Hej kochani. Bardzo przepraszam za chwilową przerwę, ale tak jakoś wyszło. Rozdział numer 2 gotowy już niedługo biorę się za trzeci, więc możecie spać spokojnie. Myślę, że się wam spodoba. To tyle ode mnie. Miłego czytania życzę Kamila ;*
Maya
Miałam cudowny sen. Spało mi się tak dobrze, ale jakiś nieznajomy dźwięk cały czas dobiegał z mojej lewej strony. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że to mój budzić i pora najwyższa wstać.
- Czemu? - Jęknęłam po czym wyłączyłam to piekielne urządzenie. Wstałam i podeszłam do szafy. Oczywiście największy problem. Nie mam się w co ubrać. Wygrzebałam jakąś niebieską bokserkę i białe spodenki. Zeszłam na dół gdzie czekało już na mnie śniadanie. Rodziców nigdzie nie było widać. Zostawili mi tylko karteczkę, że musieli wyjść.
- Świetnie. - Mruknęłam i zaczęłam jeść śniadanie. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że to Boomer. Szybko pobiegłam mu otworzyć.
- Hej jesteś dziś wcześnie. - Powiedziałam uśmiechnięta i wpuściłam chłopaka do środka.
- Nie, ja jestem punktualny. To ty jesteś spóźniona.
- Dobra, dobra mądralo lepiej już chodźmy. - Powiedziałam biorąc swoje rzeczy. W szkole byliśmy pięć minut przed dzwonkiem. Zdziwiło mnie to, że Boomer był jakiś taki cichy dzisiaj.
- Dobrze się czujesz? - Spytałam jak staliśmy pod klasą. Chłopak spojrzał na mnie głupkowato po czym się uśmiechnął.
- No pewnie a czemu pytasz?
- Wiesz jakiś taki strasznie cichy jesteś.normalnie jak nie ty.
- Wiesz Maya jest coś co ci muszę powiedzieć i to jest trochę trudne. - Zatrzymał się na chwilę i wziął głęboki oddech. - Widzisz twoi rodzice... - Nie mógł dokończyć, ponieważ przerwał nam Mike.
- Hej Maya jak tam dzionek. - Powiedział odciągając mnie od Boomer'a. Nie miałam nawet czasu zareagować, bo po chwili znaleźliśmy się w klasie. Mike siedział obok mnie, a Boomer dwie ławki do tyłu. Chciałam z nim porozmawiać i dowiedzieć się co jest z moimi rodzicami. Tak byłam zamyślona, że nie zwracałam uwagi na to co mówi Mike czy też Pani Hertz ( czyt. Herts ). Nasza nauczycielka od fizyki i chemii. Siedziałam jak na szpilkach i modliłam się żeby w końcu zadzwonił dzwonek. Po chwili poczułam jak ktoś mnie szturcha z boku. Zupełnie zapomniałam, że siedzi obok mnie Mike. Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Słuchasz ty mnie w ogóle? - Spytał lekko zniecierpliwiony. Spojrzałam na niego tępo.
- Przepraszam zamyśliłam się. O co mnie pytałeś? - Teraz to ja zadałam pytanie. Chłopak klepnął się w twarz i pokręcił głową.
- Mówię ci już od jakiegoś czasu, że Boomer wyszedł bo przyjechali po niego rodzice. Coś do ciebie mówił, ale go nie słuchałaś, więc kazał mi to przekazać. - Spojrzałam na niego jak na wariata. Boomer wyszedł a ja nawet nie zauważyłam kiedy.
- O rany! - Krzyknęłam co nie uszło uwadze Pani Hertz.
- Panno Stones jeśli myślisz, że zdanie chemii będzie łatwe a zwłaszcza w liceum to bądź pewna, że wcale tak nie jest. Na dodatek wygłupy na lekcji nie pomagają. - Skarciła mnie skuliłam się i wybełkotałam jakieś przeprosiny. Potem zwróciłam się do Mike'a.
- Jak dawno Boomer wyszedł i co mi miałeś przekazać?
- Boomer'a nie ma już z 20 minut w klasie i chciał abyś po szkole od razu udała się do domu swojej ciotki Elizabeth.
- Mówił po co? - Spytałam zdziwiona po co mam iść akurat tam. Przecież ciotkę Elizabeth odwiedziliśmy z pięć lat temu jak nie więcej.
- Nie mówił tylko tyle.
- Dobra później się z nim dogadam i jeszcze mu wygarnę za to, że mnie zostawił samą. - Mruknęłam po czym dalej słuchałam Pani Hertz.
