Maya
Od czasu mojej ceremonii minęły dwa tygodnie. Od tego czasu wiele się zmieniło. Cały swój czas spędzałam wśród Redakai'ów, by uczyć się wszystkiego co chcą mi przekazać. Muszę przyznać, że wiele rzeczy mi się podobało. Najbardziej lubiłam nauki Mistrza Quantus'a. On jako jedyny wydawał się taki normalny i naturalny. Mówił mi wszystko tak zrozumiale. W przeciwieństwie do innych on jako jedyny był dla mnie wyrozumiały. Nie naciskał, gdy coś szło mi źle i zawsze dawał dobre rady. Zupełnie tak jak kiedyś robił to Mistrz Boddai. Teraz Boddai strasznie się zmienił. Był bardzo surowy i stanowczy. Wymagał ode mnie bardzo dużo i gdy coś zrobiłam źle kazał mi robić jeszcze więcej. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Niestety nie tylko on się zmienił. Jako Wielka Mistrzyni cały swój czas poświęcałam na naukę i nie miałam czasu dla przyjaciół, a zwłaszcza Ky'a. Od czasu ceremonii nie zamieniliśmy prawie żadnego zdania. Tylko krótkie "cześć" i na tym kończyła się nasza rozmowa. Bardzo mi go brakowało. Naszych wspólnych spacerów, wygłupów, a przede wszystkim czasu który mogliśmy spędzić tylko we dwoje.
Dzisiaj miałam kolejną lekcję z Mistrzem Quantus'em. Mimo, że nie spałam najlepiej to czułam się świetnie. Szybko przebrałam się w swoje nowe szaty i zeszłam na dół. W kuchni był tylko Ky. Nie wiedziałam jak się zachować. Chłopak siedział ze spuszczoną głową i nawet nie zauważył kiedy weszłam. Czułam się głupio.
- Hej. - Powiedziałam cicho. Nie byłam nawet pewna czy mi odpowie.
- Cześć. - Mruknął. Teraz to już trochę przegiął. Ja się staram naprawić nasze relacje a on to olewa.
- Ky musimy porozmawiać. - Powiedziałam stanowczo. Chłopak nawet nie raczył się na mnie spojrzeć. - O nas. - Dodałam z lekkim wahaniem. Chłopak dopiero podniósł wzrok.
- Maya jeśli chcesz rozmawiać na temat naszego związku to później, bo teraz nie mam na to ochoty. - Nie wytrzymałam. Wstałam od stołu.
- Wiesz co?! Olewaj to sobie dalej, a później może już nie być związku do omówienia. - Warknęłam i wyszłam szybko na plac gdzie czekał na mnie Mistrz Quantus.
- Witaj Mayu, gotowa na kolejną lekcję? - Spytał jak zwykle tym swoim radosnym tonem. Mimowolnie uśmiechnęłam się do niego.
- Witaj Mistrzu. Czego będziesz mnie uczył dzisiaj? - Spytałam już trochę spokojniejsza.
- Chcę cię dzisiaj nauczyć opanowywać sztukę walki. - Odpowiedział spokojnie i ruszył ścieżką w stronę lasu. - Chodź Mayu. - Dodał. Ruszyłam za nim energicznym krokiem. Szliśmy przez jakiś czas ścieżką, potem zeszliśmy ze szlaku i w połowie drogi Mistrz Quantus zawiązał mi oczy przepaską. Gdy byliśmy już na miejscu pozwolił mi zdjąć z oczu przepaskę. To co zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach. Dookoła nas były ogromne góry, łąki i ogromny wodospad. Staliśmy gdzieś na skraju jednej z gór.
- Jak powiedziałem ci wcześniej chce cię nauczyć sztuki walki. Jednak nie myśl, że to będzie walka oparta na posługiwaniu się kairu. - Spojrzałam na niego zdziwiona. Nigdy nie uczyłam się walczyć bez pomocy kairu.
- Więc Mistrzu jaka to będzie walka?
- Walka w ręcz lub z pomocą zwykłej broni takiej jak miecz. - Teraz to mnie całkiem rozwalił. Ja mam walczyć mieczem? - Spokojnie Mayu. Wiem, że to dla ciebie coś nowego, ale musisz opanować i tą umiejętność. To jeden z twoich obowiązków. - Powiedział kładąc mi dłoń na ramieniu. Uśmiechnęłam się lekko. To przecież nie może być takie trudne.
