Ky
Napędzał mnie niewyobrażalny gniew. Chciałem jak najszybciej dopaść Lokar'a i załatwić go raz na zawsze. Nic mnie już nie powstrzyma, by go zniszczyć. Nie po tym co zrobił Mayi. Zbliżaliśmy się właśnie do miejsca gdzie miała rozegrać się ostateczna bitwa. Co prawda Antarktyda to nie jest wymarzona okolica, ale nie ma innej opcji. Gdy byliśmy już na miejscu widzieliśmy jak zbliżają się nasi wrogowie. Spojrzałem na Lokar'a. On bezczelnie się uśmiechał. W takiej chwili. Miałem ochotę rzucić się na niego z pięściami, ale się powstrzymałem. Boddai i mój ojciec ustalali coś między sobą, a ja z Boomer'em i Akkie staliśmy z boku. Nie byłem pewien jak my mamy ich pokonać. Nas jest tylko piątka przeciwko Lokar'owi, Leannie, Hiverax'om i mrocznej Mayi. Zacisnąłem mocniej pięści. Poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłem się. Stał za mną Boomer i Akkie.
- Spokojnie stary, pokonamy ich. - Powiedział dodając mi otuchy. Uśmiechnąłem się nerwowo. Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Zauważyłem, że Boddai i ojciec stają przed nami. Spojrzałem przed nich. No tak Lokar już jest gotów do atku.
- Bądźcie ostrożni i nie poddawajcie się. Od tej walki zależy nasza przyszłość. - Powiedział Boddai. Wszyscy kiwnęliśmy porozumiewawczo i wyjęliśmy swoje x-readery.
- Szykujcie się. - Zaczął mój ojciec Stanęliśmy w pozycji bojowej. To samo zrobili tamci. - Teraz! - Krzyknął. Wszyscy ruszyliśmy do przodu. Nie ma już odwrotu. Zaczęła się ostateczna bitwa.
Narrator
Zaczęło się wielkie stracie. Choć obie strony były dobrze przygotowane do tej walki. Trudno było zaskoczyć swoich przeciwników nowymi sztuczkami. W walce brał udział każdy, prócz jednej osoby. Lokar. Jako jedyny stał i przyglądał si swemu dziełu. Dobrze wiedział, że wygra tą walkę. Nie miał go już kto powstrzymać. Boddai nie miał tyle mocy, Connor Stax tak samo. Jedyną osobą do tego zdolną była jego wnuczka, ale Maya nie żyła. Tak przynajmniej myślał. Nie wiedział jednak jak bardzo się mylił.
Walka trwała w nieskończoność Lokar miał już dość ciągłego patrzenia jak pomimo przewagi liczebnej on i jego drużyna przegrywają. Nie mógł do tego dopuścić. W jednej chwili ruszył z miejsca i jeden po drugim powalał swoich przeciwników bez najmniejszego wysiłku. Na końcu zostali mu Connor Stax i jego syn.
Ky dobrze wiedział, że ma nikłe szanse na pokonanie Lokar'a, ale z pomocą swojego ojca mógł chociaż osłabić na tyle by wykończyć go potem z resztą. Pomimo wielkiego wysiłku jaki włożyli w atak. Ky i jego ojciec nie zdołali pokonać Lokar'a. Teraz wszyscy leżeli na zimnym lodzie patrząc jak Lokar wyciąga kryształ pełrn pryzmatycznej energii. To miał być już ich koniec. Zamknęli oczy, ale nic się nie stało. Gdy je otworzyli byli jak sparaliżowani. Każdy przez chwilę myślał, że ma przewidzenia. Przed nimi stała Maya, która stłumiła atak Lokar'a swoim kairu.
Maya
Idealne wyczucie czasu. Pomyślałam, gdy byłam już na miejscu i w ostatniej chwili zatrzymałam atak Lokar'a. Odwróciłam się do moich przyjaciół. Wyglądali jakby zobaczyli ducha, ale wcale im się nie dziwię.