Cały dzień ciągnął mi się niemiłosiernie. Czasem chciałam już zwolnić się do domu po =d pretekstem, że źle się czuje, ale coś mnie powstrzymywało. Teraz siedzę na ostatniej lekcji. Matematyka to przedmiot, którego nie lubiłam od zawsze, ale teraz stało się dla mnie największym wrogiem. W końcu po co uczyć się twierdzenia jakiegoś Pitagorasa. Przecież nigdy mi to nie będzie potrzebne. Nauczycielka upomniała mnie już chyba z sześć razy abym się uspokoiła, ale ja nie potrafiłam się skupić. Mike'a też cały czas mnie zaczepiał i flirtował ze mną, ale za każdym razem go ignorowałam. Może zachowywałam się chamsko, ale nie miałam nastroju i bardzo mi się śpieszyło. W końcu dzwonek. Wybiegłam z klasy jak oparzona i od razu skierowałam się na przystanek autobusowy by zdążyć na autobus. Ciocia Elizabeth mieszka na drugim końcu miasta, wiec podróż zajmie mi z pół godziny. Usiadłam w autobusie i włożyłam sobie słuchawki w uszy akurat leciała piosenka Simple Plan "Welcome to my life". Uwielbiam tą piosenkę. Po półgodzinnej jeździe i staniu w korkach w końcu dojechałam na miejsce. Pobiegłam w stronę domu cioci. Zapukałam do drzwi, ale nikt mi nie otworzył. Nacisnęłam na klamkę. Akurat drzwi były otwarte, więc weszłam do środka. Było dość ciemno.
- Halo. ciociu jesteś tu?! - Krzyknęłam ale nie dostałam odpowiedzi. Weszłam na górę gdzie jest sypialnia cioci, a obok duża sala. Taki pokój do gier i zabaw. Weszłam do środka i myślałam, że padnę.
- Wszystkiego Najlepszego Maya! - Krzyknęli wszyscy zebrani. To jest moi rodzice, ciocia i jej mąż, rodzice Boomer'a wraz z chłopakiem i kilka bliższych osób z rodziny. Na początku nie wiedziałam co powiedzieć. Po prostu stałam jak słup i patrzyłam na nich jakby zwariowali.
- Dz...dziękuje wam. - Powiedziałam po chwili. Dopiero teraz zaczęłam się uśmiechać, gdy dotarło do mnie co się stało.
- Chodź Maya czas świętować. To twoje 16 urodziny, wiec jest co. - Powiedział mój tato i pociągnął mnie do wszystkich. Każdy z osobna złożył mi życzenia. Bawiliśmy się na prawdę świetnie. Każdy był szczęśliwy. Po jakimś czasie dołączył do mnie Boomer. Przypomniało mi się, że miałam mu wygarnąć za to w szkole.
- Witam jubilatkę. - Powiedział siadając obok mnie. Ja nic nie powiedziałam tylko uderzyłam go w ramię. - Auuuua! A to za co!? - Krzyknął pocierając obolałe miejsce.
- To za to, że mnie zostawiłeś w szkole, a to... - Teraz go przytuliłam. - Za to, że wszystkiego dopilnowałeś. - Powiedziałam dalej go obejmując. Po chwili podeszli do nas moi rodzice.
- Maya teraz czas na prawdziwą niespodziankę. - Powiedziała moja mama. Była szczęśliwa jednak miała łzy w oczach.
- Mamo co się dzieje? - Zapytałam lekko zaniepokojona. Mama nic nie powiedziała tylko zaprowadziła mnie na dół gdzie byli wszyscy, ale jednej osoby nie znałam. Był to jakiś dziwny mężczyzna. Dość stary, ale miał łagodne rysy twarzy.
- Dobrze powie mi ktoś o co chodzi? - Spytałam teraz bardziej zaniepokojona.
- Maya to przyjęcie nie jest tylko na twoje urodziny. To także przyjęcie pożegnalne. - Powiedział mój tato. Mama wtuliła się w jego ramię. A ja czułam, jak nogi się pode mną uginają.
- Cc...co? - Udało mi się wydusić. Nie wiedziałam o co im chodzi.
- Maya może ciężko ci w to uwierzyć, ale jesteś wojowniczką kairu i razem ze mną udasz się do klasztoru. - Powiedział nieznajomy mężczyzna, który do tej pory milczał. Jedyne co pamiętam to upadek na podłogę.
Pierwsza! Rozdział genialny itp. zresztą sama wiesz. Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńPozdrówka!
RosePs
Pierwsza! Rozdział genialny itp. zresztą sama wiesz. Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńPozdrówka!
RosePs
No po prostu cuda i czekam na więcej. A tak przy okazji to mam pytanko czy nadal mozna przysyłać Ci nasze opowiadania, czy to jest nieaktualne. Proszę o odp, bo mam kilka histori na kompie :P
OdpowiedzUsuńHej, no pewnie, że możesz przesyłać opowiadania. Tylko teraz pod nowy email slurychu.99@wp.pl tamten stary jest nieaktywny =D
OdpowiedzUsuńOkej to rozdzialik wysłany, mam nadzieje że Ci się spodoba :P :D
UsuńWow D: Myslalam ze cala akcja o kairu bedzie sie odgrywala w ich miescie pod przykrywka a tu masz Maya Stons wyjezdza :C ( a tak na marginesie czu pani hertz nie byla nauczycielko fizyki w Code Lyoko ?xD)
OdpowiedzUsuńRox
Super rozdział i nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Zuzia
Przepraszam że tak późno komętuje ale dawno na tego bloga nie wchodziłam XD Co do notki to jak zawsze świetna i życzę żebyś tak samo pisała jak w zeszłym roku :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń