Ky
Po tym jak wyszedłem od Boomer'a od razu skierowałem się do pokoju Mayi. Byłem ciekaw o czym rozmawiała z Boddai'em i dlaczego aż tak bardzo tej rozmowy chciała uniknąć. Gdy szedłem przez plac, normalnie mnie zamurowało. Na ziemi leżała nieprzytomna Maya. Szybko do niej podbiegłem i starałem się obudzić. Dziewczyna nie reagowała.Przestraszyłem się. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju. Gdy ułożyłem Maye na łóżku, ona delikatnie otworzyła oczy. Odetchnąłem z ulgą. Maya ostrożnie podniosła się z łóżka. Chyba zakręciło jej się w głowie, bo usiadł z powrotem. Zaniepokojony nie pozwoliłem jej nigdzie iść.
Chciałem się dowiedzieć co się stało i, dlaczego Maya leżała na placu.
- Maya wszystko w porządku? - Spytałem zmartwiony. Maya opowiedziała mi wszystko, co się zdarzyło po wyjściu z samotni Boddai'a. Zdziwił mnie fakt, że pominęła to o czym z nim rozmawiała.
- Wiesz Maya, będzie lepiej jak już dzisiaj nie będziesz nigdzie wychodzić. - Dziewczyna kiwnęła głową i delikatnie się uśmiechnęła.
- Właśnie Maya chciałem się zapytać jak poszła rozmowa z Boddai'em. O czym rozmawialiście? - Spytałem, a dziewczynie od razu zszedł z twarzy uśmiech.
Maya
O rany i co ja mam mu teraz powiedzieć. Przecież jak wyznam mu prawdę, to się wścieknie na Boddai'a.
Z drugiej strony nie mogę go tak okłamywać. Co ja mam teraz zrobić?
- Wiesz Ky, my rozmawialiśmy na temat Lokar'a i mrocznego kairu. - Skłamałam. Chociaż nie do końca, bo właśnie na ten temat ostatnio rozmawialiśmy. Tylko ja pominęłam szczegół dotyczący mnie. Może jednak na razie mu tego nie powiem, tak będzie najlepiej. - Ale nie rozmawiajmy o tym teraz. Trochę źle się czuje, chyba muszę się jeszcze położyć. - Powiedziałam. Ky spojrzał na mnie z troską. Chyba niczego się nie domyśla. Jednak w końcu będę musiała mu powiedzieć.
- Jeśli chcesz mogę u ciebie zostać, tylko na razie muszę jeszcze wyjść. - Powiedział wstając z mojego łóżka.
- Dobrze Ky, poczekam. - Odpowiedziałam uśmiechając się słabo. Chłopak wyszedł a ja się położyłam na miękkiej pościeli. Nie wiedzieć kiedy zasnęłam.
Siedziałam na łóżku w swoim pokoju. Zastanawiałam się jak powiedzieć Ky'owi całą prawdę. Nie chce tego robić, ale muszę. Mam nadzieje, że nie zaboli go to, że nie powiedziałam mu tego wcześniej. Moje rozmyślania przerwał trzask drzwi. Odwróciłam się w ich stronę. Stał tam wkurzony Ky. Był naprawdę wściekły. Spojrzałam na niego pytająco. O co mu może chodzić.
- Mam już tego serdecznie dość! - Krzyknął wściekły podchodząc bliżej mnie.
- Ky o co ci chodzi? - Spytałam trochę zbita z tropu.
- Dlaczego cały czas mnie okłamujesz?! Zachowujesz się jak egoistka. Myślisz tylko o sobie! Jesteś moją dziewczyną, zależy mi na tobie, ale ty nawet nie fatygujesz się by powiedzieć mi całą prawdę!
- Ky, ja chciałam... - Chłopak nie dał mi nic powiedzieć.
- Mam gdzieś twoje głupie tłumaczenia. Teraz możesz zachować to dla siebie, bo ja mam cię serdecznie dość! - Powiedział wściekły po czym wyszedł z mojego pokoju. Ja stałam jak wryta. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Jak ja mogłam do tego dopuścić? Teraz Ky odszedł już chyba na zawsze. Co ja teraz zrobię?
Poczułam dziwny ból. Obudziłam się. Takie koszmary zdarzają mi się coraz częściej. Tylko co one oznaczają? Mam nadzieje, że nic złego, że to tylko zwykłe, nic nieznaczące sny. Usłyszałam otwierające się drzwi. Odwróciłam się w ich stronę i zobaczyłam mamę. Lekko się uśmiechnęła i podeszła do mnie. Nie miałam ochoty na żadną rozmowę a zwłaszcza jeśli będzie miała zamiar bronić Boddai'a.
- Jeśli masz zamiar rozmawiać na temat mrocznego kairu, to muszę cię zmartwić bo ja nie mam na to ochoty. - Powiedziałam od razu zanim zdążyła o cokolwiek spytać.
- Wiem, że nie podoba ci się decyzja mistrza, ale zrozum on wie co robi. - Zaczęła go bronić. Ja chyba zwariuje. Czy tu wszyscy nie widzą co się dzieje?
- Jego decyzja zagraża mojemu życiu a ty go jeszcze bronisz?!
- Maya wiem, że.. - Nie pozwoliłam jej dokończyć
- Nie mamo skończ. Ja nie mam zamiaru się kłócić. - Powiedziałam krótko.
- Dobrze, bo widzisz ja przyszłam tutaj, ponieważ chciałam się zapytać czy nie masz ostatnio jakiś koszmarów? - Spytała co mnie trochę zadziwiło. Nie chciałam jej mówić, że miałam już ich kilka, a jeden właśnie mi się przyśnił.
- Nie, nie miałam żadnych koszmarów.
- Dobrze, jakbyś jednak miała to powiedz. - Powiedziała i skierowała się do wyjścia. Już miała wychodzić, gdy jeszcze dodała.
- Jeśli miałabyś takie koszmary. To oznacza, że niedługo stanie się coś złego. - Dodała i wyszła.
Pięknie i co teraz. Ma stać się coś złego, ale co? Przecież to wszystko nie ma sensu. Teraz muszę tylko pomyśleć jak powiedzieć Ky'owi o sprawach z Boddai'em, a mojej mamie o koszmarach. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? To mnie przerasta. Zaraz przyjdzie do mnie Ky, więc może z nim po prostu porozmawiam na ten temat. Mam nadzieje, że nie będzie zły.
Ky
Wracałem do pokoju Mayi, gdy usłyszałem mistrza i Leannę. Chyba się o coś kłócili. Nie chciałem ich podsłuchiwać, więc poszedłem dalej. Zawróciłem jednak gdy usłyszałem, że rozmawiają o Mayi.
Mówili coś o zniszczeniu mrocznego kairu i o tym, że to ma wpływ na Lokar'a i Maye. Nie wiedziałem o co im chodzi. Słuchałem dalej, a we mnie narastała złość. Najbardziej zdenerwowały mnie słowa mistrza.
- Lepiej jest poświęcić jedną osobę, niż cały świat. - Powiedział krótko. Nie wytrzymałem i wszedłem z hukiem do pokoju, w którym rozmawiali.
- Jak możecie!....
niedziela, 30 czerwca 2013
środa, 26 czerwca 2013
Zrobię co będę chciała
Ky
Widząc minę mistrza Boddai'a od razu spostrzegłem się, że to nie będzie miła rozmowa. I nie myliłem się. Boddai spojrzał wyczekująco na Maye. Czułem, że dziewczyna zrobiła się spięta. Nie wiedziałem o co chodzi. przecież Maya i mistrz Boddai są dla siebie jak rodzina, a teraz patrzą na siebie jakby byli wrogami.
- Maya musimy porozmawiać. - Z zamyśleń wyrwał mnie głos mistrza. Spojrzałem na Maye, dziewczyna chyba nie miała zamiaru iść.
- Ky możesz już iść. - Tym razem zwrócił się do mnie. Dziwnie się poczułem. Jednak niechętnie musiałem odejść. Maya chciała mnie zatrzymać, ale mistrz dał mi do zrozumienia, że na mnie już pora. Posłałem dziewczynie lekki uśmiech i poszedłem do siebie. Zastanawiałem się dlaczego Maya tak zareagowała na tą rozmowę z Boddai'em. W końcu to jej prawie dziadek, a teraz jeszcze odzyskała mamę. Wszystko powinno być idealnie. No właśnie... powinno być, jednak nie jest. Maya też mi nic nie powiedziała o jakiejś kłótni, więc nie za bardzo wiem od czego zacząć. Jedynym rozwiązaniem jest rozmowa z Mayą lub jej mamą, ale przecież nie pójdę do Leanny, to będzie dziwne. Może po prostu poczekam na Maye. W końcu ta jej rozmowa z Boddai'em nie będzie trwała wiecznie? Na razie pójdę do Boomer'a i razem zagramy w tą jego nową grę.
Maya
Nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać z Boddai'em. Bo przecież po co? Żeby znów mi mówił, że zniszczenie mrocznego kairu nie będzie miało na mnie wpływu. Jasne. Powoli udaliśmy się do jego samotni. Przez całą drogę milczałam, zresztą na miejscu też siedziałam cicho. Nie chciałam znów się z nim kłócić tylko dlatego, że on ma jakiś błędny pomysł. Usiedliśmy na podłodze w pozycji do medytacji. Boddai zmierzył mnie wzrokiem. Ja nadal milczałam. Żałowałam, że Ky nie jest tu ze mną. W końcu będę musiała mu powiedzieć o czym rozmawiałam z Boddai'em. Jednak gdy mu to powiem to wścieknie się na mistrza tak samo jak ja, albo i jeszcze gorzej.
- Przemyślałaś całą sytuację? - Spytał Boddai po długiej chwili ciszy.
- Tu nie ma nad czym się zastanawiać. Nie możesz zniszczyć mrocznego kairu. Musi być inny sposób. - Powiedziałam już lekko zdenerwowana. Boddai westchnął ciężko.
- Gdyby był inny sposób to na pewno bym go wykorzystał. Jednak go nie ma i to jest jedyna słuszna decyzja. - Powiedział a ja czułam jak narasta we mnie złość.
- Dla ciebie słuszną decyzją jest narażenie mnie? - Spytałam zła.
- To jedyny sposób. Poza tym, nie wiadomo czy to zadziała na ciebie tak samo jak na Lokar'a. Musimy spróbować.
- Jedyny sposób, jedyny sposób! - Krzyknęłam wstając na równe nogi. - Ciekawe jak ty byś się czuł gdyby to twoje życie było narażone przez bliską ci osobę! - Wysyczałam wściekła. Już chciałam wyjść z jego samotni. Gdy on jeszcze coś dodał.
- Gdybyś odeszła z klasztoru tak jak zamierzałaś wcześniej nie miałabyś takich problemów. - Powiedział a ja poczułam jak coś w środku we mnie pękło. Jak mój własny mistrz mógł coś takiego powiedzieć. Wyszłam z jego samotni nic już nie mówiąc. Mam go serdecznie dość. Czasem zastanawiam się dlaczego nie mogłam urodzić się w normalnej rodzinie. Nie byłabym wtedy wojowniczką kairu i nie musiałabym przez to wszystko przechodzić. No właśnie nie byłoby tego wszystkiego, ale nie poznałabym też Ky'a. Chociaż on przeze mnie też cierpi. Może Boddai faktycznie ma racje i powinnam była odejść z klasztoru gdy miałam okazje...Przestań! Krzyknęłam na siebie w myślach. Nie mogę w ten sposób myśleć. Zresztą na pewno jest jakiś inny sposób by pokonać Lokar'a. Nie koniecznie zniszczenie mrocznego kairu. Może rzecz tkwi w czymś zupełnie innym. Sama nie wiem. Gdy szłam przez plac miałam wizję była niezbyt wyraźna, ale dało się z niej zrozumieć kilka rzeczy. Widziałam siebie i Lokar'a po jednej stronie oraz braci Hiverax. Byli tam również Boddai, moja mama, Boomer, Akkie i Ky, ale oni byli po drugiej stronie. Na tym wizja się skończyła. Tylko co to miało znaczyć? Przecież nie przejdę na stronę Lokar'a. To na pewno nie. Jedynie wiem, że Hiverax znów dla niego pracują, ale to nie jest żadne pocieszenie. Nagle poczułam jak robi mi się znów słabo. Tym razem to jednak nie była wizja. Ja po prostu zemdlałam na środku placu.