- Jak to możliwe? - Ryknął wściekły Lokar. Zaśmiałam się.
- Myślałeś, że możesz mnie tak łatwo pokonać? Twierdziłeś, że jakaś zwykła energia mnie powstrzyma? - Powiedziałam idąc powoli w jego kierunku. Miał przerażone spojrzenie, ale starał się tego nie pokazywać.
- Miałaś być w mojej wieży - Powiedział cicho - Miałaś już nie żyć. - Syknął teraz głośniej tak by wszyscy słyszeli. Znów się zaśmiałam.
- Niespodzianka. -Powiedziałam drwiąco koncentrując swój wzrok na Lokarze. Na początku nie działo się nic, ale po chwili Lokar zgiął się w pół i zaczął krzywić się z bólu ( Coś takiego jak w sadze zmierzch . Wszyscy z przerażeniem patrzyli co robię ze swoim dziadkiem. Bawiłam się nim jak marionetką. W końcu przestałam podbiegłam do niego tak szybko, że nawet się nie zorientował kiedy stracił pryzmatyczne kairu. W jednej ręce trzymałam kryształ w drugiej natomiast niestabilną energię mrocznego kairu.
- Teraz poczujesz ten sam ból, który sam mi zadałeś. - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Patrząc na jego przerażoną twarz.
- Nie...nie...zrobisz...tego. My...jesteśmy...przecież...rodziną... - Zaczął się bronić jak tchórz.
- Szkoda, że nie pomyślałeś o tym samym jak mnie krzywdziłeś. - Syknęłam a po moim policzku spłynęła łza goryczy. Nagla na ramieniu poczułam czyjąś rękę. To był Boddai.
- Maya nie rób tego. Mroczne kairu jest z tobą połączone jeśli je zniszczysz, możesz... - Nie skończył, bo mu przerwałam.
- Wybacz mi mistrzu, ale jeśli tego nie zrobię nie będzie już nadziei. - Powiedziałam odchodząc od niego. Spojrzałam jeszcze na Ky'a. Miał łzy w oczach. Uśmiechnęłam się do niego i odwróciłam się z powrotem do mojego dziadka. Znów przybrałam kamienną twarz i jednym ruchem połączyłam pryzmatyczne kairu i mrocznym. W jednej chwili obie energie spowodowały ogromne trzęsienie. Wiedziałam, że teraz jest już za późno i nie ma odwrotu. Spojrzałam na mojego dziadka i moją mroczną wersję. Tak samo jak ja leżeli teraz na ziemi i zwijali się z bólu czując jak kairu w nich przestaje tworzyć z nimi jedność i próbuje się uwolnić. Po kilku minutach, sekundach lub nawet chwilach słyszałam już tylko krzyki moich przyjaciół, a potem nastała ciemność...
Wiem, że pewnie mnie zabijecie za tak długą przerwę, ale te całe szykowanie się do szkoły zakupy i w ogóle mnie wykańczają. Na szczęście zmotywowałam się i postanowiłam, że nie będę cały czas was zawodzić. W końcu i tak długo naczekaliście się na ten rozdział. = D Jeszcze raz sorki...
No nareszcie rozdział lepszy od wszystkich innych dotychczas mojim zdaniem :-D
OdpowiedzUsuńps. rozumiem wakacje i przygotowania do szkoły :)
Roxy
OK MOGE CIĘ ZABIĆ ^^ chcesz zginąć ze snajperki czy karabinu maszynowego? (jk) mk ale fany rozdział ^^ aha Rox ja sie załamię psychicznie nie rozwalaj Polski!!! -w domu otaczają mnie sami idioci T.T-
OdpowiedzUsuńKrólowa Sucharów Echo ^^
Opowiadanie najlepsze ma świecie! Nie mogę się doczekać nexta!!!
OdpowiedzUsuńIps.jeżeli będzie
OdpowiedzUsuńTo jest świetne!
OdpowiedzUsuńAle mam jedną proźbę, czy przy rozdziałach można by było napisać kto go pisze? Bo mi się zaczyna mylić...