiszę to będzie on długi... Co wy na to? Jeśli chcecie takie coś to napiszcie, bo jeśli nikomu ten pomysł się nie spodoba to nie warto nawet tego zaczynać...

poniedziałek, 15 lipca 2013

Druga historia Alex

Hej witajcie ( znów dzisiaj ) Mam kolejny rozdział od Alex, ale jest to nowa historia. Zaczęła się bardzo fajnie i mam nadzieje, że Olu szybko nadeślesz kolejną część.

Teraz notka do was od Alex:
Hej wszystkim :* Mam dla was nowinę. Będę pisać nowe opowiadanko, ale nie porzucę tego starego!  Musicie uzbroić się w cierpliwość i wyczekiwać kolejnej części smutasa... Dobra teraz żeby nie przedłużać, zaczynamy!

17 lat wcześniej...
Leanna i Aron z dumą patrzyli na śpiącą córeczkę. Miała twarz swojego taty. Łagodną, ale zdecydowaną. Włosy barwy turkusu po swojej mamie i jej oczy. Dziewczynka rozkosznie gaworzyła przez sen. Leanna ułożyła ją w kołysce i delikatnie ucałowała w czółko.
- Martwisz się. - Stwierdził Aron, gdy wyszli na balkon ich komnaty. Niebo było bez ani jednej chmurki co ich zdziwiło, bo w pobliżu siedziby Lokar'a zawsze było pochmurno i panował mrok. Promienie słońca muskały zmartwioną twarz kobiety.
- Mój ojciec będzie chciał poddać Maye działaniu mrocznego kairu. - Wyjaśniła i wtuliła się w męża. - Jest za mała, aby się przed tym bronić.- W jej oczach pojawiły się łzy. Wyobraziła sobie swoją córeczkę w tumanach sino-fioletowej mgły. Aron ujął jej twarz w obie dłonie. Jego zielone oczy wpatrywały się w nią troskliwie.
- Nie pozwolę, aby Lokar ją skrzywdził. Możemy uciec. Boddai na pewno da nam schronienie i będziemy mogli wychować Maye jak nam się żywnie podoba. Zobaczysz Leanna. - Obydwoje uśmiechnęli się do siebie i spojrzeli na kołyskę po środku pokoju. Spała tam ich nadzieja na lepsze i bezpieczniejsze życie.
Maya otworzyła oczka, pociągnęła kilka razy noskiem i rozejrzała się po pokoju. Aron wziął córeczkę na ręce i zakołysał nią delikatnie. Dziewczynka spojrzała na tatę i uśmiechnęła się rozkosznie. Leanna pogłaskała ją po policzku. Maya była jedyną potomkinią Lokar'a, która odziedziczyła po nim znak mocy nieskończonej.
- Moja maleńka. - Zanuciła kobieta i wzięła dziecko na ręce. - Uciekamy jeszcze dzisiaj. Skontaktuje się z Boddai'em niech wyśle po nas Mokee'go. - Zarządziła.


***


Jeszcze tego samego wieczoru Leanna wraz z mężem siedziała w samotni mistrza i popijała herbatę w towarzystwie Connor'a Stax'a i jego dwuletniego syna Ky'a. Maya siedziała na poduszce i bawiła się drewnianym konikiem, którego wystrugał dla niej Connor. Wszyscy patrzyli na dziewczynkę z łagodnymi uśmiechami na twarzach.
- Jest do ciebie bardzo podobna Leanna. - Powiedział Boddai. Kobieta zaśmiała się i skinęła głową. Chciała coś powiedzieć, ale wtedy rozległ się nieprzyjemny trzask. Poszczególne części konika uniosły się w powietrzu. W oczach Mayi pojawiły się łzy wielkie jak groch. Nie była tyle wystraszona, co rozczarowana zniszczeniem swojej nowej zabawki.
- Nie płac, mas mojego konika. - Ky podał jej czarnego ogiera. Dziewczynka jednak dalej wpatrywała się w części zabawki wiszące w powietrzu. Chłopczyk usiadł na przeciwko niej i chwycił ją delikatnie za rączki.  Włożył pomiędzy nimi swojego konika.
- Patz, on też umie latać. Tato pokaz, pokaz. - Zawołał radośnie.
- Jasne synku.- Connor wyciągnął przed siebie dłoń i po chwili zabawka uniosła się w powietrzu. Maya zaczęła klaskać, a Ky w ostatniej chwili złapał ją, aby nie uderzyła główką o ziemię. Wszyscy uśmiechnęli się na ten widok. Był to jasny znak, że Maya będzie bezpieczna.

Teraźniejszość

Siedemnastoletnia już Maya stała na dziedzińcu klasztoru z przewiązanymi oczami. Wszyscy z zapartym tchem obserwowali jak dziewczyna robi kolejne uniki. Atakującym był Ky. Niebieskowłosa  uskoczyła przed jednym atakiem, by po chwili cofnąć się w bok i uniknąć drugiego. Wyglądało to tak, jakby tańczyła.
- Koniec. - Zawołał Boddai. Maya ściągnęła opaskę i spojrzała na Ky'a. Chłopak podszedł do niej i objął ją w pasie. Dziewczyna dała mu całusa w policzek i zachichotała widząc jego zranioną minę.
- Tylko tyle? - Jęknął.
- Dostaniesz więcej, jak mnie złapiesz - Krzyknęła i zaczęła uciekać. Schwytanie jej nie zajęło mu zbyt dużo czasu. Zapędził dziewczynę w kozi róg i wpił się w jej usta. Maya zawiesiła mu  ręce na szyi i oddała pocałunek. Znali się praktycznie od dziecka i chociaż byli jak Yin i Yang, dogadywali się świetnie.  Kochali się z całych sił, a ich związek był mocniejszy niż stal. Ciekawe tylko na jak długo?