Lokar
Nareszcie wróciłem. Teraz gdy jestem w pełni sił mogę zemścić się na Boddai'u i drużynie Stax. Jestem tak ściekły, że nic mnie nie powstrzyma.Tak długo na to czekałem, ale w końcu się opłaciło. Mam przy sobie swoją drużynę Hiverax i mroczną wersję mojej wnuczki. Już nic mnie nie powstrzyma by podbić cały świat i przejąć nad nim kontrolę. Czas zapłaty nadchodzi...
Widząc minę mistrza Boddai'a od razu spostrzegłem się, że to nie będzie miła rozmowa. I nie myliłem się. Boddai spojrzał wyczekująco na Maye. Czułem, że dziewczyna zrobiła się spięta. Nie wiedziałem o co chodzi. przecież Maya i mistrz Boddai są dla siebie jak rodzina, a teraz patrzą na siebie jakby byli wrogami.
- Maya musimy porozmawiać. - Z zamyśleń wyrwał mnie głos mistrza. Spojrzałem na Maye, dziewczyna chyba nie miała zamiaru iść.
- Ky możesz już iść. - Tym razem zwrócił się do mnie. Dziwnie się poczułem. Jednak niechętnie musiałem odejść. Maya chciała mnie zatrzymać, ale mistrz dał mi do zrozumienia, że na mnie już pora. Posłałem dziewczynie lekki uśmiech i poszedłem do siebie. Zastanawiałem się dlaczego Maya tak zareagowała na tą rozmowę z Boddai'em. W końcu to jej prawie dziadek, a teraz jeszcze odzyskała mamę. Wszystko powinno być idealnie. No właśnie... powinno być, jednak nie jest. Maya też mi nic nie powiedziała o jakiejś kłótni, więc nie za bardzo wiem od czego zacząć. Jedynym rozwiązaniem jest rozmowa z Mayą lub jej mamą, ale przecież nie pójdę do Leanny, to będzie dziwne. Może po prostu poczekam na Maye. W końcu ta jej rozmowa z Boddai'em nie będzie trwała wiecznie? Na razie pójdę do Boomer'a i razem zagramy w tą jego nową grę.
Maya
Nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać z Boddai'em. Bo przecież po co? Żeby znów mi mówił, że zniszczenie mrocznego kairu nie będzie miało na mnie wpływu. Jasne. Powoli udaliśmy się do jego samotni. Przez całą drogę milczałam, zresztą na miejscu też siedziałam cicho. Nie chciałam znów się z nim kłócić tylko dlatego, że on ma jakiś błędny pomysł. Usiedliśmy na podłodze w pozycji do medytacji. Boddai zmierzył mnie wzrokiem. Ja nadal milczałam. Żałowałam, że Ky nie jest tu ze mną. W końcu będę musiała mu powiedzieć o czym rozmawiałam z Boddai'em. Jednak gdy mu to powiem to wścieknie się na mistrza tak samo jak ja, albo i jeszcze gorzej.
- Przemyślałaś całą sytuację? - Spytał Boddai po długiej chwili ciszy.
- Tu nie ma nad czym się zastanawiać. Nie możesz zniszczyć mrocznego kairu. Musi być inny sposób. - Powiedziałam już lekko zdenerwowana. Boddai westchnął ciężko.
- Gdyby był inny sposób to na pewno bym go wykorzystał. Jednak go nie ma i to jest jedyna słuszna decyzja. - Powiedział a ja czułam jak narasta we mnie złość.
- Dla ciebie słuszną decyzją jest narażenie mnie? - Spytałam zła.
- To jedyny sposób. Poza tym, nie wiadomo czy to zadziała na ciebie tak samo jak na Lokar'a. Musimy spróbować.
- Jedyny sposób, jedyny sposób! - Krzyknęłam wstając na równe nogi. - Ciekawe jak ty byś się czuł gdyby to twoje życie było narażone przez bliską ci osobę! - Wysyczałam wściekła. Już chciałam wyjść z jego samotni. Gdy on jeszcze coś dodał.
- Gdybyś odeszła z klasztoru tak jak zamierzałaś wcześniej nie miałabyś takich problemów. - Powiedział a ja poczułam jak coś w środku we mnie pękło. Jak mój własny mistrz mógł coś takiego powiedzieć. Wyszłam z jego samotni nic już nie mówiąc. Mam go serdecznie dość. Czasem zastanawiam się dlaczego nie mogłam urodzić się w normalnej rodzinie. Nie byłabym wtedy wojowniczką kairu i nie musiałabym przez to wszystko przechodzić. No właśnie nie byłoby tego wszystkiego, ale nie poznałabym też Ky'a. Chociaż on przeze mnie też cierpi. Może Boddai faktycznie ma racje i powinnam była odejść z klasztoru gdy miałam okazje...Przestań! Krzyknęłam na siebie w myślach. Nie mogę w ten sposób myśleć. Zresztą na pewno jest jakiś inny sposób by pokonać Lokar'a. Nie koniecznie zniszczenie mrocznego kairu. Może rzecz tkwi w czymś zupełnie innym. Sama nie wiem. Gdy szłam przez plac miałam wizję była niezbyt wyraźna, ale dało się z niej zrozumieć kilka rzeczy. Widziałam siebie i Lokar'a po jednej stronie oraz braci Hiverax. Byli tam również Boddai, moja mama, Boomer, Akkie i Ky, ale oni byli po drugiej stronie. Na tym wizja się skończyła. Tylko co to miało znaczyć? Przecież nie przejdę na stronę Lokar'a. To na pewno nie. Jedynie wiem, że Hiverax znów dla niego pracują, ale to nie jest żadne pocieszenie. Nagle poczułam jak robi mi się znów słabo. Tym razem to jednak nie była wizja. Ja po prostu zemdlałam na środku placu.
Lokar
Nareszcie wróciłem. Teraz gdy jestem w pełni sił mogę zemścić się na Boddai'u i drużynie Stax. Jestem tak ściekły, że nic mnie nie powstrzyma.Tak długo na to czekałem, ale w końcu się opłaciło. Mam przy sobie swoją drużynę Hiverax i mroczną wersję mojej wnuczki. Już nic mnie nie powstrzyma by podbić cały świat i przejąć nad nim kontrolę. Czas zapłaty nadchodzi...
poniedziałek, 24 czerwca 2013
To się będzie działo
No i jest wasz obiecywany rozdział^^
Specjalne dedykacje dla: Farasette, Moniki Verdas, Tosi, Marci Thali P, Wafla, Naty, Kingi Olbrecht, Asi Łapińskiej, Marty SZY, Gabrysi Owczarek, Oli Adamus, oraz wszystkich Anonimów :) Wielkie dziękuje...
Maya
Zapłakana wybiegłam z samotni mistrza. Jak on może mi to robić? Przecież zawsze traktował mnie jak swoją wnuczkę, a teraz? Biegnąc przed siebie zobaczyłam Akkie. Chciałam ją ominąć, ale oczywiście dziewczyna musiała mnie zatrzymać.
Akkie
Szłam w stronę placu, kiedy zobaczyłam zapłakaną Mayę. Od razu ją zatrzymałam.
- Hej Maya co się stało?
- Nic, Akkie ja już muszę iść. - Mówiła cały czas szlochając.
- Maya, czekaj...- Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ dziewczyny już nie było. Jestem pewna, że przez Ky'a. Co on jej znów zrobił? Niech ja go tylko spotkam. Ruszyłam w stronę placu, a zaraz do mnie dołączył Boomer.
- Hej Boomer. - Powiedziałam całując go w policzek. Chłopak uśmiechnął się i wziął mnie za rękę. Razem poszliśmy na plac. Miałam szczęście Ky akurat tamtędy szedł. Puściłam dłoń Boomer'a i podbiegłam do chłopaka.
- O hej Akkie, widzi... - Chłopak nie zdążył dokończyć, bo uderzyłam go w twarz. Zdezorientowany patrzył na mnie nie mogąc wydusić z siebie słowa.
- To za Maye! - Krzyknęłam i wróciłam z powrotem do Boomer'a. Chłopak chyba czekał na moje wyjaśnienia.
- Zasłużył, więc się nie dziw. - Powiedziałam. Boomer już o nic więcej nie pytał. Poszliśmy na x-scapea, zostawiając nadal oszołomionego Ky'a samego.
Ky
Stałem tak dobre kilka minut, cały czas trzymając się za obolałe miejsce. Co to w ogóle miało być. Ja przecież nic nie zrobiłem. Szedłem sobie spokojnie a ta mnie uderza z całej siły w twarz. I co ja mam myśleć.
Dopiero po kilku minutach dotarło do mnie, że Akkie mówiła coś w style " To za Mayę", ale o co chodzi.
Przecież Maya jak była u mnie miała świetny humor. No chyba, że to miało coś wspólnego z jej rozmową z mama. Muszę się tego dowiedzieć. Maya jest pewnie w swoim pokoju, więc od razu się tam udałem. Po drodze mijałem mistrza Boddai'a. O dziwo on też szukał Mayi. Jednak nie mówił po co. Zaszedłem do jej pokoju, ale jej nie było. Skoro nie ma jej w pokoju, to może być już tylko w jednym miejscu. W naszej kryjówce, ale skoro tam poszła to pewnie ma jakiś poważny problem. Od razu ruszyłem do naszej kryjówki. Po chwili byłem na miejscu. Zobaczyłem Maye, jak leżała na trawie i patrzyła się w chmury. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wyglądała tak niewinnie i ślicznie.Nie chciałem jej straszyć, bo i tak dzisiaj ma chyba zły humor, więc po prostu podszedłem do niej. Dziewczyna słabo się uśmiechnęła. Położyłem się obok niej i spojrzałem w jej stronę. Miała zaczerwienione oczy od płaczu i była smutna. To nie jest ta sama Maya, którą widziałem rano.
- Maya, co się stało? - Spytałem z troską. Dziewczyna odwróciła głowę w drugą stronę. Ja jednak nie dawałem za wygraną.
- Maya, jeśli sama mi tego nie powiesz to wyciągnę to z ciebie siłą. - Powiedziałem poważnie, jednak dziewczyna nadal nie reagowała.
Maya
Pięknie i co ja mam mu teraz zrobić. Przecież nie mogę mu powiedzieć, że Boddai chce zaryzykować moje życie by sprawdzić czy zniszczenia mrocznego kairu będzie miało wpływ i na mnie. Jednak znam Ky'a za dobrze i wiem, ,że on nie odpuści dopóki się nie dowie co mnie zasmuciło. Postanowiłam jednak grać na zwłokę. Może coś zaraz wymyślę. Na razie odwróciłam się w stronę chłopaka i uśmiechnęłam się tak by wyglądało to w miarę naturalnie. Chłopak niestety tego nie kupił, bo spojrzał na mnie wyczekująco.
- Ky nie patrz tak na mnie. Nic mi nie jest. - Powiedziałam siadając w wygodniejszej pozycji.
- To dlaczego płakałaś? - Spytał podejrzliwie. Nie mogę skąd on to wszystko wie.
- Wydaje ci się ja po prostu, chyba mam na coś alergię, a tak w ogól... - Nie zdążyłam dokończyć, bo Ky mi przerwał. Oczywiście musiał wiedzieć, że kłamię.
- Jasne, jasne Maya. Alergia, poważnie? - Spytał robiąc tą swoją minkę. Spojrzałam na niego błagalnie.
- Posłuchaj Maya, wiem że coś jest nie tak i się nie wykręcisz, więc po prostu powiedz.
- No dobra, ale skąd ty to wiesz? - Teraz to ja zadałam pytanie. Chłopak złapał się za swój policzek.
- Powiedzmy, że Akkie przekazała mi to w dość bolesny sposób. - Powiedział nadal trzymając się za lekko czerwone miejsce. Ja zaczęłam chichotać, co tylko sprowokowało chłopaka.
- Tak, takie to zabawne. Zobaczymy co zrobisz teraz. - Powiedział a ja natychmiast spoważniałam. Chłopak spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem i zaczął kierować się w moją stronę.
- O nie Ky, wiem o czym myślisz i nawet nie próbuj. - Powiedziałam cofając się od niego. Ten jednak nie posłuchał i zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się jak opętana próbując mu się wyrwać. Jednak nici z tego wyszły. Oboje wylądowaliśmy na trawie, a Ky nadal nie przestawał mnie łaskotać.
- Ky...Ky dość...ja, ja...nie wytrzymam. - Wydusiłam z siebie. Chłopak wstał ze mnie i uśmiechnął się zwycięsko.
- I co nadal się będziesz śmiać? - Spytał patrząc na moją reakcję. Ja nie wytrzymałam i znów zaczęłam się śmiać.
