Ky
Widząc minę mistrza Boddai'a od razu spostrzegłem się, że to nie będzie miła rozmowa. I nie myliłem się. Boddai spojrzał wyczekująco na Maye. Czułem, że dziewczyna zrobiła się spięta. Nie wiedziałem o co chodzi. przecież Maya i mistrz Boddai są dla siebie jak rodzina, a teraz patrzą na siebie jakby byli wrogami.
- Maya musimy porozmawiać. - Z zamyśleń wyrwał mnie głos mistrza. Spojrzałem na Maye, dziewczyna chyba nie miała zamiaru iść.
- Ky możesz już iść. - Tym razem zwrócił się do mnie. Dziwnie się poczułem. Jednak niechętnie musiałem odejść. Maya chciała mnie zatrzymać, ale mistrz dał mi do zrozumienia, że na mnie już pora. Posłałem dziewczynie lekki uśmiech i poszedłem do siebie. Zastanawiałem się dlaczego Maya tak zareagowała na tą rozmowę z Boddai'em. W końcu to jej prawie dziadek, a teraz jeszcze odzyskała mamę. Wszystko powinno być idealnie. No właśnie... powinno być, jednak nie jest. Maya też mi nic nie powiedziała o jakiejś kłótni, więc nie za bardzo wiem od czego zacząć. Jedynym rozwiązaniem jest rozmowa z Mayą lub jej mamą, ale przecież nie pójdę do Leanny, to będzie dziwne. Może po prostu poczekam na Maye. W końcu ta jej rozmowa z Boddai'em nie będzie trwała wiecznie? Na razie pójdę do Boomer'a i razem zagramy w tą jego nową grę.
Maya
Nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać z Boddai'em. Bo przecież po co? Żeby znów mi mówił, że zniszczenie mrocznego kairu nie będzie miało na mnie wpływu. Jasne. Powoli udaliśmy się do jego samotni. Przez całą drogę milczałam, zresztą na miejscu też siedziałam cicho. Nie chciałam znów się z nim kłócić tylko dlatego, że on ma jakiś błędny pomysł. Usiedliśmy na podłodze w pozycji do medytacji. Boddai zmierzył mnie wzrokiem. Ja nadal milczałam. Żałowałam, że Ky nie jest tu ze mną. W końcu będę musiała mu powiedzieć o czym rozmawiałam z Boddai'em. Jednak gdy mu to powiem to wścieknie się na mistrza tak samo jak ja, albo i jeszcze gorzej.
- Przemyślałaś całą sytuację? - Spytał Boddai po długiej chwili ciszy.
- Tu nie ma nad czym się zastanawiać. Nie możesz zniszczyć mrocznego kairu. Musi być inny sposób. - Powiedziałam już lekko zdenerwowana. Boddai westchnął ciężko.
- Gdyby był inny sposób to na pewno bym go wykorzystał. Jednak go nie ma i to jest jedyna słuszna decyzja. - Powiedział a ja czułam jak narasta we mnie złość.
- Dla ciebie słuszną decyzją jest narażenie mnie? - Spytałam zła.
- To jedyny sposób. Poza tym, nie wiadomo czy to zadziała na ciebie tak samo jak na Lokar'a. Musimy spróbować.
- Jedyny sposób, jedyny sposób! - Krzyknęłam wstając na równe nogi. - Ciekawe jak ty byś się czuł gdyby to twoje życie było narażone przez bliską ci osobę! - Wysyczałam wściekła. Już chciałam wyjść z jego samotni. Gdy on jeszcze coś dodał.
- Gdybyś odeszła z klasztoru tak jak zamierzałaś wcześniej nie miałabyś takich problemów. - Powiedział a ja poczułam jak coś w środku we mnie pękło. Jak mój własny mistrz mógł coś takiego powiedzieć. Wyszłam z jego samotni nic już nie mówiąc. Mam go serdecznie dość. Czasem zastanawiam się dlaczego nie mogłam urodzić się w normalnej rodzinie. Nie byłabym wtedy wojowniczką kairu i nie musiałabym przez to wszystko przechodzić. No właśnie nie byłoby tego wszystkiego, ale nie poznałabym też Ky'a. Chociaż on przeze mnie też cierpi. Może Boddai faktycznie ma racje i powinnam była odejść z klasztoru gdy miałam okazje...Przestań! Krzyknęłam na siebie w myślach. Nie mogę w ten sposób myśleć. Zresztą na pewno jest jakiś inny sposób by pokonać Lokar'a. Nie koniecznie zniszczenie mrocznego kairu. Może rzecz tkwi w czymś zupełnie innym. Sama nie wiem. Gdy szłam przez plac miałam wizję była niezbyt wyraźna, ale dało się z niej zrozumieć kilka rzeczy. Widziałam siebie i Lokar'a po jednej stronie oraz braci Hiverax. Byli tam również Boddai, moja mama, Boomer, Akkie i Ky, ale oni byli po drugiej stronie. Na tym wizja się skończyła. Tylko co to miało znaczyć? Przecież nie przejdę na stronę Lokar'a. To na pewno nie. Jedynie wiem, że Hiverax znów dla niego pracują, ale to nie jest żadne pocieszenie. Nagle poczułam jak robi mi się znów słabo. Tym razem to jednak nie była wizja. Ja po prostu zemdlałam na środku placu.
Lokar
Nareszcie wróciłem. Teraz gdy jestem w pełni sił mogę zemścić się na Boddai'u i drużynie Stax. Jestem tak ściekły, że nic mnie nie powstrzyma.Tak długo na to czekałem, ale w końcu się opłaciło. Mam przy sobie swoją drużynę Hiverax i mroczną wersję mojej wnuczki. Już nic mnie nie powstrzyma by podbić cały świat i przejąć nad nim kontrolę. Czas zapłaty nadchodzi...
Rozdział świetny! Błagam napisz następny rozdział jak najszybciej! Nie mogę się doczekać. Ciekawe, czy Maya powie swojemu chłopakowi, a jeśli tak to jak on zareaguje i co miała oznaczać ta wizja?
OdpowiedzUsuńJiiiiiiiii!!! Już jest już jest! Jestem tak samo podjarana i ciekawa jak użytkowniczka powyżej. Będę czekać na next. :D
OdpowiedzUsuńPozdr. ^v^/
O ja :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next ^_^
Ciekawe czy ky się dowie o co poszło bodai'owi i mayi. Ale rozdział świetny i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuperowy jak zawsze, czekam na następny!!!!!! :D
OdpowiedzUsuń