To wszystko to tylko iluzja

Maya
Obok Lokar'a stała moja mama. Nie mogłam w to uwierzyć. Jak ona może z nim współpracować.
- Mamo, ale jak...jak to? - Spytałam nie wierząc w to co widzę.  Ona nic nie powiedziała tylko stała i patrzyła na mnie jakoś tak dziwnie. Tak nieprzytomnie, jakby była nieobecna. Lokar uśmiechnął się złowrogo.
- Myślałaś, że to na prawdę jest twoja matka? - Spytał. Teraz to już niczego nie rozumiałam. Spojrzałam to na niego to na nią. Faktycznie nie wyglądała normalnie.
- O co ci chodzi Lokar? - Syknęłam tak złowrogo jak tylko potrafiłam.
- Myślałaś, że po tylu latach twoja matka odnajdzie cię i będziecie żyły długo i szczęśliwie? To źle myślałaś. To jest wersja twojej matki stworzona przez mnie. Jest to ukierunkowana na zniszczenie siła, która ma za zadanie wyeliminować ciebie i resztę Stax'ów. - Powiedział a ja poczułam jakbym miała stracić grunt pod nogami.
- To nie możliwe. - Powiedziałam prawie załamana. Lokar uśmiechnął się zwycięsko.
- Z twoim kochanym mistrzem było podobnie. - Dodał nadal się śmiejąc. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Co? - Szepnęłam. Nie byłam wstanie funkcjonować. Nie po tym, czego się dowiedziałam.
- Przez cały ten czas twój wielki mistrz był więziony przez mnie, a w klasztorze znajdowała się jego lepsza wersja. Dzięki temu wiedziałem o wszystkich waszych planach i zamiarach według mnie. - Powiedział po czym wyciągnął coś zza pleców. To był jakiś złoty kryształ, który cały przepełniony był pryzmatycznym kairu. Spojrzałam na niego przerażona. Nie miałam pojęcia do czego może się posunąć.
- Zniszczenie mrocznego kairu to był na prawdę dobry pomysł Mayu. Szkoda tylko, że ja wiedziałem o tym za nim zdążyliście się zorientować. - Powiedział a kryształ w jego ręce zaczął świecić. - Kryształ pełen pryzmatycznego kairu. Jedyny jaki się zachował po wielkim kataklizmie. Mogę z łatwością go wykorzystać by zemścić się na was za to co stało się ostatnio. Teraz, gdy jesteście bezbronni bez waszego wielkiego mistrza. - Dodał. Patrzyłam na niego jak sparaliżowana. Nie mogłam nic zrobić, ani użyć ataku. Byłam bezsilna. Nagle Lokar podniósł drugą rękę, w której ukazał się obraz bitwy. Widziałam Ky'a, Boomer'a i Akkie, jak walczyli przeciwko trójce Hiverax, mojej mrocznej wersji i przeciwko... Boddai'owi.
- Widać ulepszona wersja Boddai'a całkiem nieźle sobie radzi. Szkoda tylko, że nie będziesz mogła pomóc swoim biednym przyjaciołom. - Uśmiechnął się złowrogo. Wzrastała we mnie złość. Zebrałam się na odwagę i zaczęłam biec w jego kierunku by go zaatakować. Ten szybko mnie zatrzymał.
- Na twoim miejscu bym tego nie robił. - Powiedział szybko i znalazł się tuż za mną - Pryzmatyczne kairu jest bardzo potężną energią. Jeden ruch i już po tobie. - Dodał z chytrym uśmieszkiem. Spojrzałam na niego podejrzliwie.  Nie uwierzyłam mu i podeszłam bliżej.
- Jesteśmy połączeni więzami krwi. Skoro tobie nie dzieje się krzywda to mi też się nic nie stanie. - Powiedziałam podchodząc do niego bliżej.
- Może i jesteśmy ze sobą powiązani, ale nie masz pojęcia w jaki sposób to działa. - Powiedział a ja natychmiast się zatrzymałam.
- Nie wierzę ci w ani jedno słowo. - Odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby. Lokar znów się chytrze uśmiechnął.
- Ja mam moc, której ty nie posiadasz. Potrafię władać pryzmatycznym kairu jak nikt inny. Użycie go przeciwko mnie nic ci nie da dopóki nie odwrócisz działania. - Teraz to na prawdę się przestraszyłam. Skoro on ma pryzmatyczne kairu może zrobić co tylko chce i nikt go nie powstrzyma. Tylko jednej rzeczy nie przemyślał.
- Po co mi to mówisz skoro mogę to wykorzystać by cię pokonać? - Spytałam, a w odpowiedzi dostałam jego śmiech. Spojrzał na mnie wściekły.