- No skoro tak chcesz się bawić. Runda druga. - Powiedział i znów chciał mnie łaskotać, ale się szybko uspokoiłam.
- Nie Ky, proszę przestań. - Ledwo z siebie wydusiłam. Chłopak z powrotem usiadł obok mnie.
- Wiedziałem, że nie wytrzymasz. - Powiedział dumny z siebie. Ja wiedziałam jak to sprytnie wykorzystać.
- Ciekawe czy ty wytrzymasz to. - Powiedziałam i zanim Ky zdążył zareagować, zaczęłam go łaskotać.
- I kto teraz jest górą? - Spytałam nadal się śmiejąc.
- Osz ty, niech ja cię złapie. - Powiedział i zaczął mnie gonić. Biegłam tak szybko jak tylko mogłam. Na szczęście w tym byłam lepsza od Ky'a i chłopak nie mógł mnie dogonić. Bawiliśmy się ta przez jakieś kilkanaście minut. Już miała dość i zaczęłam biec w kierunku swojego pokoju. Nagle, raptownie się zatrzymałam.
Ky
Biegliśmy w kierunku pokoju Mayi. Nagle dziewczyna raptownie zahamowała. Ja wpadłem prosto na nią i złapałem ją w pasie.
- Mam cię. - Szepnąłem jej do ucha. Nagle usłyszałem głośne chrząknięcie. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem mistrza Boddai'a, który chyba nie był zadowolony. Spojrzałem na Maye. Dziewczyna od razu zrobiła się zła. Coś mi się wydaje, że zacznie się coś nie miłego...
Specjalne dedykacje dla: Farasette, Moniki Verdas, Tosi, Marci Thali P, Wafla, Naty, Kingi Olbrecht, Asi Łapińskiej, Marty SZY, Gabrysi Owczarek, Oli Adamus, oraz wszystkich Anonimów :) Wielkie dziękuje...
Maya
Zapłakana wybiegłam z samotni mistrza. Jak on może mi to robić? Przecież zawsze traktował mnie jak swoją wnuczkę, a teraz? Biegnąc przed siebie zobaczyłam Akkie. Chciałam ją ominąć, ale oczywiście dziewczyna musiała mnie zatrzymać.
Akkie
Szłam w stronę placu, kiedy zobaczyłam zapłakaną Mayę. Od razu ją zatrzymałam.
- Hej Maya co się stało?
- Nic, Akkie ja już muszę iść. - Mówiła cały czas szlochając.
- Maya, czekaj...- Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ dziewczyny już nie było. Jestem pewna, że przez Ky'a. Co on jej znów zrobił? Niech ja go tylko spotkam. Ruszyłam w stronę placu, a zaraz do mnie dołączył Boomer.
- Hej Boomer. - Powiedziałam całując go w policzek. Chłopak uśmiechnął się i wziął mnie za rękę. Razem poszliśmy na plac. Miałam szczęście Ky akurat tamtędy szedł. Puściłam dłoń Boomer'a i podbiegłam do chłopaka.
- O hej Akkie, widzi... - Chłopak nie zdążył dokończyć, bo uderzyłam go w twarz. Zdezorientowany patrzył na mnie nie mogąc wydusić z siebie słowa.
- To za Maye! - Krzyknęłam i wróciłam z powrotem do Boomer'a. Chłopak chyba czekał na moje wyjaśnienia.
- Zasłużył, więc się nie dziw. - Powiedziałam. Boomer już o nic więcej nie pytał. Poszliśmy na x-scapea, zostawiając nadal oszołomionego Ky'a samego.
Ky
Stałem tak dobre kilka minut, cały czas trzymając się za obolałe miejsce. Co to w ogóle miało być. Ja przecież nic nie zrobiłem. Szedłem sobie spokojnie a ta mnie uderza z całej siły w twarz. I co ja mam myśleć.
Dopiero po kilku minutach dotarło do mnie, że Akkie mówiła coś w style " To za Mayę", ale o co chodzi.
Przecież Maya jak była u mnie miała świetny humor. No chyba, że to miało coś wspólnego z jej rozmową z mama. Muszę się tego dowiedzieć. Maya jest pewnie w swoim pokoju, więc od razu się tam udałem. Po drodze mijałem mistrza Boddai'a. O dziwo on też szukał Mayi. Jednak nie mówił po co. Zaszedłem do jej pokoju, ale jej nie było. Skoro nie ma jej w pokoju, to może być już tylko w jednym miejscu. W naszej kryjówce, ale skoro tam poszła to pewnie ma jakiś poważny problem. Od razu ruszyłem do naszej kryjówki. Po chwili byłem na miejscu. Zobaczyłem Maye, jak leżała na trawie i patrzyła się w chmury. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wyglądała tak niewinnie i ślicznie.Nie chciałem jej straszyć, bo i tak dzisiaj ma chyba zły humor, więc po prostu podszedłem do niej. Dziewczyna słabo się uśmiechnęła. Położyłem się obok niej i spojrzałem w jej stronę. Miała zaczerwienione oczy od płaczu i była smutna. To nie jest ta sama Maya, którą widziałem rano.
- Maya, co się stało? - Spytałem z troską. Dziewczyna odwróciła głowę w drugą stronę. Ja jednak nie dawałem za wygraną.
- Maya, jeśli sama mi tego nie powiesz to wyciągnę to z ciebie siłą. - Powiedziałem poważnie, jednak dziewczyna nadal nie reagowała.
Maya
Pięknie i co ja mam mu teraz zrobić. Przecież nie mogę mu powiedzieć, że Boddai chce zaryzykować moje życie by sprawdzić czy zniszczenia mrocznego kairu będzie miało wpływ i na mnie. Jednak znam Ky'a za dobrze i wiem, ,że on nie odpuści dopóki się nie dowie co mnie zasmuciło. Postanowiłam jednak grać na zwłokę. Może coś zaraz wymyślę. Na razie odwróciłam się w stronę chłopaka i uśmiechnęłam się tak by wyglądało to w miarę naturalnie. Chłopak niestety tego nie kupił, bo spojrzał na mnie wyczekująco.
- Ky nie patrz tak na mnie. Nic mi nie jest. - Powiedziałam siadając w wygodniejszej pozycji.
- To dlaczego płakałaś? - Spytał podejrzliwie. Nie mogę skąd on to wszystko wie.
- Wydaje ci się ja po prostu, chyba mam na coś alergię, a tak w ogól... - Nie zdążyłam dokończyć, bo Ky mi przerwał. Oczywiście musiał wiedzieć, że kłamię.
- Jasne, jasne Maya. Alergia, poważnie? - Spytał robiąc tą swoją minkę. Spojrzałam na niego błagalnie.
- Posłuchaj Maya, wiem że coś jest nie tak i się nie wykręcisz, więc po prostu powiedz.
- No dobra, ale skąd ty to wiesz? - Teraz to ja zadałam pytanie. Chłopak złapał się za swój policzek.
- Powiedzmy, że Akkie przekazała mi to w dość bolesny sposób. - Powiedział nadal trzymając się za lekko czerwone miejsce. Ja zaczęłam chichotać, co tylko sprowokowało chłopaka.
- Tak, takie to zabawne. Zobaczymy co zrobisz teraz. - Powiedział a ja natychmiast spoważniałam. Chłopak spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem i zaczął kierować się w moją stronę.
- O nie Ky, wiem o czym myślisz i nawet nie próbuj. - Powiedziałam cofając się od niego. Ten jednak nie posłuchał i zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się jak opętana próbując mu się wyrwać. Jednak nici z tego wyszły. Oboje wylądowaliśmy na trawie, a Ky nadal nie przestawał mnie łaskotać.
- Ky...Ky dość...ja, ja...nie wytrzymam. - Wydusiłam z siebie. Chłopak wstał ze mnie i uśmiechnął się zwycięsko.
- I co nadal się będziesz śmiać? - Spytał patrząc na moją reakcję. Ja nie wytrzymałam i znów zaczęłam się śmiać.
- No skoro tak chcesz się bawić. Runda druga. - Powiedział i znów chciał mnie łaskotać, ale się szybko uspokoiłam.
- Nie Ky, proszę przestań. - Ledwo z siebie wydusiłam. Chłopak z powrotem usiadł obok mnie.
- Wiedziałem, że nie wytrzymasz. - Powiedział dumny z siebie. Ja wiedziałam jak to sprytnie wykorzystać.
- Ciekawe czy ty wytrzymasz to. - Powiedziałam i zanim Ky zdążył zareagować, zaczęłam go łaskotać.
- I kto teraz jest górą? - Spytałam nadal się śmiejąc.
- Osz ty, niech ja cię złapie. - Powiedział i zaczął mnie gonić. Biegłam tak szybko jak tylko mogłam. Na szczęście w tym byłam lepsza od Ky'a i chłopak nie mógł mnie dogonić. Bawiliśmy się ta przez jakieś kilkanaście minut. Już miała dość i zaczęłam biec w kierunku swojego pokoju. Nagle, raptownie się zatrzymałam.
Ky
Biegliśmy w kierunku pokoju Mayi. Nagle dziewczyna raptownie zahamowała. Ja wpadłem prosto na nią i złapałem ją w pasie.
- Mam cię. - Szepnąłem jej do ucha. Nagle usłyszałem głośne chrząknięcie. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem mistrza Boddai'a, który chyba nie był zadowolony. Spojrzałem na Maye. Dziewczyna od razu zrobiła się zła. Coś mi się wydaje, że zacznie się coś nie miłego...
niedziela, 23 czerwca 2013
To już ostatnie ;(
Hej, hej, pewnie zastanawiacie się kiedy nowy rozdział? Otóz rozdział będzie jutro tak pod wieczór. No chyba, że wyrobię się wcześniej. Dzisiaj dodaje już ostatnie obrazki z Redakai ( Już więcej nie mam). To tyle. Do jutra^^
sobota, 22 czerwca 2013
Tego się nie spodziewałam
Ky
Leżałem sobie na łóżku i czułem, że ktoś jest obok mnie. Przypomniałem sobie, że Maya przyszła do mnie z samego rana. Uśmiechnąłem się przez sen. Powoli otworzyłem oczy i spojrzałam na zegarek obok mojego łóżka. O rany zaraz południe! Przespałem z Mayą pół dnia. Odwróciłem głowę w stronę dziewczyny. Spała tak smacznie, że nie chciałem jej budzić. Niestety musiałem to zrobić. Delikatnie ją szturchnąłem, ale nie reagowała. Znów się uśmiechnąłem, postanowiłem wziąć ją na sposób. Owinąłem swoje ręce wokół niej i mocno ją przytuliłem. Po chwili usłyszałem śmiech. Wiedziałem , że Maya w końcu nie wytrzyma.
- Dobra, dobra Ky, wygrałeś. - Powiedziała nadal chichocząc. Ja tylko przybliżyłem się do niej.
- A dostanę nagrodę? - Spytałem. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko pocałowała mnie delikatnie. Uśmiechnąłem się. Przyciągnąłem dziewczynę tak, że jej głowa leżała na moim torsie.
- Kocham cię. - Szepnęła. Spojrzałem w jej piękne złote oczy i pocałowałem.
- Ja ciebie też Mayu. - Dodałem. Dziewczyna wtuliła się wemnie jeszcze bardziej.
Leanna
Biegiem ruszyłam w stronę pokoju mojej córki. Chciałam jak najszybciej ją znaleźć i wszystko jej powiedzieć. Ona pewnie nawet nie jest świadoma tego, że posiada w sobie coś wyjątkowego. Dobiegłam do jej pokoju. Wbiegłam tam z pędem, ale zastałam puste pomieszczenie.
- No nie, gdzie ona może być.- Pomyślałam zaniepokojona po czym mnie olśniło. Przecież Maya może być u Ky'a. Co prawda nic mi nie mówiła o nim, ale to widać i to jeszcze jak. Nie zwlekając ruszyłam do pokoju tego chłopaka. Bez pukania weszłam do pomieszczenia. Zobaczyłam Maye i Ky'a leżących jeszcze na łóżku.
Ky
Leżałem z Mayą jeszcze przez jakieś kilka minut, kiedy nagle do mojego pokoju wparowała mama dziewczyny. Momentalnie zrobiłem się cały czerwony, zresztą Maya tak samo. Szybko wstaliśmy z łóżka. Maya spojrzała na mnie potem na swoją mamę.
- Emm, mamo co ty tu robisz? - Spytała po chwili.
- Wiecie ja na prawdę nie chciałam wam przeszkadzać, ale muszę z tobą porozmawiać i ta jak najszybciej Mayu. - Powiedziała wskazując na drzwi. - Lepiej chodźmy do ciebie. - Dodała, po czym razem z Mayą wyszła.