- Zaczniemy od podstaw. Podczas walki masz tylko chwilę na zapamiętanie każdego szczegółu i najważniejszych rzeczy. Zawsze staraj się wykorzystać otoczenie, niech ono walczy za ciebie. Zawsze skupiaj się nie na tym co się dzieje wokół ciebie, lecz na swoim przeciwniku. Teraz zacznijmy trening. -Mistrz Quantus wręczył mi miecz. Był bardzo piękny. Starannie rzeźbiony, czarny i lśniący. Idealnie mi się nim ćwiczyło. Przez najbliższe kilka godzin starałam się opanować techniki których uczył mnie Quantus i całkiem nieźle mi to wychodziło. Gdy w końcu mieliśmy przerwę, mogłam odetchnąć z ulgą.
- Widzę, że coś cię trapi Mayu. Co to takiego? - Westchnęłam ciężko. Nie chciałam mu o tym opowiadać, bo uznał by to za dziecinne zabawy, którymi nie powinna przejmować się Wielka Mistrzyni. Jednak coś mi podpowiedziało, że jednak Quantus mnie zrozumie.
- Widzisz Mistrzu chodzi o Ky'a. - Powiedziałam cicho.
- Mayu miłość nigdy nie jest łatwa. Jeśli kogoś kochasz, chcesz z nim być bez względu na to co zrobi i jaki jest. Jeśli teraz macie z Ky'em jakieś problemy, to tylko dowód na to, że jednak obydwoje chcecie uczynić wasz związek idealnym. Pamiętaj jednak, nic na siłę. Jeśli zaczniesz za bardzo naciskać możecie tego nie wytrzymać. Miłość potrzebuje czasu - Po jego słowach poczułam się trochę inaczej. Nie byłam zła, ani rozdrażniona. Szczerze mówiąc Mistrz Quantus miał racje. Nie mogę naciskać. Muszę dać sobie czas na przemyślenie kilku spraw a w tedy wszystko się ułoży. Z transu wyrwał mnie głos Mistrza.
- Mayu, dzisiaj poznałaś podstawy walki, ale to nie wystarczy. Musisz mieć prawdziwego przeciwnika.
- Ale kogo? - Spytałam. Wątpiłam, że będzie to Ky lub Boomer i Akkie.
- Może na przykład mnie. - Usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się szybko. To niemożliwe.
- Ekayon!...
wtorek, 17 września 2013
środa, 11 września 2013
Wielka Mistrzyni
Maya
- Co to takiego mistrzu? - Spytał Ky. Boddai uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie.
- Maya to dotyczy ciebie. - Powiedział i wraz z innymi Redakai'ami zaprowadził mnie do miejsca ich narad.
- Dobrze, może mi ktoś w końcu powiedzieć co się dzieje? - Spytałam zniecierpliwiona i zdziwiona.
- Maya wraz z innymi Redakai'ami podjęliśmy decyzje, która na pewno ci się spodoba i na pewno będziesz bardzo zadowolona. - Powiedział i spojrzał na Qantusa. - Mistrzu Qantusie powiedz jej. - Starszy mężczyzna spojrzał na mnie.
- Mayu twoje poświęcenie podczas walki dało nam do zrozumienia jak wielką wojowniczką jesteś i jak wiele jesteś w stanie poświęcić by uratować swoich przyjaciół i innych ludzi. Na naszej ostatniej naradzie postanowiliśmy przyznać ci tytuł Wielkiej Mistrzyni. Jest to ogromne wyróżnienie i kolejny krok na drodze do zostania Redakai'em. - Powiedział a mnie normalnie zamurowało. Ja mam zostać Wielką Mistrzynią? To nie może się dziać na prawdę. Spojrzałam zszokowana na mojego mistrza. Myślałam, że powie mi coś więcej, ale on tylko uśmiechnął się porozumiewawczo.
- Twoja uroczystość odbędzie się za dwa dni. - Powiedział Atoch zwracając tym moją uwagę.
- Ja....ja nie wiem co powiedzieć. - Wykrztusiłam po dłuższej chwili.