- Ty myślisz, że możesz mnie pokonać? - Spytał groźnie. - Nie jesteś nawet w połowie tak potężna jak ja. Zresztą kto powiedział, że w ogóle stąd wyjdziesz, lub przeżyjesz ten dzień. - Powiedział po czym użył pryzmatycznej energii na mnie. Nie zdążyłam nawet zareagować. Poczułam niewyobrażalny ból, jakby coś mnie rozrywało od środka.  Zaczęło mi się kręcić w głowie. Nie wiedziałam co się dzieje. Ból i zawroty głowy nasilały się a ja po chwili upadłam na ziemię i zaczęłam się dusić. Na końcu zobaczyłam tylko złowrogi uśmiech mojego dziadka jak zniknął wraz z moją matką.  Nie mogłam nic zrobić byłam bezbronna i bezsilna. Z wycieńczenia zamknęłam oczy.
Ky
Jest coraz gorzej. Nasz własny mistrz rzucił nam wyzwanie kairu. Nie mamy z nim szans. Nie dość, że jest z nim drużyna Hiverax i mroczna Maya to on na dodatek zna każdą naszą taktykę i każdy nasz atak. Szykuje się po prostu przegrana stulecia.  Wraz Z Boomer'em i Akkie przygotowaliśmy swoje potwory i najmocniejsze ataki. Wątpię, że to pomoże, ale musimy chociaż spróbować. Dobrze szło nam z początku. załatwiliśmy mroczną Maye i osłabiliśmy mistrza. Zostali jeszcze Hiverax'i . Oni od razu przeszli do ataku. Musieliśmy schować się za najbliższymi ruinami.
- Ky co my mamy zrobić. Nie mamy z nimi szans. - Powiedział Boomer.
- Tak on ma racje. Nie zostało nam wiele energii a to jeszcze nie koniec. - Dodała Akkie.
- Wiem, że nie jest łatwo, ale nie możemy się poddać. Zresztą z Hiverax'ami pójdzie najłatwiej. - Powiedziałem wychylając się zza skał. To samo zrobili Boomer i Akkie. Zamurowało mnie. Razem z Vexus'em i Hexus'em był już Nexus.
- A ten skąd się wziął? - Spytała Akkie.
- Ja nie mam pojęcia, ale zaczęło się robić dziwnie. - Odpowiedział Boomer.
- Dobra drużyno nie ma co zwlekać. Jest ich dwóch czy trzech i tak musimy ich zatrzymać. Pamiętajcie ataki odwrotne od ich koloru oczu. - Powiedziałem do swoich przyjaciół. Oni kiwnęli znacząco głowami.
- Ja biorę Hexus'a, Boomer ty Nexus'a, a Akkie Vexus'a.
- Dobra Ky czas pokazać potęgę Stax'ów. - Powiedział Boomer. Stanęliśmy na przeciwko Hiverax'ów.
- przebicie mocy - szczęki zagłady - spirala konfuzji.  - Wypuściliśmy trzy swoje najlepsze ataki na odpowiednich braci. Ku naszemu zdziwieniu oni nawet nie drgnęli.
- Widzę bracia, że nasza nowa taktyka zaczęła działać.- Powiedział Hexus. Tu mnie zaskoczyli jaka nowa taktyka? O co w tym wszystkim chodzi? Nawet nie mogliśmy się niczego dowiedzieć, bo zaraz do nich dołączył mistrz i mroczna Maya.
- Czas ich wykończyć. - Powiedziała mroczna wersja. Mistrz wyszedł przed nich i jednym ruchem ręki stworzył coś, co przypominało wielkie tornado ze wszystkich ataków kairu. Nie mieliśmy szans nawet uciec.  To coś walnęło w nas z pełną prędkością i z taką siłą, że nie minęła nawet minuta a już leżeliśmy na ziemi. Wszystko było rozmazane. Nie mogłem się nawet ruszyć. Najmniejszy wysiłek sprawiał mi ból. Dobrze, że chociaż głowę miałem zwróconą w stronę przeciwników. Przynajmniej wiedziałem co robią. Po chwili zrobiło się jakoś ciemniej i pojawiła się dziwna mgła. Wyłonił się z niej Lokar i Leanna. To już mnie całkowicie zbiło z tropu. Mistrz Boddai klęknął przed Lokar'em i wręczył mu nasze kairu. Lokar wziął je po czym odwrócił się w naszą stronę. Wiedziałem, że coś jest nie tak i to nawet nie chodziło o mistrza czy Leannę. Podszedł bliżej nas i zaśmiał się złowrogo.
- Wasz czas dobiega końca. Teraz gdy nie macie swojego mistrza nie będziecie w stanie nas zatrzymać. - Powiedział po czym w jego ręce pokazał się złoty kryształ. Wiedziałem co to było.
- Nigdy nas nie pokonasz Lokar. - Warknąłem w miarę możliwości. Wiedziałem, że to i tak nic nie da.
- Tak uważasz? Mam zamiar zniszczyć całe kairu na świecie i nie widzę nikogo kto by mnie zatrzymał.  Zresztą nie sądzę żebyście marnowali czas na mnie. Podczas gdy moja wnuczka umiera w kryjówce, o której istnieniu nie macie pojęcia. - Powiedział złowrogo po czym razem z resztą zniknął w kłębie dymu.
Ogarnęła mnie panika. Maya jest teraz w niebezpieczeństwie a ja nie wiem jak jej pomóc. Nawet nie mam pojęcia gdzie jest. Próbowałem wstać, ale nie dałem rady. Atak Boddai'a tak nas załatwił, że byliśmy bez silni. Jedyne co nam pozostało to czekać, ale nie mogłem tak bezsilnie leżeć z myślą, że ukochana osoba umiera gdzieś daleko...