Maya
Ciekawe o czym mama chce ze mną porozmawiać? Gdy zaszłyśmy do mojego pokoju usiadłyśmy wygodnie na moim łóżku. Mama wzięła głęboki wdech. Coś mi się wydaje, że to nie będzie miła rozmowa. Nie myliłam się. Jak na złość musiała dotyczyć Lokar'a.
- Widzisz Mayu, rano rozmawiałam z mistrzem Boddai'em. Opowiedział mi o tym jak pokonaliście Lokar'a, a raczej jak ty go pokonałaś. - Powiedziała. Na raz przypomniało mi się to wszystko o czym próbowałam zapomnieć. Przetrzymywanie mnie, torturowanie, walka, a na koniec śmierć. To dziwne, bo chociaż zginęłam to i tak nic mi potem nie było. Normalnie się obudziłam i funkcjonowałam.
- Mistrz ci wszystko opowiedział? - Spytałam po chwili. Mama spojrzała na mnie smutna.
- Tak, powiedział mi wszystko. Wiem, że możesz tego nie rozumieć, ale zaraz ci to wytłumaczę.- Powiedziała, znów wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić.
- Widzisz Mayu odziedziczyłaś po swoim dziadku "zdolność feniksa". Wiesz co to jest? - Spytała. Ja tylko pokiwałam twierdząco głową.
- Dzięki temu za każdym razem, gdy ktoś pokona ciebie lub Lokar'a, nie macie problemu ze swoją regeneracją. Czasami zajmuje to więcej lub mniej czasu, to zależy od tego jak poważna była walka i jak wiele ucierpieliście. Lokar powróci to jest nieuniknione. Twoje zwycięstwo nad nim było krótkie. - Skończyła mówić, a ja poczułam się jakbym miała zemdleć. Jak to możliwe, że on powróci?
- Mamo jak my mamy go pokonać, skoro za każdym razem on powraca? - Spytałam zrezygnowana. Moja mama wstała z łóżka i spojrzała na mnie.
- Musimy na ten temat porozmawiać z mistrzem. - Powiedziała. Kiwnęłam głową i razem z mamą poszłam do samotni mistrza. Gdy doszłyśmy na miejsce on akurat medytował.
- Witajcie moje drogie. - Powiedział nagle. Moja mama usiadł naprzeciw niego i wskazała miejsce obok. Usiadłam tak samo jak ona.
- Widzę, że stało się coś poważnego. Co to jest? - Spytał po chwili mistrz. Moja mama opowiedziała mu wszystko od początku do końca. Sam chyba nie wierzył w to co słyszał, ale w końcu zrozumiał.
- Sądzę, ze jedynym sposobem na pokonanie Lokar'a jest zniszczenie mrocznego kairu. - Powiedział po chwili. Ucieszyłam się. Jednak jest sposób, aby go pokonać. Po chwili niestety uśmiech zszedł z mojej twarzy. Moja mama to zauważyła.
- Mayu czy coś jest nie tak? - Spytała z troską.
- Widzicie nie możemy zniszczyć mrocznego kairu. - Powiedziałam co ich zaskoczyło.
- Dlaczego Mayu? - Spytał Boddai.
- Mistrzu już nie pamiętasz? Zapomniałeś, że mroczne kairu ma w sobie cząstkę duszy Lokar'a. - Powiedziałam już trochę podniesionym głosem.
- Pamiętam to, dlatego właśnie musimy je zniszczyć, by Lokar więcej nie powrócił.
- Nie, nie możemy go zniszczyć. - Krzyknęłam wstając na równe nogi.
- Maya co się dzieje? - Spytała zdziwiona moim zachowaniem mama.
- Mroczne kairu ma w sobie cząstkę duszy Lokar'a, ale niestety ma też w sobie i cząstkę mojej duszy. Niszcząc je unicestwicie Lokar'a, ale również i mnie. - Powiedziałam a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Nie mamy pewności czy to zadziała na ciebie tak samo jak na Lokar'a. Musimy spróbować. - Odpowiedział Boddai. Nie mogłam uwierzyć w to co on mówi.
- Czy ty na prawdę chcesz zaryzykować moim zdrowiem, by sprawdzić czy to zadziała! - Krzyknęłam zła. Boddai nic nie powiedział.
- Nie no po prostu wierzyć mi się nie chce. - Powiedziałam i zapłakana wybiegłam z jego samotni...
Leżałem sobie na łóżku i czułem, że ktoś jest obok mnie. Przypomniałem sobie, że Maya przyszła do mnie z samego rana. Uśmiechnąłem się przez sen. Powoli otworzyłem oczy i spojrzałam na zegarek obok mojego łóżka. O rany zaraz południe! Przespałem z Mayą pół dnia. Odwróciłem głowę w stronę dziewczyny. Spała tak smacznie, że nie chciałem jej budzić. Niestety musiałem to zrobić. Delikatnie ją szturchnąłem, ale nie reagowała. Znów się uśmiechnąłem, postanowiłem wziąć ją na sposób. Owinąłem swoje ręce wokół niej i mocno ją przytuliłem. Po chwili usłyszałem śmiech. Wiedziałem , że Maya w końcu nie wytrzyma.
- Dobra, dobra Ky, wygrałeś. - Powiedziała nadal chichocząc. Ja tylko przybliżyłem się do niej.
- A dostanę nagrodę? - Spytałem. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko pocałowała mnie delikatnie. Uśmiechnąłem się. Przyciągnąłem dziewczynę tak, że jej głowa leżała na moim torsie.
- Kocham cię. - Szepnęła. Spojrzałem w jej piękne złote oczy i pocałowałem.
- Ja ciebie też Mayu. - Dodałem. Dziewczyna wtuliła się wemnie jeszcze bardziej.
Leanna
Biegiem ruszyłam w stronę pokoju mojej córki. Chciałam jak najszybciej ją znaleźć i wszystko jej powiedzieć. Ona pewnie nawet nie jest świadoma tego, że posiada w sobie coś wyjątkowego. Dobiegłam do jej pokoju. Wbiegłam tam z pędem, ale zastałam puste pomieszczenie.
- No nie, gdzie ona może być.- Pomyślałam zaniepokojona po czym mnie olśniło. Przecież Maya może być u Ky'a. Co prawda nic mi nie mówiła o nim, ale to widać i to jeszcze jak. Nie zwlekając ruszyłam do pokoju tego chłopaka. Bez pukania weszłam do pomieszczenia. Zobaczyłam Maye i Ky'a leżących jeszcze na łóżku.
Ky
Leżałem z Mayą jeszcze przez jakieś kilka minut, kiedy nagle do mojego pokoju wparowała mama dziewczyny. Momentalnie zrobiłem się cały czerwony, zresztą Maya tak samo. Szybko wstaliśmy z łóżka. Maya spojrzała na mnie potem na swoją mamę.
- Emm, mamo co ty tu robisz? - Spytała po chwili.
- Wiecie ja na prawdę nie chciałam wam przeszkadzać, ale muszę z tobą porozmawiać i ta jak najszybciej Mayu. - Powiedziała wskazując na drzwi. - Lepiej chodźmy do ciebie. - Dodała, po czym razem z Mayą wyszła.
Maya
Ciekawe o czym mama chce ze mną porozmawiać? Gdy zaszłyśmy do mojego pokoju usiadłyśmy wygodnie na moim łóżku. Mama wzięła głęboki wdech. Coś mi się wydaje, że to nie będzie miła rozmowa. Nie myliłam się. Jak na złość musiała dotyczyć Lokar'a.
- Widzisz Mayu, rano rozmawiałam z mistrzem Boddai'em. Opowiedział mi o tym jak pokonaliście Lokar'a, a raczej jak ty go pokonałaś. - Powiedziała. Na raz przypomniało mi się to wszystko o czym próbowałam zapomnieć. Przetrzymywanie mnie, torturowanie, walka, a na koniec śmierć. To dziwne, bo chociaż zginęłam to i tak nic mi potem nie było. Normalnie się obudziłam i funkcjonowałam.
- Mistrz ci wszystko opowiedział? - Spytałam po chwili. Mama spojrzała na mnie smutna.
- Tak, powiedział mi wszystko. Wiem, że możesz tego nie rozumieć, ale zaraz ci to wytłumaczę.- Powiedziała, znów wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić.
- Widzisz Mayu odziedziczyłaś po swoim dziadku "zdolność feniksa". Wiesz co to jest? - Spytała. Ja tylko pokiwałam twierdząco głową.
- Dzięki temu za każdym razem, gdy ktoś pokona ciebie lub Lokar'a, nie macie problemu ze swoją regeneracją. Czasami zajmuje to więcej lub mniej czasu, to zależy od tego jak poważna była walka i jak wiele ucierpieliście. Lokar powróci to jest nieuniknione. Twoje zwycięstwo nad nim było krótkie. - Skończyła mówić, a ja poczułam się jakbym miała zemdleć. Jak to możliwe, że on powróci?
- Mamo jak my mamy go pokonać, skoro za każdym razem on powraca? - Spytałam zrezygnowana. Moja mama wstała z łóżka i spojrzała na mnie.
- Musimy na ten temat porozmawiać z mistrzem. - Powiedziała. Kiwnęłam głową i razem z mamą poszłam do samotni mistrza. Gdy doszłyśmy na miejsce on akurat medytował.
- Witajcie moje drogie. - Powiedział nagle. Moja mama usiadł naprzeciw niego i wskazała miejsce obok. Usiadłam tak samo jak ona.
- Widzę, że stało się coś poważnego. Co to jest? - Spytał po chwili mistrz. Moja mama opowiedziała mu wszystko od początku do końca. Sam chyba nie wierzył w to co słyszał, ale w końcu zrozumiał.
- Sądzę, ze jedynym sposobem na pokonanie Lokar'a jest zniszczenie mrocznego kairu. - Powiedział po chwili. Ucieszyłam się. Jednak jest sposób, aby go pokonać. Po chwili niestety uśmiech zszedł z mojej twarzy. Moja mama to zauważyła.
- Mayu czy coś jest nie tak? - Spytała z troską.
- Widzicie nie możemy zniszczyć mrocznego kairu. - Powiedziałam co ich zaskoczyło.
- Dlaczego Mayu? - Spytał Boddai.
- Mistrzu już nie pamiętasz? Zapomniałeś, że mroczne kairu ma w sobie cząstkę duszy Lokar'a. - Powiedziałam już trochę podniesionym głosem.
- Pamiętam to, dlatego właśnie musimy je zniszczyć, by Lokar więcej nie powrócił.
- Nie, nie możemy go zniszczyć. - Krzyknęłam wstając na równe nogi.
- Maya co się dzieje? - Spytała zdziwiona moim zachowaniem mama.
- Mroczne kairu ma w sobie cząstkę duszy Lokar'a, ale niestety ma też w sobie i cząstkę mojej duszy. Niszcząc je unicestwicie Lokar'a, ale również i mnie. - Powiedziałam a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Nie mamy pewności czy to zadziała na ciebie tak samo jak na Lokar'a. Musimy spróbować. - Odpowiedział Boddai. Nie mogłam uwierzyć w to co on mówi.
- Czy ty na prawdę chcesz zaryzykować moim zdrowiem, by sprawdzić czy to zadziała! - Krzyknęłam zła. Boddai nic nie powiedział.
- Nie no po prostu wierzyć mi się nie chce. - Powiedziałam i zapłakana wybiegłam z jego samotni...
piątek, 21 czerwca 2013
Opowiadanie Alex część 3
Hej, no i mamy kolejną część. Moim zdaniem jest boska^^ Olu oby tak dalej.
- Tato, musimy z tobą porozmawiać. - Oznajmił Ky, wchodząc do samotni mistrza Baoddai'a. Obydwaj siedzieli na podłodze i grali w zaciętą partie szachów, Baoddai spojrzał na Championa i Maye, dziewczyna została tam niemal wciągnięta. Connor spojrzał na syna i skinął głową, wstał ale Ky powstrzymał go gestem.
- Lepiej abyś siedział. To powalająca nowina. - Chłopak ścisnął delikatnie dłoń swojej towarzyszki. Wzięła głęboki wdech.
- Jesteśmy zaręczeni. - Powiedziała i wtuliła się w Ky'a, obawiała się że Baoddai będzie na nią zły. Ky przeniósł rękę na jej plecy, Connor spojrzał na Baoddai'a. Wyglądał jakby się nad czymś głęboko zastanawiał, po kilku minutach uśmiechnął się szeroko i przemówił.