- Spokojnie Mayu. Wiemy, że jest to dla ciebie coś nowego i zaskakującego, ale jesteśmy pewni, że dasz sobie z tym radę. Teraz wróć do pokoju musisz być wypoczęta. - Odpowiedział Boddai i odprowadził mnie do drzwi. Gdy byłam w swoim pokoju położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Chciałam sobie wyobrazić jak to wszystko będzie wyglądało i co na to powiedzą moi przyjaciele. Jak zareaguje Ky, gdy dowie się, że otrzymałam wyższy tytuł od niego? Wszystkie pytania strasznie mnie nurtowały i nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Gdy się obudziłam był wieczór. No pięknie Maya przespałaś cały dzień. - Pomyślałam i ociężale wstałam z łóżka. Wyszłam na plac żeby się przewietrzyć i przemyśleć to co powiedział mi dzisiaj Boddai, a może to był tylko mój sen? Zastanawiałam się nad tym, ale jednak nie było co do tego wątpliwości. To była prawda. Szłam przez plac do mojej kryjówki. Chciałam pobyć sama ze swoimi myślami. Usiadłam na chłodnej trawie. Teraz gdy już wszystko jest skończone, a Lokar nie żyje nasze życie potoczy się zupełnie inaczej. Nie będzie już kairu do zebrania, nie będzie walk z e-teens'ami, nie będzie nas. Wojowników kairu. Nasze drogi na pewno się rozejdą, każdy pójdzie w swoją stronę. Tylko co będzie ze mną? Mistrz Boddai nie będzie się wiecznie mną zajmował. W końcu i ja będę musiała opuścić klasztor i ułożyć swoje własne życie. Zawiał zimny wiatr. Zadrżałam z zimna.
- Wiesz, że siedzenie w taką pogodę na dworze to nie najlepszy pomysł. - Powiedział i podszedł bliżej. Usiadł obok mnie i objął mnie mocno. Bez zastanowienia wtuliłam się w niego.
- Czemu siedziałaś tu sama? - Spytał po chwili.
- Chciałam przemyśleć kilka spraw, które mogą całkiem odmienić nasze życie. - Powiedziałam cicho. Ky spojrzał na mnie zdziwiony. Chyba nie do końca rozumiał o co mi chodziło.
- Nieważne. - Dodałam po chwili. Chłopak uśmiechnął się do mnie.Po chwili zadał kolejne pytanie.
- Po co wezwali cię Redakai'owie? - Wiedziałam, że o to spyta. Za dobrze go znałam.
- Chcieli mi przekazać coś bardzo ważnego. - Powiedziałam tajemniczo. - Ale tego dowiesz się za dwa dni. - Dodałam widząc jego zbolałą minę. Pocałowałam go lekko.
- Wracajmy do klasztoru, zimno tu. - Chłopak nawet nie protestował. Po chwili oboje byliśmy w ciepłym klasztorze. Ky odprowadził mnie do pokoju.
- Śpij dobrze. - Powiedział całując mnie na pożegnanie. Zamknęłam drzwi i znów położyłam się do łóżka. Mimo, że przespałam cały dzień to i tak byłam cały czas zmęczona. Czyżby to chodziło o moją brakującą cząstkę? Czy już cały czas będę się tak czuła? Pomimo, że chciałam poznać odpowiedzi na moje pytania, położyłam się spać. Byłam zbyt zmęczona by teraz nad ty myśleć.
Dwa dni później....
W końcu nadszedł ten dzień. Dzisiaj mam otrzymać tytuł Wielkiej Mistrzyni. Co prawda strasznie się denerwuje, ale to w końcu nic wielkiego. Dobrze, że chociaż będą przy mnie przyjaciele.
Po śniadaniu szybko wróciłam do swojego pokoju i zaczęłam się szykować. Z każdą chwilą mój lęk stawał się coraz większy. Maya weź się w garść. Pomyślałam i znów zakręciłam się po pokoju. Czego ja się tak w ogóle boje? Usiadłam przy lustrze.
- Jak dalej będziesz tak świrować to nici z twojej ceremonii. - Ky stał oparty o framugę drzwi. Ten to umie pocieszać ludzi.
- Dzięki.- Mruknęłam i odwróciłam się z powrotem do lustra. Chłopak po chwili znalazł się przy mnie i położył dłonie na moich ramionach.