Dam...dam....dam. Zakończenie jest na prawdę straszne.... Ta jak to ja. Nie potrafiłam się powstrzymać i musiałam jakoś to zakończyć. Właśnie skoro mowa o końcach...moje opowiadanie powoli się kończy i to chyba na dobre. Do napisania zostało mi tylko parę rozdziałów.  To już chyba będzie koniec mojego istnienia na tym blogu. Nie wiem czy napiszę jakąś nową historię, bo jak na razie nie zastanawiałam się nad fabułą. Gdyby coś wpadło mi do głowy to byłoby super, ale nie mam jeszcze żadnych pomysłów:( Sądzę, że i tak fajnie się wam czytało te moje bzdety. Nawet nie wiecie jak miło było  mi dla was pisać te historię i z każdym kolejnym rozdziałem mieć nadzieje, że jednak ktoś to czyta...
Oczywiście wasze opowiadania, które do mnie wyślecie będę publikować, więc bez obaw. To chyba tyle na dzisiaj i do zobaczenia wkrótce ^^

niedziela, 14 lipca 2013

Opowiadanie od Luny - Jak to powiedzieć.

No to mamy kolejną część od Elżbiety. Mnie to ona normalnie rozwaliła. Tyle śmiechu, że normalnie leżałam na podłodze tak jak Ky i Boomer^^
Opowiadanko jest na prawdę fajne. Zabawne a zarazem i uroczę. Luna ( chyba mogę ci tak mówić?) czekam na kolejną część, ale pamiętaj, że nie ma pośpiechu =)


*Ky*
Boomer koniecznie chciał usłyszeć jak było na misji. Zacząłem opowiadać, jednak myślami byłem gdzie indziej. Eh, jak tylko skończyłem mówić, na krótką chwilę zerknąłem na Maye. Siedziała sobie nieco dalej od nas, ale i ona nie była obecna duchem. Nie minęła sekunda a już patrzyłem gdzie indziej, co nie uszło uwadze Boomer'owi. Z leniwym uśmieszkiem zapytał się niewinnie:
- A co JESZCZE robiliście sam na sam? - Zaczął znacząco poruszać brwiami. Już w następnej chwili oberwał poduszką w twarz. Nie obyło się bez rozdarcia biednych poduch, ale jak pierz mu wpadł do tej buźki i włosów zaczęliśmy się tak śmiać, że po chwili leżeliśmy na podłodze z trudem łapiąc powietrze.
- Okay, okay, a kto mi pomoże się pozbyć tego co mam we włosach? - Spytał niby poważnie, ale widziałem te jego iskierki w oczach. Jeszcze nie wiedziałem co mu chodzi po łepetynie, ale to na pewno nie będzie miłe. Wstałem z Mayą, z wielkim trudem po czym podeszliśmy do naszego przyjaciela i zaczęliśmy ciężką pracę z jego kłakami. Kiedy on zrozumie, że lepiej je podciąć!? To istny las! Harowaliśmy już tak z dziesięć minut, a nie byliśmy nawet w połowie. W pewnym momencie sięgnęliśmy z Mayą po to samo piórko, tak że nasze dłonie się zetknęły. Poczułem ciepło jej palców i w tej samej chwili oboje się zarumieniliśmy. Odruchowo cofnęliśmy ręce po czym wróciliśmy do wspólnego tematu pracy jakimi są włosy Boomer'a. Cały czas myślałem nad jedną rzeczą.
- " Czy dziś miałbym wyznać swoje uczucia odnośnie bliskiej mi osoby?"
Nie zauważyłem jak po następnych dwudziestu minutach skończyliśmy z piórami we włosach, które leżały na, przepraszam były w wielkim worku.
- Stary weź zetnij te odrosty, bo to szkoła przetrwania jest z nimi. - Westchnąłem i jednocześnie zażartowałem.
- Nie ma takiej rzeczy, która przekona mnie do tej racji. - Odpowiedział z taką powagą, że znów leżeliśmy na podłodze. Swoją drogą nawet wygodnie na niej było.
*Maya*
Z nimi nigdy nie można się nudzić. Zaraz po tym jak Boom rozłożył Ky'a na łopatki. Zaatakował go swoim monologiem, że włosy to jego znak rozpoznawczy itp., tak że Ky zatkał sobie uszy za co rzuciłam w jego stronę poduszkę. Spojrzeliśmy sobie w oczy na krótko, ale i tak poczułam jak się czerwienie tak samo jak Ky. Nagle wstałam, bo wolałam już być u siebie. Chłopakom powiedziałam, że to zmęczenie i już po kilkunastu sekundach znalazłam się w swoim pokoju. Oparłam się o okno i spojrzałam w nocne niebo. Ogarnął mnie smutek, a zarazem zmieszanie. Nie wiedziałam jak powiedzieć komuś, na kim bardzo mi zależy co do niego czuje...Strach zwisał nade mną. No bo co, jeśli tak osoba nie czuje tego samego co ja? Nie mogłam się przez to skupić, ale to ciągle nie dawało mi spokoju.  I prawdopodobnie nie da jeszcze przez jakiś czas. Ogarnęła mnie jedna myśl. "Dam radę walczyć z wrogiem , a nie potrafię się przyznać do miłości?"