- To wspaniale ! - Jego poorana, zmarszczkami twarz rozjaśniała od uśmiechu. Wymienili kilka uwag i ustalili datę ślubu, na przyszły tydzień. Kiedy Maya to usłyszała, przełknęła ślinę.
- Coś nie tak ? - Spytał ją Ky, gdy byli już u niej w pokoju. Para leżała na jej łóżku, dziewczyna trzymała go za koszulkę i schowała w niej twarz. Chłopak chwycił ją pod brodę, złote oczy dziewczyny były smutne.
- Tak szybko... chce za Ciebie wyjść, ale nie sądziła że to będzie tak szybko. - Wyjaśniła, widząc zaniepokojenie na jego twarzy. Ky zachichotał i przewrócił oczami.
- Głuptasku, myślisz że ja się tym nie przejmuje ? - Spytał poważniejąc. - Nigdy nie myślałem o małżeństwie, to ty zmieniłaś wszystko. Chce być z tobą zawsze i wszędzie, chce widzieć co dzień rano twoje śliczne oczy i mówić jak bardzo Cię kocham ! - Oczy chłopaka rozbłysły z podekscytowania.
- Ehm, nie o to mi chodzi. - Zwróciła mu uwagę. Ky, zbladł a domyśliwszy się o o czym myśli jego ukochana zaczerwienił się cały na twarzy. Nie ukrywał że tak samo jak Maya, boi się "tego" aspektu małżeństwa. Dziewczyna również się zaczerwieniła.
- Lepiej gdy położymy się już spać. - Mruknęła dziewczyna i przekręciła się na drugi bok. Zasnęła objęta mocno, przez swojego przyszłego męża.
- Co ja mam teraz zrobić, nic nie wiem o tych rzeczach ? - Myślał przestraszony chłopak. Nie mógł zasnąć, dlatego przycisnął do siebie mocniej śpiącą Maye i przymknął oczy starając się myśleć o przyjemniejszych rzeczach.
- Tato, musimy z tobą porozmawiać. - Oznajmił Ky, wchodząc do samotni mistrza Baoddai'a. Obydwaj siedzieli na podłodze i grali w zaciętą partie szachów, Baoddai spojrzał na Championa i Maye, dziewczyna została tam niemal wciągnięta. Connor spojrzał na syna i skinął głową, wstał ale Ky powstrzymał go gestem.
- Lepiej abyś siedział. To powalająca nowina. - Chłopak ścisnął delikatnie dłoń swojej towarzyszki. Wzięła głęboki wdech.
- Jesteśmy zaręczeni. - Powiedziała i wtuliła się w Ky'a, obawiała się że Baoddai będzie na nią zły. Ky przeniósł rękę na jej plecy, Connor spojrzał na Baoddai'a. Wyglądał jakby się nad czymś głęboko zastanawiał, po kilku minutach uśmiechnął się szeroko i przemówił.
- To wspaniale ! - Jego poorana, zmarszczkami twarz rozjaśniała od uśmiechu. Wymienili kilka uwag i ustalili datę ślubu, na przyszły tydzień. Kiedy Maya to usłyszała, przełknęła ślinę.
- Coś nie tak ? - Spytał ją Ky, gdy byli już u niej w pokoju. Para leżała na jej łóżku, dziewczyna trzymała go za koszulkę i schowała w niej twarz. Chłopak chwycił ją pod brodę, złote oczy dziewczyny były smutne.
- Tak szybko... chce za Ciebie wyjść, ale nie sądziła że to będzie tak szybko. - Wyjaśniła, widząc zaniepokojenie na jego twarzy. Ky zachichotał i przewrócił oczami.
- Głuptasku, myślisz że ja się tym nie przejmuje ? - Spytał poważniejąc. - Nigdy nie myślałem o małżeństwie, to ty zmieniłaś wszystko. Chce być z tobą zawsze i wszędzie, chce widzieć co dzień rano twoje śliczne oczy i mówić jak bardzo Cię kocham ! - Oczy chłopaka rozbłysły z podekscytowania.
- Ehm, nie o to mi chodzi. - Zwróciła mu uwagę. Ky, zbladł a domyśliwszy się o o czym myśli jego ukochana zaczerwienił się cały na twarzy. Nie ukrywał że tak samo jak Maya, boi się "tego" aspektu małżeństwa. Dziewczyna również się zaczerwieniła.
- Lepiej gdy położymy się już spać. - Mruknęła dziewczyna i przekręciła się na drugi bok. Zasnęła objęta mocno, przez swojego przyszłego męża.
- Co ja mam teraz zrobić, nic nie wiem o tych rzeczach ? - Myślał przestraszony chłopak. Nie mógł zasnąć, dlatego przycisnął do siebie mocniej śpiącą Maye i przymknął oczy starając się myśleć o przyjemniejszych rzeczach.
czwartek, 20 czerwca 2013
Od Alex:*
Hej teraz kolejne opowiadanie od Alex^^ Moim zdaniem jest świetne i mam nadzieje, że wam też się spodoba:) Jest jeszcze jedna sprawa. Otóż jeśli ktoś ma pomysł jakby napisać dalej tą historię niech pisze na maila slurychu@wp.pl, ponieważ Alex jest ciekawa jakie macie pomysły. Oczywiście ona sama też napiszę, ale chce sprawdzić co wy wymyślicie. To tyle, miłego czytania.
2 miesiące później
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, stałam przed lustrem i próbowałam jakoś zapanować nad swoimi nieznośnymi włosami. Czułam narastającą w moim sercu panikę, nie miałam pojęcia co Ky wymyślił na dzisiejszy wieczór. Szczotka wypadła mi z ręki, kiedy w odbiciu pokazał się Chłopak.
- Wystraszyłeś mnie ! - Trzepnęłam go w ramie. Kiedy on nauczył się tak cicho chodzić ?
- Przepraszam. - bąknął i pocałował mnie w czoło, jednocześnie obejmując mnie w pasie. Uśmiechnęłam się błogo, z Ky'em było mi tak dobrze.
- Nie musisz się stroić, dla mnie zawsze będziesz piękna. - Szepnął czule, odgarniając mi z twarzy zabłąkany kosmyk błękitnych włosów. Przymknęłam oczy, kiedy zatrzymał dłoń przy moim policzku.
- Kocham Cię. - powiedziałam cicho, położyłam mu dłoń na klatce piersiowej. - Najbardziej na świecie.
- Ja Ciebie też, skarbie. - przytulił mnie do siebie, wsparłam się czołem o jego obojczyk. Staliśmy tak chwile, wsłuchując się w bicie naszych serc.
- Wyjdź za mnie. - powiedział nagle. Spojrzałam na niego nieco zbita z tropu.
- Co ?
- Wyjdź za mnie. Chce być przy tobie do końca, chce Cię chronić i móc nazywać żoną. - Wyjaśnił, ujął obie moje dłonie i pocałował najpierw w jedną potem w drugą. W jego niebieskich oczach, zapaliły się znajome ogniki. Był podekscytowany, dotknęłam jego policzka. Ciepłe, słone łzy zebrały mi się w oczach ale dzielnie je tłumiłam.
- Oczywiście, oczywiście że za ciebie wyjdę! - Pisnęłam i zawiesiłam mu się na szyi.
Szczęśliwi poszliśmy do ogrodu Mistrza Baoddai'a, aby się sobą nacieszyć. Usiedliśmy nad niewielkim oczkiem, leżałam wsparta o nogi swojego ukochanego i patrzyłam w jego hipnotyzujące oczy. Wyobrażałam sobie jak to będzie gdy się już pobierzemy, czy się wyprowadzimy ? A, może zostaniemy w klasztorze ?
- O czym myślisz, panno Stax ? - Zamruczał mi do ucha. Zachichotałam nerwowo.
- Panno Stax ? - powtórzyłam - Czy nie za wcześnie na takie słowa, Ky ? - Chłopak pokręcił przecząco głową i nachylił się aby mnie pocałować.
Resztę wieczoru spędziliśmy nad oczkiem wodnym, rozmawiając o wspólnej przyszłości.
2 miesiące później
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, stałam przed lustrem i próbowałam jakoś zapanować nad swoimi nieznośnymi włosami. Czułam narastającą w moim sercu panikę, nie miałam pojęcia co Ky wymyślił na dzisiejszy wieczór. Szczotka wypadła mi z ręki, kiedy w odbiciu pokazał się Chłopak.
- Wystraszyłeś mnie ! - Trzepnęłam go w ramie. Kiedy on nauczył się tak cicho chodzić ?
- Przepraszam. - bąknął i pocałował mnie w czoło, jednocześnie obejmując mnie w pasie. Uśmiechnęłam się błogo, z Ky'em było mi tak dobrze.
- Nie musisz się stroić, dla mnie zawsze będziesz piękna. - Szepnął czule, odgarniając mi z twarzy zabłąkany kosmyk błękitnych włosów. Przymknęłam oczy, kiedy zatrzymał dłoń przy moim policzku.
- Kocham Cię. - powiedziałam cicho, położyłam mu dłoń na klatce piersiowej. - Najbardziej na świecie.
- Ja Ciebie też, skarbie. - przytulił mnie do siebie, wsparłam się czołem o jego obojczyk. Staliśmy tak chwile, wsłuchując się w bicie naszych serc.
- Wyjdź za mnie. - powiedział nagle. Spojrzałam na niego nieco zbita z tropu.
- Co ?
- Wyjdź za mnie. Chce być przy tobie do końca, chce Cię chronić i móc nazywać żoną. - Wyjaśnił, ujął obie moje dłonie i pocałował najpierw w jedną potem w drugą. W jego niebieskich oczach, zapaliły się znajome ogniki. Był podekscytowany, dotknęłam jego policzka. Ciepłe, słone łzy zebrały mi się w oczach ale dzielnie je tłumiłam.
- Oczywiście, oczywiście że za ciebie wyjdę! - Pisnęłam i zawiesiłam mu się na szyi.
Szczęśliwi poszliśmy do ogrodu Mistrza Baoddai'a, aby się sobą nacieszyć. Usiedliśmy nad niewielkim oczkiem, leżałam wsparta o nogi swojego ukochanego i patrzyłam w jego hipnotyzujące oczy. Wyobrażałam sobie jak to będzie gdy się już pobierzemy, czy się wyprowadzimy ? A, może zostaniemy w klasztorze ?
- O czym myślisz, panno Stax ? - Zamruczał mi do ucha. Zachichotałam nerwowo.
- Panno Stax ? - powtórzyłam - Czy nie za wcześnie na takie słowa, Ky ? - Chłopak pokręcił przecząco głową i nachylił się aby mnie pocałować.
Resztę wieczoru spędziliśmy nad oczkiem wodnym, rozmawiając o wspólnej przyszłości.
wtorek, 18 czerwca 2013
Miły dzień...
Maya
Po rozmowie z mamą obydwie rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Byłam na prawdę szczęśliwa, że odzyskałam ją i, że znów jesteśmy razem. Jestem teraz taka szczęśliwa. Muszę z samego rana podziękować Ky'owi. Naprawdę się postarał. Szkoda tylko, że od razu musiałam się dowiedzieć o Lokarze. Dlaczego on po prostu nie może zniknąć z naszego życia?! To takie irytujące. Co prawda dopiero pierwszy raz go zniszczyliśmy, ale ile można się z nim użerać? Teraz i tak nie będę o tym myślała. Przecież jeśli on w końcu się pojawi to i tak nie będzie miał z nami najmniejszych szans. Jesteśmy najlepszą drużyną i teraz mamy jeszcze moją mamę. Pokonanie go tym razem nie będzie takie trudne. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na łóżku. Zastanawiałam się jak podziękować Ky'owi za tą miłą niespodziankę. Myślałam tak przez chwilę i w końcu wpadłam na super pomysł. Od razu szeroki uśmiech wszedł mi na twarz. To będzie idealne. Pomyślałam po czym położyłam się spać.
Klasztor :Maya
Gdy się obudziłam, szybko się ubrałam i wyszłam na korytarz. Powoli szłam po czym weszłam do pokoju Ky'a. Chłopak spał, co mnie wcale nie zdziwiło. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na brzegu łóżka. On tak słodko wygląda jak śpi. Pomyślałam i położyłam rękę na jego policzku. Chłopak nadal się nie budził, więc próbowałam dalej.
Ky
Spałem sobie wygodnie na moim łóżku, gdy nagle poczułem coś dziwnego. To coś było gładkie i takie przyjemne. Nie chciałem się nawet dowiedzieć co to jest. Odwróciłem głowę w drugą stronę, ale to nadal nie ustępowało. Uśmiechnąłem się, bo to strasznie łaskotało. Nagle poczułem na swojej skórze czyjś ciepły oddech, a zaraz i głos.
