Maya
Od czasu mojej ceremonii minęły dwa tygodnie. Od tego czasu wiele się zmieniło. Cały swój czas spędzałam wśród Redakai'ów, by uczyć się wszystkiego co chcą mi przekazać. Muszę przyznać, że wiele rzeczy mi się podobało. Najbardziej lubiłam nauki Mistrza Quantus'a. On jako jedyny wydawał się taki normalny i naturalny. Mówił mi wszystko tak zrozumiale. W przeciwieństwie do innych on jako jedyny był dla mnie wyrozumiały. Nie naciskał, gdy coś szło mi źle i zawsze dawał dobre rady. Zupełnie tak jak kiedyś robił to Mistrz Boddai. Teraz Boddai strasznie się zmienił. Był bardzo surowy i stanowczy. Wymagał ode mnie bardzo dużo i gdy coś zrobiłam źle kazał mi robić jeszcze więcej. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Niestety nie tylko on się zmienił. Jako Wielka Mistrzyni cały swój czas poświęcałam na naukę i nie miałam czasu dla przyjaciół, a zwłaszcza Ky'a. Od czasu ceremonii nie zamieniliśmy prawie żadnego zdania. Tylko krótkie "cześć" i na tym kończyła się nasza rozmowa. Bardzo mi go brakowało. Naszych wspólnych spacerów, wygłupów, a przede wszystkim czasu który mogliśmy spędzić tylko we dwoje.
Dzisiaj miałam kolejną lekcję z Mistrzem Quantus'em. Mimo, że nie spałam najlepiej to czułam się świetnie. Szybko przebrałam się w swoje nowe szaty i zeszłam na dół. W kuchni był tylko Ky. Nie wiedziałam jak się zachować. Chłopak siedział ze spuszczoną głową i nawet nie zauważył kiedy weszłam. Czułam się głupio.
- Hej. - Powiedziałam cicho. Nie byłam nawet pewna czy mi odpowie.
- Cześć. - Mruknął. Teraz to już trochę przegiął. Ja się staram naprawić nasze relacje a on to olewa.
- Ky musimy porozmawiać. - Powiedziałam stanowczo. Chłopak nawet nie raczył się na mnie spojrzeć. - O nas. - Dodałam z lekkim wahaniem. Chłopak dopiero podniósł wzrok.
- Maya jeśli chcesz rozmawiać na temat naszego związku to później, bo teraz nie mam na to ochoty. - Nie wytrzymałam. Wstałam od stołu.
- Wiesz co?! Olewaj to sobie dalej, a później może już nie być związku do omówienia. - Warknęłam i wyszłam szybko na plac gdzie czekał na mnie Mistrz Quantus.
- Witaj Mayu, gotowa na kolejną lekcję? - Spytał jak zwykle tym swoim radosnym tonem. Mimowolnie uśmiechnęłam się do niego.
- Witaj Mistrzu. Czego będziesz mnie uczył dzisiaj? - Spytałam już trochę spokojniejsza.
- Chcę cię dzisiaj nauczyć opanowywać sztukę walki. - Odpowiedział spokojnie i ruszył ścieżką w stronę lasu. - Chodź Mayu. - Dodał. Ruszyłam za nim energicznym krokiem. Szliśmy przez jakiś czas ścieżką, potem zeszliśmy ze szlaku i w połowie drogi Mistrz Quantus zawiązał mi oczy przepaską. Gdy byliśmy już na miejscu pozwolił mi zdjąć z oczu przepaskę. To co zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach. Dookoła nas były ogromne góry, łąki i ogromny wodospad. Staliśmy gdzieś na skraju jednej z gór.
- Jak powiedziałem ci wcześniej chce cię nauczyć sztuki walki. Jednak nie myśl, że to będzie walka oparta na posługiwaniu się kairu. - Spojrzałam na niego zdziwiona. Nigdy nie uczyłam się walczyć bez pomocy kairu.
- Więc Mistrzu jaka to będzie walka?
- Walka w ręcz lub z pomocą zwykłej broni takiej jak miecz. - Teraz to mnie całkiem rozwalił. Ja mam walczyć mieczem? - Spokojnie Mayu. Wiem, że to dla ciebie coś nowego, ale musisz opanować i tą umiejętność. To jeden z twoich obowiązków. - Powiedział kładąc mi dłoń na ramieniu. Uśmiechnęłam się lekko. To przecież nie może być takie trudne.
- Zaczniemy od podstaw. Podczas walki masz tylko chwilę na zapamiętanie każdego szczegółu i najważniejszych rzeczy. Zawsze staraj się wykorzystać otoczenie, niech ono walczy za ciebie. Zawsze skupiaj się nie na tym co się dzieje wokół ciebie, lecz na swoim przeciwniku. Teraz zacznijmy trening. -Mistrz Quantus wręczył mi miecz. Był bardzo piękny. Starannie rzeźbiony, czarny i lśniący. Idealnie mi się nim ćwiczyło. Przez najbliższe kilka godzin starałam się opanować techniki których uczył mnie Quantus i całkiem nieźle mi to wychodziło. Gdy w końcu mieliśmy przerwę, mogłam odetchnąć z ulgą.
- Widzę, że coś cię trapi Mayu. Co to takiego? - Westchnęłam ciężko. Nie chciałam mu o tym opowiadać, bo uznał by to za dziecinne zabawy, którymi nie powinna przejmować się Wielka Mistrzyni. Jednak coś mi podpowiedziało, że jednak Quantus mnie zrozumie.
- Widzisz Mistrzu chodzi o Ky'a. - Powiedziałam cicho.
- Mayu miłość nigdy nie jest łatwa. Jeśli kogoś kochasz, chcesz z nim być bez względu na to co zrobi i jaki jest. Jeśli teraz macie z Ky'em jakieś problemy, to tylko dowód na to, że jednak obydwoje chcecie uczynić wasz związek idealnym. Pamiętaj jednak, nic na siłę. Jeśli zaczniesz za bardzo naciskać możecie tego nie wytrzymać. Miłość potrzebuje czasu - Po jego słowach poczułam się trochę inaczej. Nie byłam zła, ani rozdrażniona. Szczerze mówiąc Mistrz Quantus miał racje. Nie mogę naciskać. Muszę dać sobie czas na przemyślenie kilku spraw a w tedy wszystko się ułoży. Z transu wyrwał mnie głos Mistrza.
- Mayu, dzisiaj poznałaś podstawy walki, ale to nie wystarczy. Musisz mieć prawdziwego przeciwnika.
- Ale kogo? - Spytałam. Wątpiłam, że będzie to Ky lub Boomer i Akkie.
- Może na przykład mnie. - Usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się szybko. To niemożliwe.
- Ekayon!...
Super czekam na nexty :3 nie wiresz jak vdługo. Na niego czkałam :3
OdpowiedzUsuńKrólowa Sucharów Echo
Ta daaaa ! Dobre z tym mieczem . Widze że nie masz zamiaru kończyć historii :D No to good luck .
OdpowiedzUsuńRoxy The Beast
Jak ja się naczekałam, fajnie że złapała Cię wena. Mi pisanie nie idzie, bo nie mogę się skupić na Redakai ani na Randym, więc założyłam jeszcze jednego bloga. Teraz cały czas oglądam Max Steel ( po holendersku ) i nie mogę się od tego uwolnić. Rozdział zarąbisty, życzę dalszych sukscesów.
OdpowiedzUsuńAlex :*
Zajebiscie kamilko zajebiscie
OdpowiedzUsuńpierdole nie ten nick magda to ja ^^
OdpowiedzUsuń