piątek, 12 lipca 2013

Opowiadanko od Luny :)

To taka zmiana. Elżbieta chciała żebym napisała "Luna"... No to dzisiaj kolejne opowiadanie. Tym razem od Elżbiety Rak. Już je przeczytałam i jest na prawdę fajne. Jest to pierwsza część i mam nadzieje, że Elżbietko szybko nadeślesz mi kolejną.


*Maya*
Siedziałam w swoim pokoju, aby oczyścić myśli. Niestety nie mogłam się skupić, bo ciągle jedna myśl chodziła mi po głowie. Była ona związana z bardzo bliską mi osobą. Wstałam nieśpiesznie i podeszłam do okna. W tym momencie do mojego pokoju wbiegł Boomer, tak szybko że nie zdążył wyhamować i wylądował na ścianie. Narobił tyle huku, że po chwili zjawił się zdyszany Ky. Spojrzałam na niego pytająco, a ten odpowiedział z uśmieszkiem.
- Tylko on nie hamuje jak już chce wparować do pokoju. - Zaśmialiśmy się. Po kilku minutach Boomer nadal nie odzyskiwał przytomności, więc jakimś cudem wyciągnęliśmy go z mojego pokoju i doczołgaliśmy do łóżka. Ten od razu zaczął gadać coś o dżemie...Wyszliśmy z pokoju chłopaków i właśnie chciałam wracać do siebie, gdy Ky złapał mnie za rękę. Najwyraźniej chciał coś powiedzieć, ale w tej samej chwili podszedł do nas Boddai informując o nowym źródle kairu leżącym gdzieś w Wenezueli.
- A co z Boomer'em? - Spytał Ky.
- Zostanie tutaj dopóki nie odzyska sił.
Już po chwili wystartowaliśmy x-scaper'em, którym to Ky sterował.
- Dasz radę tym lecieć? - Spytała opierając się o szybę.
Nie dosłyszałam odpowiedzi, ale domyśliłam się, że skoro tyle obserwował przyjaciela podczas lotu, to pewnie podpatrzył jak się tym obsługuje. Po jakiejś godzinie wylądowaliśmy w pobliżu wodospadu Salto Angel. Wyczułam energię w jego wnętrzu i, gdy tylko to powiedziałam ruszyliśmy bez zwłoki. O dziwo nie spotkaliśmy nikogo idąc to w stronę największego wodospadu.  Już byliśmy przy brzegu, gdy Ky wpadł na pomysł, aby skakać po mokrych skałach, bo było bliżej. Westchnęłam tylko i poszłam za nim. Co chwila ślizgaliśmy się, ale jakoś doszliśmy do końca. Po chwili okazało się, że skały kończą się metr przed naszym celem i trzeba skakać przez spadającą wodę. Ky skoczył jako pierwszy i po chwili krzyknął, że jest dobrze, więc skoczyłam za nim. Wleciałam wprost na Ky'a, który cóż nie przesunął się i tak wylądowałam w jego objęciach. Staliśmy tak kilka sekund do momentu, w którym otrząsnęliśmy się i przypomnieliśmy sobie po co tu jesteśmy. Szybko zebraliśmy kairu i już po kilkudziesięciu sekundach byliśmy na brzegu. Zaczynało się robić chłodno co dało nam motywacje szybkiego powrotu na statek.
- Nie było aż tak źle? - Spytał mnie Ky, gdy lecieliśmy z powrotem do klasztoru.
- Nie, ale trochę nudno było bez pojedynku...? - Byłam cała przemoczona. Zaczęłam się trząść co nie uszło uwadze czarnowłosego. Pochylił się w moją stronę ściągając swoją kurtkę po czym okrył nią mnie. Czułam jak czerwienią mi się policzki, na co on się uśmiechnął. Po krótkim czasie byliśmy już w klasztorze. Na spotkanie wybiegł nam Boomer by od razu nas przytulić, chociaż bardziej przypominało to pozbawienia tchu.

Tylko tego brakowało

Ky
To bezsensu. Cały czas chodzimy po tych ruinach i nigdzie nie ma energii kairu. Teraz wolałbym siedzieć na statku przy Mayi a nie chodzić bez celu w poszukiwaniu czegoś, czego najprawdopodobniej tu nie ma.
- Hej ekipa, jesteście przekonani, że to źródło tu jest? - Spytałem znudzony.
- Wiesz Ky x-reader wskazuje, że tak. - Powiedział Boomer.
- Tak tylko wygląda na to, że to źródło się przemieszcza. - Dodała Akkie. W pierwszej chwili nie za bardzo mnie to obchodziło. Dopiero później dotarł do mnie sens jej słów.
- Zaraz jak to się przemieszcza?! - Prawie krzyknąłem zwracając się do dziewczyny. Ona wraz z Boomer'em spojrzała na mnie dziwnie.
- No wiesz przed chwilą było na północy, teraz jest na zachodzie. - Powiedziała pokazując swój x-reader. Nie mogłem pojąć jakim cudem kairu się przemieszcza. Przecież to nie możliwe. Chwilę tak stałem patrząc na mapę terenu, kiedy moją uwagę zwrócił dziwny szmer.
- Słuchajcie drużyna, nie jesteśmy tu sami. - Powiedziałam zwracając się do Boomer'a i Akkie. Oboje pokiwali głowami i przygotowali swoje x-readery.
- Przestań się chować i stawaj do walki. - Krzyknąłem już lekko zdenerwowany. Usłyszeliśmy tylko dziwny uśmiech. Już ja dobrze wiedziałem do kogo on należy.
- Nie mamy zamiaru się przed wami chować...- Oczywiście zaczął tą durną gadkę Hexus
- Raczej to wy powinniście się chować przed nami... - Dodał Vexus. Teraz znając ich zakończy to Nexus. Chwilę czekałem, dopóki nie spostrzegłem, że jest ich tylko dwóch! Nie ma z nimi Nexus'a i mrocznej wersji Mayi. Chciałem jakoś zareagować, ale poczułem jak coś bardzo gorącego trafiło mnie w plecy. Z pełnym impetem uderzyłem w ziemię a obok mnie znalazł się Boomer i Akkie. W miarę możliwości odwróciłem głowę do tyłu.
- No tak to już wiemy gdzie była mroczna wersja i dlaczego kairu się poruszało. - Syknąłem próbując wstać.
- Ta brakuje jeszcze tylko tego trzeciego dziwoląga. - Mruknął Boomer.
- Widzę, że drużyna Stax nie potrafi przewidzieć najprostszego ataku. - Powiedziała drwiąco podchodząc do nas. W ręce trzymała kairu w tym dziwnym posążku. Coś mi tu ewidentnie nie grało. Spojrzałem na nią groźnie. Miałem jej już serdecznie dość.
- Ciekawe czy ty przewidzisz to, pazury plazmy. - Oddałem swój strzał. Dziewczyna przeleciała przez skałę. Lądując na ziemi z hukiem. Zaśmiałem się pod nosem.
- Jednak nie jesteś taka twarda. - Powiedziałem odwracając się w stronę braci Hiverax.
- Zapłacisz za to ty, nędzny Stax'ie. - Jad w głosie  Vexus'a dało się wyczuć na kilometr. Z lekka przerażony cofnąłem się do tyłu, ale w porę się ogarnąłem.
- Nie sądzę Vexus.- Powiedziałem  już bardziej peny siebie. - Ekipa nie ma co czekać jest ich tylko dwóch. Zacznijmy zabawę. Metanoid miecz plazmy. - Krzyknąłem zamieniając się w swojego potwora. Boomer i Akkie skinęli głowami i zrobili to samo co ja.
- Froztok lodowy bicz
- Skaracnoz przebicie mocy
- Widzę, że nie macie zamiaru ustąpić. To będzie wasz błąd, mroczny płomień.
- To się jeszcze okaże lodowy bicz. - Boomer oddał swoją kontrę. Całkiem nieźle nam szło. Już wygrywaliśmy, gdy na samym środku pola bitwy pojawił się Boddai. Zdziwiłem się, zresztą nie ja jeden. Boomer i Akkie też nie wiedzieli o co chodzi.
- Macie natychmiast zaprzestać walki i oddać kairu Hiverax'om. - Powiedział zwracając się do nas. Teraz to już całkowicie nie wiedziałem o co chodzi.
- Co!? - Wydusiła z siebie Akkie. Ja nie byłem w stanie się ruszyć ani nic zrobić.
- Kairu należy do drużyny Hiverax. Macie je im oddać.- Powiedział a we mnie narastała złość.
- Nie ma mowy mistrzu. Nie oddamy im tego co nasze. - Warknąłem
- Tego się zaraz przekonamy...
Maya
To dziwne uczucie. Gdzie ja w ogóle jestem? Ostatnie co pamiętam to lodowa pustynia i niewyobrażalne zimno. Teraz jestem sama nie wiem gdzie. Jest tu strasznie ciemno, ale przynajmniej nie jest mi zimno. Czuje tylko dziwny ból w brzuchu, ale to pewnie zaraz przejdzie. Nagle do pomieszczenia, w którym się znajdowałam wparowało sporo światła. Dawało po oczach, ale zdążyłam się rozejrzeć. W jednej chwili zamarłam. Dobrze znałam to miejsce, nawet zbyt dobrze. Chciałam jak najszybciej się stąd wydostać, ale drzwi zaczęły się otwierać. Zamarłam w bezruchu. Do pomieszczenia weszła jedna postać. Doskonale wiedziałam kto to jest.
- Lokar... - Syknęłam przez zaciśnięte zęby. Dopiero teraz zauważyłam, że stoi za nim ktoś jeszcze. Ta osoba była dużo mniejsza niż on, ale większa ode mnie. Stanęła obok niego ze złowrogim uśmiechem. Oczy rozszerzyły mi się do granic możliwości.
- Mamo, jak to? - Spytałam zszokowana. Nie rozumiałam co się dzieje

czwartek, 11 lipca 2013

Od Alex część 4

No to witam ponownie dziś dodaje opowiadanko od Aleksandry^^ Moim zdaniem jest po prostu boskie.
Szkoda tylko, że jest takie smutne pod koniec, ale to przynajmniej daje trochę emocji =) Życzę miłego czytania.
Teraz pytanie do Oli... Czy to jest koniec twojego opowiadania czy będzie ciąg dalszy, bo jestem strasznie ciekawa?



OD ALEX : DO CZYTELNICZEK. ROZDZIALIK Z DEKA DEPRESYJNY, MUSIAŁAM W COŚ PRZELAĆ SWÓJ NASTRÓJ. ŻYCZĘ WAM MIŁEGO CZYTANIA.

P.S  CHCIAŁABYM ŻYCZYĆ KAŻDEMU NA TYM BLOGU WSPANIAŁYCH WAKACJI, Z RODZINĄ LUB PRZYJACIÓŁMI. NOWYCH SIŁ NA NADCHODZĄCY ROK SZKOLNY I CIERPLIWOŚCI DO NAUCZYCIELI. JA NIESTETY NIE MOGĘ MIESZKAĆ DŁUŻEJ W KRAJU, ALE BĘDĘ STARAŁA SIĘ WYSYŁAĆ WAM OPOWIADANIA. I JESZCZE GIGANTYCZNA PROŚBA... NAPISZCIE W KOMENTARZACH CZY WAM SIĘ PODOBAŁO. 



  Kiedy wyszłam rankiem z X-skypera, poczułam intensywny kwiatowy zapach. Frezja, róże, bzy i coś jeszcze, ale nie potrafiłam tego nijak zidentyfikować. Poszłam prosto na plac, zamarłam w drzwiach. Cały dziedziniec klasztoru był przystrojony kwiatami, Boomer męczył się akurat nad czymś w rodzaju ołtarza. Była to zwykła ogrodowa gir

lada tyle że przystrojona milionami róż. Ktoś zasłonił mi oczy, uśmiechnęłam się pod nosem.
 - Od kiedy to pannie młodej, można oglądać dekoracje ? - Zapytał Ky. Chłopak złapał mnie w tali i okręcił dookoła. Zupełnie wyleciało mi z głowy że dziś wieczorem będziemy już małżeństwem. To dlatego tak tu pachniało, chłopcy przeszli samych siebie. Na horyzoncie pojawił się Baoddai z Connor'em, obydwaj uśmiechnęli się na nasz widok. Zauważyłam że mistrz niesie w ręce jakąś skrzynkę. 
 - To suknia twojej matki, Mayu. - Wyjaśnił gdy już mi to wręczył. Patrzyłam na pudełko z rozdziawioną buzią, nie wiele wiedziałam o swojej mamie. Baoddai powiedział mi że była bardzo silna i że jestem do niej łudząco podobna. Kiedy tak stałam nawiedziła mnie wizja, pierwsza od trzech lat. Była niewyraźna, ale czułam w niej ból. Widziałam siebie samą, zakrwawioną, konającą w ramionach Ky'a.
 - Maya ? - Ocknęłam się na ziemi, Ky trzymał mnie za rękę zaniepokojony nagłą utratą przytomności. Uśmiechnęłam się do niego blado i usiadłam, nadal kręciło mi się w głowie.
 - Oto skutki, chodzenia w takim słońcu bez śniadania. - Zażartowałam. Chłopak rozluźnił się i kazał mi wracać na statek aby coś zjeść. Posłuchałam go i z skrzynką od Baoddai'a wróciłam do X-skypera. Zjadłam coś szybko i pobiegłam do pokoju aby zobaczyć suknie.
  Odetchnęłam z ulgą widząc że nie będę dzisiaj paradować w bufiastej kiecce z koronką. Suknia mojej mamy była bez ramiączek, sięgała do kolan. Była przewiewna z czego bardzo się ucieszyłam, w środku były jeszcze białe balerinki z małymi kryształkami. Były w sam raz, odłożyłam rzeczy na łóżko. 
  Nastał wieczór, przebrałam się w sukienkę i obejrzałam w lustrze. Włosy upięłam w kok, pozostawiając kilka pasemek które opadały mi delikatnie na policzki. W pokoju zrobiło się nagle zimniej w tyle mojego odbicia mignęła mi jakaś wysoka postać. Odwróciłam się i zamarłam, Lokar stał pod ścianą i patrzył na mnie przymrużonymi oczami. Zaczęłam wzrokiem szukać swojego X-readera, mój dziadek uśmiechnął się złośliwie i pomachał mi urządzeniem przed twarzą. Po czym szybko je zniszczył.
 - Czego tutaj szukasz ? - Warknęłam. Jad w moim głosie zniekształciła nutka strachu. Byłam bezbronna, Ky i Boomer byli już na dziedzińcu i czekali na mnie. 
 - Przyszedłem po to co moje. - Rzekł i w ciągu sekundy przerzucił mnie sobie przez ramie. Zniknęliśmy w duszącej fioletowej chmurze, zanim jednak to się stało usłyszałam krzyk. Ky stał w drzwiach mojego pokoju wściekły jak osa. Chciałam krzyknąć, ale wtedy znaleźliśmy się w wieży Lokar'a