- Wstawaj mój śpiochu. - To była Maya. Mogłem się domyślić. Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem nad sobą dziewczynę. Uśmiechała się uroczo czekając na moją reakcję. Ja niestety byłem tak zmęczony, że nie miałem siły się podnieść. Jedynie się uśmiechnąłem.
- Hej Maya. - Przywitałem się z dziewczyną. Ta tylko nachyliła się nade mną i mnie pocałowała.
- Masz pojęcie jak trudno jest ciebie obudzić. - Dodała po chwili, a ja się zaśmiałem.
- Na pewno nie było aż tak źle. - Powiedziałem a Maya podniosła znacząco jedną brew.
- Uwierz, że było. A teraz wstawaj, chce spędzić z tobą normalny dzień.
- Ja nie chce wstawać.Tu jest zbyt wygodnie. - Powiedziałem leniwie. Maya spojrzała na mnie groźnie. Uśmiechnąłem się i pociągnąłem ją za rękę tak, że wylądowała na mnie.
- Ty też nigdzie nie pójdziesz. - Powiedziałem cały czas ją trzymając. Maya nawet nie próbowała się wyrywać. Wiedziała, że ze mną i tak nie ma szans. Położyła się obok mnie i przytuliła do mnie. Cicho zachichotała i spojrzała na mnie tymi swoimi oczkami.
- Masz racje, faktycznie jest tu wygodnie. - Powiedziała po czym znów mnie pocałowała.
- Chce tu zostać z tobą przez cały dzień. - Szepnąłem jej do ucha, a ona mocniej się we mnie wtuliła.
- Ja również. - Odpowiedziała i położyła głowę na moim torsie.
Leanna
Zastanawiałam się gdzie jest Maya. W końcu to do niej nie podobne żeby przez cały ranek do mnie nie przyszła. Gdy przechodziłam przez plac treningowy spotkałam Boddai'a. Z nim też chciałam porozmawiać, bo musiałam dowiedzieć się kilku informacji. Zatrzymałam go i razem poszliśmy do jego samotni. Usiedliśmy na podłodze w pozycji do medytacji.
- Więc Leannna, co chcesz wiedzieć? - Spytał po chwili.
- Chciałabym abyś powiedział mi w jaki sposób Maya i chłopcy pokonali Lokara? Cały czas mi to nie daje spokoju. - Powiedziałam i czekałam na odpowiedź Boddai'a. Widziałam, że chwilę się zastanawiał nad tym co powiedzieć, ale w końcu zaczął.
- Widzisz cała walka wyglądała zupełnie inaczej niż by się zdawało.
- Czyli? - Spytałam nieświadoma co chciał mi powiedzieć.
- Maya sama stoczyła ostateczną walkę z Lokare'em. Chłopcy tylko go na początku osłabili.
- Czyli, że moja mała Maya pokonała go sama?
- Tak, ale to nie wszystko. Podczas walki Maya użyła dziwnego x-driva po czym tak jakby zmarła. - Powiedział a ja nie mogłam pojąć co on mówi.
- Jak to, tak jakby zmarła.
- Tego nie umiem wyjaśnić. Mogę tylko powiedzieć, że gdy chłopcy wrócili z nią z powrotem do klasztoru wyczułem mały impuls energii kairu. Po paru dniach Maya wróciła do żywych. - Powiedział a ja zrozumiałam już wszystko.
- Czyli to oznacza...- Przerwałam na chwilę. - Gdzie jest Maya? - Spytałam wstając na równe nogi.
- Musi być u siebie w pokoju. - Powiedział i zanim skończył szybko wybiegłam z jego samotni...
Hej, sorki za tą przerwę, ale nie miałam czasu. Otóż dzisiaj miałam bierzmowanie a wcześniej próby i ogólne przygotowania. Rozdział z dedykacją dla Moniki Verdas, gdyby nie ona nie byłoby dzisiaj rozdziału. Mam nadzieje, że ci się spodoba. Jeszcze raz dzięki i do zobaczenie wkrótce :)
Po rozmowie z mamą obydwie rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Byłam na prawdę szczęśliwa, że odzyskałam ją i, że znów jesteśmy razem. Jestem teraz taka szczęśliwa. Muszę z samego rana podziękować Ky'owi. Naprawdę się postarał. Szkoda tylko, że od razu musiałam się dowiedzieć o Lokarze. Dlaczego on po prostu nie może zniknąć z naszego życia?! To takie irytujące. Co prawda dopiero pierwszy raz go zniszczyliśmy, ale ile można się z nim użerać? Teraz i tak nie będę o tym myślała. Przecież jeśli on w końcu się pojawi to i tak nie będzie miał z nami najmniejszych szans. Jesteśmy najlepszą drużyną i teraz mamy jeszcze moją mamę. Pokonanie go tym razem nie będzie takie trudne. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na łóżku. Zastanawiałam się jak podziękować Ky'owi za tą miłą niespodziankę. Myślałam tak przez chwilę i w końcu wpadłam na super pomysł. Od razu szeroki uśmiech wszedł mi na twarz. To będzie idealne. Pomyślałam po czym położyłam się spać.
Klasztor :Maya
Gdy się obudziłam, szybko się ubrałam i wyszłam na korytarz. Powoli szłam po czym weszłam do pokoju Ky'a. Chłopak spał, co mnie wcale nie zdziwiło. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na brzegu łóżka. On tak słodko wygląda jak śpi. Pomyślałam i położyłam rękę na jego policzku. Chłopak nadal się nie budził, więc próbowałam dalej.
Ky
Spałem sobie wygodnie na moim łóżku, gdy nagle poczułem coś dziwnego. To coś było gładkie i takie przyjemne. Nie chciałem się nawet dowiedzieć co to jest. Odwróciłem głowę w drugą stronę, ale to nadal nie ustępowało. Uśmiechnąłem się, bo to strasznie łaskotało. Nagle poczułem na swojej skórze czyjś ciepły oddech, a zaraz i głos.
- Wstawaj mój śpiochu. - To była Maya. Mogłem się domyślić. Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem nad sobą dziewczynę. Uśmiechała się uroczo czekając na moją reakcję. Ja niestety byłem tak zmęczony, że nie miałem siły się podnieść. Jedynie się uśmiechnąłem.
- Hej Maya. - Przywitałem się z dziewczyną. Ta tylko nachyliła się nade mną i mnie pocałowała.
- Masz pojęcie jak trudno jest ciebie obudzić. - Dodała po chwili, a ja się zaśmiałem.
- Na pewno nie było aż tak źle. - Powiedziałem a Maya podniosła znacząco jedną brew.
- Uwierz, że było. A teraz wstawaj, chce spędzić z tobą normalny dzień.
- Ja nie chce wstawać.Tu jest zbyt wygodnie. - Powiedziałem leniwie. Maya spojrzała na mnie groźnie. Uśmiechnąłem się i pociągnąłem ją za rękę tak, że wylądowała na mnie.
- Ty też nigdzie nie pójdziesz. - Powiedziałem cały czas ją trzymając. Maya nawet nie próbowała się wyrywać. Wiedziała, że ze mną i tak nie ma szans. Położyła się obok mnie i przytuliła do mnie. Cicho zachichotała i spojrzała na mnie tymi swoimi oczkami.
- Masz racje, faktycznie jest tu wygodnie. - Powiedziała po czym znów mnie pocałowała.
- Chce tu zostać z tobą przez cały dzień. - Szepnąłem jej do ucha, a ona mocniej się we mnie wtuliła.
- Ja również. - Odpowiedziała i położyła głowę na moim torsie.
Leanna
Zastanawiałam się gdzie jest Maya. W końcu to do niej nie podobne żeby przez cały ranek do mnie nie przyszła. Gdy przechodziłam przez plac treningowy spotkałam Boddai'a. Z nim też chciałam porozmawiać, bo musiałam dowiedzieć się kilku informacji. Zatrzymałam go i razem poszliśmy do jego samotni. Usiedliśmy na podłodze w pozycji do medytacji.
- Więc Leannna, co chcesz wiedzieć? - Spytał po chwili.
- Chciałabym abyś powiedział mi w jaki sposób Maya i chłopcy pokonali Lokara? Cały czas mi to nie daje spokoju. - Powiedziałam i czekałam na odpowiedź Boddai'a. Widziałam, że chwilę się zastanawiał nad tym co powiedzieć, ale w końcu zaczął.
- Widzisz cała walka wyglądała zupełnie inaczej niż by się zdawało.
- Czyli? - Spytałam nieświadoma co chciał mi powiedzieć.
- Maya sama stoczyła ostateczną walkę z Lokare'em. Chłopcy tylko go na początku osłabili.
- Czyli, że moja mała Maya pokonała go sama?
- Tak, ale to nie wszystko. Podczas walki Maya użyła dziwnego x-driva po czym tak jakby zmarła. - Powiedział a ja nie mogłam pojąć co on mówi.
- Jak to, tak jakby zmarła.
- Tego nie umiem wyjaśnić. Mogę tylko powiedzieć, że gdy chłopcy wrócili z nią z powrotem do klasztoru wyczułem mały impuls energii kairu. Po paru dniach Maya wróciła do żywych. - Powiedział a ja zrozumiałam już wszystko.
- Czyli to oznacza...- Przerwałam na chwilę. - Gdzie jest Maya? - Spytałam wstając na równe nogi.
- Musi być u siebie w pokoju. - Powiedział i zanim skończył szybko wybiegłam z jego samotni...
Hej, sorki za tą przerwę, ale nie miałam czasu. Otóż dzisiaj miałam bierzmowanie a wcześniej próby i ogólne przygotowania. Rozdział z dedykacją dla Moniki Verdas, gdyby nie ona nie byłoby dzisiaj rozdziału. Mam nadzieje, że ci się spodoba. Jeszcze raz dzięki i do zobaczenie wkrótce :)
poniedziałek, 17 czerwca 2013
Ciąg dalszy mojego opowiadania, ale od Marty
Maya
Moja mama została w klasztorze, wybrała pokój obok mojego. Ostatnio nie pojawiły się żadne nowe źródła Kairu, więc miałyśmy dużo czasu na nadrabianie zaległych rozmów. Mistrz pewnie też to zauważył, bo robił mniej treningów. Byłam w niebo wzięta.
Tydzień po cudownym przybyciu, w piękną niedziele, mama zaprosiła mnie na kolejną rozmowę. Punktualnie o dwunastej pojawiłam się w jej pokoju. Siedziała po turecku przed oknem i patrzyłam się w przestrzeń za szybą. Podeszłam i zobaczyłam, że łzy ściekają jej po policzkach.
- Co się stało?
Popatrzyła się na mnie i potok łez poleciał jeszcze obficiej. Nagle za oknem pojawiły się ciężkie chmury i zaczął padać deszcz.
- Widzisz Mayu... Musisz się w końcu dowiedzieć... Czy ostatnio działo się coś pod bransoletką na twoim ramieniu?
Spojrzałam na nią zdziwiona. Kiedy byłam mała zabroniono mi tam zaglądać. Raz w obecności Redakai'ów próbowałam ją zdjąć, ale zabronili mi.
- Wiem co myślisz.- Łagodnie powiedziała Leanna.- Teraz już ci wolno.
Powoli sięgnęłam do ramienia. Nacisnęłam na dwa guziki. Rozluźniła się i zjechała na dłoń. Ujrzałam opalizujące na niebiesko koło na krzyżyku. W środku okręgu był znak nieskończoności.
- Widzisz?-Sama odsłoniła bluzkę, pokazując znamię, które było tylko grubsze.
-No i co?- Nie wiedziałam o co chodzi.
-Maya...- powiedziała roztrzęsionym głosem.- Nie jesteś jedynaczką... Masz siostrę...
Zamarłam. Co? To niemożliwe.
- To znamię świeci, co oznacza, że twoja siostra osiągnęła pełnie mocy.
- I?
- Czyli jest w stanie pokonać Lokara.
- Spotkam ją?
- Jeszcze dzisiaj, Ona wszystko ci opowie.