- Nie masz się czym denerwować. Wszystko pójdzie świetnie a ty zyskasz dzisiaj drugi najważniejszy tytuł tuż po Redakai'ach. - Szepnął mi do ucha i delikatnie pocałował w policzek. - A teraz chodź, bo zaraz się zacznie. - Powiedział i wziął mnie za rękę. Już po chwili byliśmy na placu. Wszystko wyglądało tak elegancko i schludnie. Przede mną stali Redakai'owie. Podeszłam do nich i rozpoczęła się ceremonia. Qantus wygłosił długą mowę na temat bycie wielkim wojownikiem, że tylko nieliczni uzyskali tytuł Wielkiego Mistrza, a ja jako jedyna dziewczyna otrzymałam tytuł Wielkiej Wojowniczki. Na końcu dostałam nowe szaty. Był to srebrno-szary kostium. Dostałam też nową odznakę. Nie różniła się za bardzo od tej starej. Jedyną zmianą był kolor. Moja był teraz niebieska. Po długim czasie ceremonia wreszcie dobiegła końca. Teraz już nie byłam tą samą małą wojowniczką kairu. Teraz była dorosłą i potężną Wielką Mistrzynią.
Tak, może na wstępie ogromne przeprosiny za długą przerwę. Wiem, że musieliście trochę poczekać na ten rozdział, ale szkoła już mnie wykańcza, a dopiero co się zaczęła -,-" Tsa... nie ma to jak nauka... Ale znalazłam dzisiaj chwilę czasu. Napisałam rozdział specjalnie dla was. Mam nadzieje, że się wam spodoba.
Kamila =D
- Co to takiego mistrzu? - Spytał Ky. Boddai uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie.
- Maya to dotyczy ciebie. - Powiedział i wraz z innymi Redakai'ami zaprowadził mnie do miejsca ich narad.
- Dobrze, może mi ktoś w końcu powiedzieć co się dzieje? - Spytałam zniecierpliwiona i zdziwiona.
- Maya wraz z innymi Redakai'ami podjęliśmy decyzje, która na pewno ci się spodoba i na pewno będziesz bardzo zadowolona. - Powiedział i spojrzał na Qantusa. - Mistrzu Qantusie powiedz jej. - Starszy mężczyzna spojrzał na mnie.
- Mayu twoje poświęcenie podczas walki dało nam do zrozumienia jak wielką wojowniczką jesteś i jak wiele jesteś w stanie poświęcić by uratować swoich przyjaciół i innych ludzi. Na naszej ostatniej naradzie postanowiliśmy przyznać ci tytuł Wielkiej Mistrzyni. Jest to ogromne wyróżnienie i kolejny krok na drodze do zostania Redakai'em. - Powiedział a mnie normalnie zamurowało. Ja mam zostać Wielką Mistrzynią? To nie może się dziać na prawdę. Spojrzałam zszokowana na mojego mistrza. Myślałam, że powie mi coś więcej, ale on tylko uśmiechnął się porozumiewawczo.
- Twoja uroczystość odbędzie się za dwa dni. - Powiedział Atoch zwracając tym moją uwagę.
- Ja....ja nie wiem co powiedzieć. - Wykrztusiłam po dłuższej chwili.
- Spokojnie Mayu. Wiemy, że jest to dla ciebie coś nowego i zaskakującego, ale jesteśmy pewni, że dasz sobie z tym radę. Teraz wróć do pokoju musisz być wypoczęta. - Odpowiedział Boddai i odprowadził mnie do drzwi. Gdy byłam w swoim pokoju położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Chciałam sobie wyobrazić jak to wszystko będzie wyglądało i co na to powiedzą moi przyjaciele. Jak zareaguje Ky, gdy dowie się, że otrzymałam wyższy tytuł od niego? Wszystkie pytania strasznie mnie nurtowały i nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Gdy się obudziłam był wieczór. No pięknie Maya przespałaś cały dzień. - Pomyślałam i ociężale wstałam z łóżka. Wyszłam na plac żeby się przewietrzyć i przemyśleć to co powiedział mi dzisiaj Boddai, a może to był tylko mój sen? Zastanawiałam się nad tym, ale jednak nie było co do tego wątpliwości. To była prawda. Szłam przez plac do mojej kryjówki. Chciałam pobyć sama ze swoimi myślami. Usiadłam na chłodnej trawie. Teraz gdy już wszystko jest skończone, a Lokar nie żyje nasze życie potoczy się zupełnie inaczej. Nie będzie już kairu do zebrania, nie będzie walk z e-teens'ami, nie będzie nas. Wojowników kairu. Nasze drogi na pewno się rozejdą, każdy pójdzie w swoją stronę. Tylko co będzie ze mną? Mistrz Boddai nie będzie się wiecznie mną zajmował. W końcu i ja będę musiała opuścić klasztor i ułożyć swoje własne życie. Zawiał zimny wiatr. Zadrżałam z zimna.
- Wiesz, że siedzenie w taką pogodę na dworze to nie najlepszy pomysł. - Powiedział i podszedł bliżej. Usiadł obok mnie i objął mnie mocno. Bez zastanowienia wtuliłam się w niego.
- Czemu siedziałaś tu sama? - Spytał po chwili.
- Chciałam przemyśleć kilka spraw, które mogą całkiem odmienić nasze życie. - Powiedziałam cicho. Ky spojrzał na mnie zdziwiony. Chyba nie do końca rozumiał o co mi chodziło.
- Nieważne. - Dodałam po chwili. Chłopak uśmiechnął się do mnie.Po chwili zadał kolejne pytanie.
- Po co wezwali cię Redakai'owie? - Wiedziałam, że o to spyta. Za dobrze go znałam.
- Chcieli mi przekazać coś bardzo ważnego. - Powiedziałam tajemniczo. - Ale tego dowiesz się za dwa dni. - Dodałam widząc jego zbolałą minę. Pocałowałam go lekko.
- Wracajmy do klasztoru, zimno tu. - Chłopak nawet nie protestował. Po chwili oboje byliśmy w ciepłym klasztorze. Ky odprowadził mnie do pokoju.
- Śpij dobrze. - Powiedział całując mnie na pożegnanie. Zamknęłam drzwi i znów położyłam się do łóżka. Mimo, że przespałam cały dzień to i tak byłam cały czas zmęczona. Czyżby to chodziło o moją brakującą cząstkę? Czy już cały czas będę się tak czuła? Pomimo, że chciałam poznać odpowiedzi na moje pytania, położyłam się spać. Byłam zbyt zmęczona by teraz nad ty myśleć.
Dwa dni później....
W końcu nadszedł ten dzień. Dzisiaj mam otrzymać tytuł Wielkiej Mistrzyni. Co prawda strasznie się denerwuje, ale to w końcu nic wielkiego. Dobrze, że chociaż będą przy mnie przyjaciele.
Po śniadaniu szybko wróciłam do swojego pokoju i zaczęłam się szykować. Z każdą chwilą mój lęk stawał się coraz większy. Maya weź się w garść. Pomyślałam i znów zakręciłam się po pokoju. Czego ja się tak w ogóle boje? Usiadłam przy lustrze.
- Jak dalej będziesz tak świrować to nici z twojej ceremonii. - Ky stał oparty o framugę drzwi. Ten to umie pocieszać ludzi.
- Dzięki.- Mruknęłam i odwróciłam się z powrotem do lustra. Chłopak po chwili znalazł się przy mnie i położył dłonie na moich ramionach.
- Nie masz się czym denerwować. Wszystko pójdzie świetnie a ty zyskasz dzisiaj drugi najważniejszy tytuł tuż po Redakai'ach. - Szepnął mi do ucha i delikatnie pocałował w policzek. - A teraz chodź, bo zaraz się zacznie. - Powiedział i wziął mnie za rękę. Już po chwili byliśmy na placu. Wszystko wyglądało tak elegancko i schludnie. Przede mną stali Redakai'owie. Podeszłam do nich i rozpoczęła się ceremonia. Qantus wygłosił długą mowę na temat bycie wielkim wojownikiem, że tylko nieliczni uzyskali tytuł Wielkiego Mistrza, a ja jako jedyna dziewczyna otrzymałam tytuł Wielkiej Wojowniczki. Na końcu dostałam nowe szaty. Był to srebrno-szary kostium. Dostałam też nową odznakę. Nie różniła się za bardzo od tej starej. Jedyną zmianą był kolor. Moja był teraz niebieska. Po długim czasie ceremonia wreszcie dobiegła końca. Teraz już nie byłam tą samą małą wojowniczką kairu. Teraz była dorosłą i potężną Wielką Mistrzynią.
Tak, może na wstępie ogromne przeprosiny za długą przerwę. Wiem, że musieliście trochę poczekać na ten rozdział, ale szkoła już mnie wykańcza, a dopiero co się zaczęła -,-" Tsa... nie ma to jak nauka... Ale znalazłam dzisiaj chwilę czasu. Napisałam rozdział specjalnie dla was. Mam nadzieje, że się wam spodoba.
Kamila =D
środa, 4 września 2013
Niespodzianka Redakai'ów
Maya
Gdy Boddai i Connor już wyszli w końcu miałam czas by wszystko przemyśleć. Nie mogłam uwierzyć, że straciłam cząstkę siebie. Jak to w ogóle możliwe? Czy uda mi się w końcu do tego przyzwyczaić?
Nie mogłam dłużej nad tym myśleć, bo do pokoju wszedł Ky. W środku aż mnie coś zabolało, gdy zobaczyłam jego minę. Westchnęłam cicho. Chłopak podszedł do mnie i usiadł obok. Spojrzałam w jego niebieskie oczy. Był na prawdę zmartwiony.
- Powiedzieli ci już? - Spytał po chwili. Lekko kiwnęłam głową. Chłopak złapał mnie za rękę.
- Jak długo już o tym wiesz? - Spytałam. Ky westchnął ciężko.
- Dzień po bitwie wiedzieliśmy już wszyscy. - Powiedział i znów złapał mnie za rękę. - Ale teraz to nie ważne. Cieszę się, że znów mam cię przy sobie. - Dodał po czym znów mnie mocno przytulił. Odwzajemniłam jego gest i pocałowałam go w policzek.
- Dziękuje. - Szepnęłam nadal w jego objęciach.
Zebranie Redakai'ów
- A więc mistrzu Quantusie wszystko jest już postanowione. - Powiedział Atoch.
- Tak, teraz wiem już na pewno, że tylko tak szlachetny wojownik kairu zasługuje na ten tytuł. - Odpowiedział najstarszy z mistrzów, na co reszta mu przytaknęła. Boddai uśmiechnął się lekko. Wiedział, że ta niespodzianka zaskoczy uczniów i na pewno jeden z nich ucieszy się z nowego tytułu.
- Dobrze nie ma więc na co czekać. Ruszajmy by powiadomić o tym naszych wojowników. - Zabrał głos Connor. Wszyscy Redakai'owi zebrali się i już po kilku chwilach byli w klasztorze.
Ky
Siedziałem z Mayą jeszcze przez jakiś czas, gdy do pokoju wparował Boomer mówiąc, że zjawili się Redakai'owie i mają dla nas ważną wiadomość. Spojrzałem zdezorientowany na Maye, ale ona pokiwała głową na znak, że też nic nie wie. Oboje wyszliśmy z jej pokoju i skierowaliśmy się w stronę placu.
- Myślisz, że to coś ważnego? - Spytałem trochę zmartwiony. Nie byłem pewien co takiego chcą Redakai'owie.
- Pewnie będą chcieli dać mi jakąś karę lub wyrzucą mnie z klasztoru za mój ostatni wybryk. - Odpowiedziała załamana. Było mi jej szkoda i nie chciałem by się nie potrzebnie martwiła.
- Nawet tak nie mów. Jeśli ciebie wyrzucą z klasztoru to ja też odejdę. - Powiedziałem poważnie ściskając dłoń Mayi. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i pocałowała mnie. Po chwili byliśmy już na placu. Stali tam wszyscy wraz z Boomer'em i moim ojcem. Zdziwiło mnie to, że byli tacy uśmiechnięci. Skąd taki dobry humor? Nie miałem czasu się nad tym zastanawiać, bo mistrz Boddai zabrał głos.
- Kochani wojownicy mamy dla was wspaniałą niespodziankę...
Tsa...wiem krótko, ale to dla tego, że zabrakło mi czasu na poprawki i tak dalej. Rozdział długo wyczekiwany, ale następny pojawi się szybciej... ;) To chyba tyle na dzisiaj do usłyszenia niedługo =D
Kamila :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)