KY

  Upadłem na kolana i walnąłem pięścią w ziemie, jak mogłem do tego dopuścić. Czemu zostawiłem ją samą, mogłem wiedzieć że tak się to skończy. Że Lokar, w końcu mi ją odbierze. Ktoś położył mi dłoń na ramieniu.  Boomer był tak samo wściekły jak ja. Szybko pozbierałem się do kupy, poszedłem do swojego pokoju aby się przebrać i wziąść swój X-reader. Razem z Boomem uwinęliśmy się w 10 minut. 
 - Nowa kryjówka Lokara, jest jakąś godzinę drogi stąd. - Poinformował mnie ojciec, gdy przedzieraliśmy się przez las. Prosiłem aby został, ale uparł się. Skinąłem oszczędnie głową, przed oczami zamajaczył mi obraz Mai. Była bez bronna, Lokar mógł by z nią zrobić wszystko.
 - Ky, zwolnij ! - Krzyknął za mną Boomer. Stanąłem i zacisnąłem dłonie w pięści.
 - Nie pozwolę, aby ten pajac mi ją zabrał. - Syknąłem i ruszyłem dalej. Nie przeszkadzało mi to że biegnie sprintem, napędzał mnie gniew i chęć zemsty. Chciałem jak najszybciej dorwać Lokar'a i rozszarpać go własnymi dłońmi. 
  Zwolniłem gdy przed nami pojawiła się jaskinia. Stanąłem jak wryty gdy usłyszałem krzyk Mai. Wskoczyłem na jedną skałę i zacząłem skakać dalej, dopóki nie znalazłem się na samej górze. Schowałem się za jednym z kamieni i zacząłem szukać Mai.
 - Nie. - Jęknąłem. Dziewczyna leżała zakrwawiona na ziemi, Lokar'a nigdzie nie było. Podbiegłem do niej i zacząłem badać puls. Ledwo oddychała, otworzyła oczy i uśmiechnęła się blado. Poczułem rwący ból w sercu. Najukochańsza osoba właśnie umierała na moich oczach. W oczach stanęły mi łzy, Maya ściągnęła brwi. Widziałem jak cierpi przy najmniejszym ruchu.
 - Nie płacz... Nie płacz. Wszystko będzie dobrze, kochanie. - Zanuciła cichutko. 
 - Nie umieraj, Maya. Błagam ! - zawyłem. Ująłem jej twarz. 
 - Kocham Cię, Ky. - Wyszeptała - Przysięgam że będę Cię Kochać już na wieki... - Zamknęła oczy. Widziałem że przestała oddychać. Rozległ się grzmot i z nieba zaczął padać deszcz. Chwyciłem Maye w ramiona i mocno przytuliłem do swojej piersi. Łzy ciekły mi ciurkiem i spływali po jej plecach.
 - Ja też Cię Kocham. - Wychlipiałem  - Na wieki. 




***


Stałem nad grobem Mai. Pochowaliśmy ją w jej ulubionym miejscu. Pod wiecznie kwitnącą wiśnią. Przed oczami wciąż miałem jej radosny uśmiech. Jej twarz prześladowała mnie każdej nocy, jej oczy, włosy... nie mogłem jej wyrzucić z umysłu. Bałem się że jeśli to zrobię to już nigdy do mnie nie wróci. Czasami słyszę jej głos. Moje i tak złamane serce, zaczyna mnie wtedy boleć jeszcze bardziej.
  Minął rok od tego wypadku. Przyniosłem Mai jej ulubione kwiaty i przykucnąłem obok drzewa. Ukryłem twarz w dłoniach. Przypomniałem sobie swój gniew jaki napędzał mnie gdy biegłem jej pomóc. Chciałem ją pomścić, ale Lokar zapadł się pod ziemie. Nikt go już nie widział. Tamtego wieczoru wraz z Mayą umarłem i ja. Jedyną rzeczą która trzymała mnie przy życiu byli moi bliscy. 
 - Wciąż Cię Kocham, Ky. - Usłyszałem cichy szept. Znowu jej głos, po policzkach zaczęły cieknąć mi łzy. Zupełnie jak wtedy, niebo przysłoniły ciemne chmury. Ciepły wiatr rozwiał mi włosy, zdawało mi się przez chwile że to Maya zesłała go na ziemie aby osuszyć mi łzy.
 - Ja Ciebie też, Maya. - Załkałem - Na wieki.
 - Boje się, tu jest tak ciemno. - ona również zaczęła płakać. Chciałem ją przytulić, pocieszyć ale nic nie mogłem zrobić. Byłem bezsilny, zupełnie jak wtedy gdy umierała w moich ramionach. Moja miłość, moje szczęś
cie zgasły na wieki. 
- Tam gdzie światłość i cień żyją w harmonii jest on. Pan życia i śmierci. Patrzy na ludzi z góry i płacze razem z nimi. Jestem u niego, cierpię wraz z nim. - Jęknąłem cicho. To nie pierwszy raz gdy mi to mówi. Wyjąłem z kieszeni jej naszyjnik i położyłem na ziemi. Maya zniknęła, zamilkła. Musiałem coś zrobić, musiałem ją uratować !




Na koniec dodaje jeszcze obrazki od Alex. Jej własne po przeróbce.