Usłyszałam gong. Wiedziałam co to znaczy.
czwartek, 13 czerwca 2013
To cudowne...no prawie
Maya
Staliśmy tak, nie wiem ile. Może to były minuty a może godziny. Straciłam poczucie czasu. Nie wiedziałam czy to się dzieje naprawdę, a może mam jakieś urojenia. Zdezorientowana spojrzałam na resztę. Boomer i Akkie mieli takie same miny jak ja, Ky tylko spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Jedynie mistrz Boddai miał twarz nie wyrażającą żadnych uczuć. Spojrzałam z powrotem na drzwi w których stała ona. Delikatnie się uśmiechała po czym zaczęła powoli iść w moją stronę. Nie wiedziałam czy mam tak stać, czy uciekać. Miałam nogi jak z waty i czułam jakbym miała zaraz zemdleć. Nagle spostrzegłam, że stoję z nią twarzą w twarz. Zobaczyłam jej złote oczy, były identyczne jak moje. Ona cała wyglądała jak ja, jedynie nie miała znaków na policzkach. Uśmiechnęła się do mnie szeroko po czym mocno mnie przytuliła.
- Mayu, nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę, - Powiedziała wesoło. Nie mogłam uwierzyć w to, że przede mną stoi moja mama. Mama, której nie widziałam przez siedemnaście lat. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy szczęścia. To jest takie piękne. A ja nie mogę wciąż w to uwierzyć.
- Czy to się dzieje naprawdę? - W końcu wydobyłam z siebie głos. Moja mama oderwała się ode mnie i spojrzała na mnie radośnie.
- Oczywiście, że tak. Mayu, nawet nie wiesz ile na to czekałam. - Powiedziała patrząc na mnie z szerokim uśmiechem. Reszta nadal nie za bardzo wiedziała co się dzieje, bo ciągle stali i nic nie mówili. Jedynie mistrz Boddai do nas podszedł.
- Miło cię znów widzieć Leanna. - Powiedział i lekko się uśmiechnął.
- Tak, minęło sporo czasu. - Odpowiedziała spokojnie a potem spojrzała na resztę.
- Przedstawisz mnie? - Zwróciła się do mnie a ja spojrzałam na moich przyjaciół.
- No pewnie mamo.- Powiedziałam i podeszłam do swojej drużyny.
- Mamo to są Boomer, Akkie i Ky. - Powiedziałam wskazując pojedynczo każdego.
- Miło mi was poznać. - Powiedziała i uścisnęła każdemu dłoń. Po chwili każdy już doszedł do siebie i znów była ta przyjemna atmosfera co wcześniej.
- Chyba wam przeszkodziłam w czymś ważnym. - Powiedziała moja mama wskazując na te całe dekoracje.
- Nie no co ty. To było tylko takie małe przyjęcie. - Odpowiedziałam i wskazałam na wolne miejsce. - Dołączysz do nas? - Spytałam a moja mama szeroko się uśmiechnęła. Po chwili wszyscy znów usiedliśmy i zaczęliśmy opowiadać sobie o wszystkim co się działo u nas, a mama opowiadała co działo się u niej. Było tego naprawdę sporo, ale co się dziwić. Nie widzieliśmy się w końcu siedemnaście długich lat. Siedzieliśmy do późna, gdy już nadeszła pora, aby położyć się spać. Wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Zostałam tylko ja, mama i mistrz Boddai. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy, a raczej moja mama i mistrz. Potem zostałam tylko ja i ona. Moja mama spojrzała na mnie po czym znów mnie przytuliła.
- Tak bardzo się cieszę, że w końcu cię odzyskałam Mayu.- Powiedziała szczęśliwa.
- Tak mamo ja też bardzo się cieszę, tylko jedna rzecz mi ciągle nie daje spokoju. - Odpowiedziałam patrząc na nią smutnym wzrokiem.
- O co chodzi Mayu? - Spytała czule. Wzięłam głęboki wdech.
- Dlaczego zostawiłaś mnie w klasztorze pod opieką mistrza i, dlaczego nie dawałaś żadnego znaku życia? - Spytałam lekko zła. Moja mama spojrzała na mnie z wyrzutem i opowiedziała mi wszystko.
- Widzisz Mayu, zrobiłam to tylko dlatego, żeby chronić cię przed twoim dziadkiem. Gdy byłaś niemowlęciem Lokar chciał przeprowadzić na tobie "zabieg" wszczepienia zła. Nie mogłam na to pozwolić sądziłam, że oddanie cię to jedyna słuszna decyzja. W klasztorze miałaś się wszystkiego nauczyć. Poprosiłam też Boddai'a, aby nie wspominał nic o twojej przeszłości tylko i dla twojego bezpieczeństwa. Wiedziałam, że pod opieką mistrza wyrośniesz na silną i bardzo potężną dziewczynę i dlatego wybrałam ten klasztor. Po tym jak Lokar dowiedział się o tym, że zostałaś oddana, próbował się na mnie zemścić, ale mu uciekłam. Przez cały ten czas ukrywałam się przed nim a z tobą nie kontaktowałam. Wiem, że nie powinnam była tego robić, ale naprawdę nie chciałam by stała ci się krzywda. Codziennie zastanawiałam się jak sobie radzisz i czy jesteś bezpieczna. Teraz mam pewność, że zawsze potrafisz o siebie zadbać.- Gdy skończyła mówić kilka łez spłynęło mi po policzku. Nie wiedziałam, że moja mama musiała tyle przejść. A Lokar był aż taki okrutny wobec niej.
- Mamo ja nie wiedziałam. - Powiedziałam ocierając łzy.
- Mayu, nic nie szkodzi. Skąd mogłaś wiedzieć. Teraz i tak najważniejsze jest, że znów jesteśmy razem.
- Tak masz racje, ale wiesz co jeszcze jest ważne?
- Co? - Spytała zainteresowana.
- To, że Lokar nam już nic nie zrobi. - Powiedziałam szczęśliwa, a moja mama spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Jak to już nic nie zrobi? - Spytała trochę zdziwiona.
- No ja razem z chłopakami pokonaliśmy go i już nic nam nie zrobi. - Powiedziałam dumna. Mama tylko spojrzała na mnie przestraszona.
- Mayu ty nic nie rozumiesz prawda?
- Ale czego? - Spytałam nie wiedząc o co jej może chodzić.
- Lokar jest naprawdę potężny. Nie można go tak po prostu zniszczyć. Prędzej czy później ujawni się i znów będzie próbował nas zaatakować. Twoje zwycięstwo nad nim jest krótkie. Wiem coś o tym, bo już do jednej takiej potyczki między nami doszło. Myślałam, ze go zniszczyłam, ale się myliłam. Lokar powrócił i to z dwojoną siła.- Powiedziała a mi od razu zszedł uśmiech z twarzy.
- Czyli to oznacza? - Spytałam drżącym głosem.
- Że Lokar wciąż żyje i niebawem znów go spotkamy...
wtorek, 11 czerwca 2013
Z.G.O.N
No nie wierzę! Jest już ponad 10 000 wyświetleń i 172 komentarze w tak krótkim czasie.Zaskoczyliście mnie i to naprawdę. Nie sądziłam, że aż tak wam się spodobają te wszystkie opowiadania. Jestem naprawdę szczęśliwa, bo dzięki temu mam motywacje by pisać dalej! Mam nadzieje, że utrzymam takie tempo do końca. Dziękuje wam, jesteście wielcy^^
Pozdro Kamila :*
Pozdro Kamila :*
poniedziałek, 10 czerwca 2013
To dla mnie
Maya
Gdy weszliśmy do środka cały widok zwalił mnie z nóg. Wszystko wyglądało tak pięknie. W środku byli wszyscy. Mistrz Boddai, Boomer, Akkie i Mookie. Ky stał cały czas przy mnie, a ja nie wierzyłam własnym oczom w to co widzę.
- Ky ja...- Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Chłopak popatrzył na mnie z szerokim uśmiechem i objął w talii.
- Nie mogłem cały czas patrzeć jak jesteś przygnębiona, więc wymyśliłem to na twoje pocieszenie. - Powiedział zadowolony z siebie. Ja nic nie odpowiedziałam tylko przytuliłam się do chłopaka z całych sił.
- Ky to jest takie piękne, dziękuje. - Powiedziałam nadal wtulona w chłopaka.
- Wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko. - Odpowiedział a ja cicho się zaśmiałam.
- No dobra. Ogłaszam przyjcie dla Mayi za otwarte. - Krzyknął Boomer i razem z resztą usiadł przy wielkim stole, na którym było już wszystko naszykowane. Na samym środku stał ogromny bukiet narcyzów. Moich ulubionych kwiatów. Spojrzałam na Ky'a i szeroko się uśmiechnęłam.
- Skąd wiedziałeś, że to moje ulubione? - Spytałam zadowolona. Chłopak tylko się zaśmiał.
- Wiesz wypytałem się o to Mistrza Boddai'a, a on wie wszystko. - Odpowiedział i pocałował mnie w policzek. Gdy wszyscy usiedliśmy przy stole, dopiero wtedy zaczęła się dobra zabawa. Chłopaki cały czas opowiadali jakieś śmieszne dowcipy, albo dogryzali sobie nawzajem. Oczywiście przeważnie cały czas wygrywał Ky. Boomer tak się śmiał, że sok mu nosem poszedł. Akkie śmiała się jak opętana, zresztą tak jak wszyscy. Boomer na początku był oburzony, że jego dziewczyna tak zareagowała, ale po chwili mu przeszło i zabawa trwała dalej. Opowiadaliśmy sobie o wszystkim co przeszliśmy i o tym jak się to wszystko zaczęło. Nigdy nie przypuszczałam, że moje życie się tak ułoży. Mam wspaniałych przyjaciół, mistrza, a przede wszystkim Ky'a. Chłopaka, którego kocham i nic tego nie zmieni.
Ky
To jest po prostu wymarzony wieczór. Maya znów się szczerze uśmiecha i jest naprawdę zadowolona. Chciałbym aby było tak przez cały czas. Muszę później podziękować Boomer'owi, to dzięki niemu ten plan wypalił. No oczywiście wszyscy mieli w tym swój udział, ale to Boomer wpadł na ten pomysł. Nie wiem co ja bym bez niego zrobił. Teraz jak na razie skupię się na Mayi, to w końcu jej wieczór a ja chce być przy niej przez cały czas. Jest dla mnie naprawdę ważna i cieszę się, że jest ze mną. Popatrzyłem na nią. Jest taka piękna jak się uśmiecha. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się szeroko. Ja od razu odwzajemniłem jej gest.
Nieznana lokalizacja
To musi być gdzieś niedaleko, przecież nie mogłam zgubić drogi. To tylko kwestia czasu zanim ją znajdę, ale w tym tempie nie doczekam się chyba nigdy. Przez cały dzień jestem w podróży i jeszcze nigdzie się nie zatrzymałam na postój. Co prawda daje się to we znaki, ale nie poddam się. Jestem już zbyt blisko celu by teraz zrezygnować. Po walce nie odzyskałam jeszcze wszystkich sił, ale nie jest źle i dam sobie radę.
Dwie godziny później
Tak już jestem blisko. Udało się jestem już prawie na miejscu. Co prawda zajęło mi to cały dzień, ale się opłacało. Teraz jeszcze tylko przekroczyć mury i jestem w klasztorze. W tym starym dobrym klasztorze. Oj tak wszystkie wspomnienia wracają. Aż mi się łezka w oku zakręciła. Szybko pokonałam mury i byłam już pod bramą klasztoru. Chciałam je otworzyć, ale się zawahałam. A co jeśli ich ta wizyta nie ucieszy? Nie, nie mogę tak myśleć. Na pewno się ucieszą, że mnie widzą. W końcu to już siedemnaście lat. Powoli otworzyłam olbrzymie, ciężkie drzwi i weszłam do środka. Nic a nic się tu nie zmieniło. Powoli zaczęłam się kierować w stronę głównej sali. Gdy byłam już prawie na miejscu usłyszałam śmiech. Ten znajomy dla mnie śmiech, który dobrze wiedziałam do kogo należy.
- Widzę, że mają udany wieczór. - Szepnęłam i ruszyłam w kierunku salonu. Stanęłam przed drzwiami i znów się zawahałam. Czy aby na pewno dobrze robię? Nie, nie ma co się zastanawiać. Raz kozie śmierć. Pchnęłam drzwi i szybko weszłam do środka. Wszyscy widząc mnie zamarli. Ja spojrzałam tylko na jedną osobę. Była równie zaskoczona co szczęśliwa. Wyglądała tak pięknie. Minęło siedemnaście lat i naprawdę się zmieniła.
Maya
Nasza zabawa trwała w najlepsze. Cały czas się wygłupialiśmy i śmieliśmy. Ja cały czas byłam wtulona w Ky'a. Lubiłam jego bliskość. Gdy tak siedzieliśmy usłyszeliśmy głośne trzaśniecie drzwiami. Wszyscy odwróciliśmy się w ich stronę i widząc kto właśnie wszedł do środka zamarliśmy. Nastała nagła cisza. Ja stałam i patrzyłam z niedowierzaniem. Byłam zszokowana i szczęśliwa widząc kto stoi przede mną. Czułam jak łzy szczęścia spływają mi po policzkach.
- Witaj Mayu. - Usłyszałam jej ciepły głos...
Gdy weszliśmy do środka cały widok zwalił mnie z nóg. Wszystko wyglądało tak pięknie. W środku byli wszyscy. Mistrz Boddai, Boomer, Akkie i Mookie. Ky stał cały czas przy mnie, a ja nie wierzyłam własnym oczom w to co widzę.
- Ky ja...- Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Chłopak popatrzył na mnie z szerokim uśmiechem i objął w talii.
- Nie mogłem cały czas patrzeć jak jesteś przygnębiona, więc wymyśliłem to na twoje pocieszenie. - Powiedział zadowolony z siebie. Ja nic nie odpowiedziałam tylko przytuliłam się do chłopaka z całych sił.
- Ky to jest takie piękne, dziękuje. - Powiedziałam nadal wtulona w chłopaka.
- Wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko. - Odpowiedział a ja cicho się zaśmiałam.
- No dobra. Ogłaszam przyjcie dla Mayi za otwarte. - Krzyknął Boomer i razem z resztą usiadł przy wielkim stole, na którym było już wszystko naszykowane. Na samym środku stał ogromny bukiet narcyzów. Moich ulubionych kwiatów. Spojrzałam na Ky'a i szeroko się uśmiechnęłam.
- Skąd wiedziałeś, że to moje ulubione? - Spytałam zadowolona. Chłopak tylko się zaśmiał.
- Wiesz wypytałem się o to Mistrza Boddai'a, a on wie wszystko. - Odpowiedział i pocałował mnie w policzek. Gdy wszyscy usiedliśmy przy stole, dopiero wtedy zaczęła się dobra zabawa. Chłopaki cały czas opowiadali jakieś śmieszne dowcipy, albo dogryzali sobie nawzajem. Oczywiście przeważnie cały czas wygrywał Ky. Boomer tak się śmiał, że sok mu nosem poszedł. Akkie śmiała się jak opętana, zresztą tak jak wszyscy. Boomer na początku był oburzony, że jego dziewczyna tak zareagowała, ale po chwili mu przeszło i zabawa trwała dalej. Opowiadaliśmy sobie o wszystkim co przeszliśmy i o tym jak się to wszystko zaczęło. Nigdy nie przypuszczałam, że moje życie się tak ułoży. Mam wspaniałych przyjaciół, mistrza, a przede wszystkim Ky'a. Chłopaka, którego kocham i nic tego nie zmieni.
Ky
To jest po prostu wymarzony wieczór. Maya znów się szczerze uśmiecha i jest naprawdę zadowolona. Chciałbym aby było tak przez cały czas. Muszę później podziękować Boomer'owi, to dzięki niemu ten plan wypalił. No oczywiście wszyscy mieli w tym swój udział, ale to Boomer wpadł na ten pomysł. Nie wiem co ja bym bez niego zrobił. Teraz jak na razie skupię się na Mayi, to w końcu jej wieczór a ja chce być przy niej przez cały czas. Jest dla mnie naprawdę ważna i cieszę się, że jest ze mną. Popatrzyłem na nią. Jest taka piękna jak się uśmiecha. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się szeroko. Ja od razu odwzajemniłem jej gest.
Nieznana lokalizacja
To musi być gdzieś niedaleko, przecież nie mogłam zgubić drogi. To tylko kwestia czasu zanim ją znajdę, ale w tym tempie nie doczekam się chyba nigdy. Przez cały dzień jestem w podróży i jeszcze nigdzie się nie zatrzymałam na postój. Co prawda daje się to we znaki, ale nie poddam się. Jestem już zbyt blisko celu by teraz zrezygnować. Po walce nie odzyskałam jeszcze wszystkich sił, ale nie jest źle i dam sobie radę.
Dwie godziny później
Tak już jestem blisko. Udało się jestem już prawie na miejscu. Co prawda zajęło mi to cały dzień, ale się opłacało. Teraz jeszcze tylko przekroczyć mury i jestem w klasztorze. W tym starym dobrym klasztorze. Oj tak wszystkie wspomnienia wracają. Aż mi się łezka w oku zakręciła. Szybko pokonałam mury i byłam już pod bramą klasztoru. Chciałam je otworzyć, ale się zawahałam. A co jeśli ich ta wizyta nie ucieszy? Nie, nie mogę tak myśleć. Na pewno się ucieszą, że mnie widzą. W końcu to już siedemnaście lat. Powoli otworzyłam olbrzymie, ciężkie drzwi i weszłam do środka. Nic a nic się tu nie zmieniło. Powoli zaczęłam się kierować w stronę głównej sali. Gdy byłam już prawie na miejscu usłyszałam śmiech. Ten znajomy dla mnie śmiech, który dobrze wiedziałam do kogo należy.
- Widzę, że mają udany wieczór. - Szepnęłam i ruszyłam w kierunku salonu. Stanęłam przed drzwiami i znów się zawahałam. Czy aby na pewno dobrze robię? Nie, nie ma co się zastanawiać. Raz kozie śmierć. Pchnęłam drzwi i szybko weszłam do środka. Wszyscy widząc mnie zamarli. Ja spojrzałam tylko na jedną osobę. Była równie zaskoczona co szczęśliwa. Wyglądała tak pięknie. Minęło siedemnaście lat i naprawdę się zmieniła.
Maya
Nasza zabawa trwała w najlepsze. Cały czas się wygłupialiśmy i śmieliśmy. Ja cały czas byłam wtulona w Ky'a. Lubiłam jego bliskość. Gdy tak siedzieliśmy usłyszeliśmy głośne trzaśniecie drzwiami. Wszyscy odwróciliśmy się w ich stronę i widząc kto właśnie wszedł do środka zamarliśmy. Nastała nagła cisza. Ja stałam i patrzyłam z niedowierzaniem. Byłam zszokowana i szczęśliwa widząc kto stoi przede mną. Czułam jak łzy szczęścia spływają mi po policzkach.
- Witaj Mayu. - Usłyszałam jej ciepły głos...
sobota, 8 czerwca 2013
Nowe opowiadanie od Alex
Hej wam^^ Jak mówi tytuł, mam dla was nowe opowiadanie od Aleksandry. Jest zupełnie inne niż poprzednie, ale zapowiada się świetnie. Olu mam nadzieje, że już niedługo kolejna część^^
PROLOG
Obudziłam się z samego rana. Z uśmiechem na twarzy podeszłam do wielkiego lustra wiszącego w moim pokoju, już nie byłam tą samą Mayą co wczoraj. Dziś kończyłam osiemnaście lat, i nawet gruba warstwa śniegu za oknem, nie mogła zepsuć mi dziś nastroju. Ubrałam się ciepło, zrobiłam sobie herbatę i usiadłam w kuchni. Chłopcy przyszli kilka minut później. Każdy trzymał w rękach prezent, dla mnie. Skrzywiłam się, mówiłam aby mi nic nie dawali.
- Wszystkiego Najlepszego, Maya ! - Boomer wcisnął mi dosyć ciężkie pudełko, opakowane w czerwony papier. Spojrzałam na niego z wyrzutem. - Daj spokój, masz urodziny, masz też prezenty. - Powiedział.
- Okej, dzięki. - Otworzyłam, pudełko i moim oczom ukazał się bardzo gruby album na zdjęcia. Zaczęłam kartkować kolejne strony, przeglądałam zdjęcia z Boomer'em i Kay'em. - Sam go zrobiłeś ? - Spytałam.
- Mama wysłała mi album, wywołałem zdjęcia. - Wyjaśnił zadowolony.
- Dobra, teraz ja. - Powiedział Ky. Stanął naprzeciwko mnie z szelmowskim uśmiechem, serce zabiło mi szybciej. Jego prezent był, mniejszy, dużo mniejszy. Zapakowany w woreczek, obwiązany rzemykiem. Szamotałam się z supłem, ale w końcu otworzyłam prezent i moim oczom ukazał się naszyjnik.
Na białym łańcuszku, wisiała zawieszka w kształcie litery "M". W oczach stanęły mi łzy, otarłam je wierzchem dłoni, zanim zdążyły spłynąć po mojej twarzy.
- Ky, jest piękny. - Szepnęłam, podałam go mu. - Zapniesz mi go ? - Wstałam i ogarnęłam włosy na prawe ramie. Chłopak uwinął się raz dwa, zawieszka idealnie wpasowała się w zagłębienie pomiędzy moimi obojczykami. Odwróciłam się do niego przodem, i pocałowałam w policzek. Potem cmoknęłam również Boomer'a. Obydwaj byli czerwoni jak cegły.
- Będziesz go nosić ? - spytał Ky, gdy szliśmy na trening.
- Jasne. - odpowiedziałam. - Przecież to od ciebie. - dodałam, lekko się rumieniąc. Kiedy weszliśmy na plac, moim oczom ukazał się wielki plac, wypełniony po brzegi ludźmi. Redakai'owie, i inny wojownicy Kairu. Ky, przywitał się z ojcem, a Boomer gadał z Ekyon'em.
Po godzinie, niebo zaszło ciemnymi chmurami. Przeszywane błyskawicami, przyprawiało mnie o dreszcze. Rozległ się grzmot, piorun uderzył w plac. Wielki kłąb dymu, przysłonił nam na chwile widoczność, ale kiedy opadł wszyscy zamarli.
- Myślałam że, Ky zniszczył Cię na Turnieju Kostki ? - Zwróciłam się do swojego dziadka. Nic, a nic się nie zmienił. Uśmiechnął się drwiąco.
- Byle szczeniak mnie, nie pokona. - Warknął - Wróciłem i chce abyś do mnie dołączyła. - założyłam ręce na piersiach i spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Hm, zastanowię się. - Zrobiłam minę, jakbym się nad czymś zastanawiała. - O już wiem, Nie !
- Jeszcze zmienisz zdanie, zobaczysz ! - zniknął w kłębie dymu. Co to miało znaczyć ?
PROLOG
Obudziłam się z samego rana. Z uśmiechem na twarzy podeszłam do wielkiego lustra wiszącego w moim pokoju, już nie byłam tą samą Mayą co wczoraj. Dziś kończyłam osiemnaście lat, i nawet gruba warstwa śniegu za oknem, nie mogła zepsuć mi dziś nastroju. Ubrałam się ciepło, zrobiłam sobie herbatę i usiadłam w kuchni. Chłopcy przyszli kilka minut później. Każdy trzymał w rękach prezent, dla mnie. Skrzywiłam się, mówiłam aby mi nic nie dawali.
- Wszystkiego Najlepszego, Maya ! - Boomer wcisnął mi dosyć ciężkie pudełko, opakowane w czerwony papier. Spojrzałam na niego z wyrzutem. - Daj spokój, masz urodziny, masz też prezenty. - Powiedział.
- Okej, dzięki. - Otworzyłam, pudełko i moim oczom ukazał się bardzo gruby album na zdjęcia. Zaczęłam kartkować kolejne strony, przeglądałam zdjęcia z Boomer'em i Kay'em. - Sam go zrobiłeś ? - Spytałam.
- Mama wysłała mi album, wywołałem zdjęcia. - Wyjaśnił zadowolony.
- Dobra, teraz ja. - Powiedział Ky. Stanął naprzeciwko mnie z szelmowskim uśmiechem, serce zabiło mi szybciej. Jego prezent był, mniejszy, dużo mniejszy. Zapakowany w woreczek, obwiązany rzemykiem. Szamotałam się z supłem, ale w końcu otworzyłam prezent i moim oczom ukazał się naszyjnik.
Na białym łańcuszku, wisiała zawieszka w kształcie litery "M". W oczach stanęły mi łzy, otarłam je wierzchem dłoni, zanim zdążyły spłynąć po mojej twarzy.
- Ky, jest piękny. - Szepnęłam, podałam go mu. - Zapniesz mi go ? - Wstałam i ogarnęłam włosy na prawe ramie. Chłopak uwinął się raz dwa, zawieszka idealnie wpasowała się w zagłębienie pomiędzy moimi obojczykami. Odwróciłam się do niego przodem, i pocałowałam w policzek. Potem cmoknęłam również Boomer'a. Obydwaj byli czerwoni jak cegły.
- Będziesz go nosić ? - spytał Ky, gdy szliśmy na trening.
- Jasne. - odpowiedziałam. - Przecież to od ciebie. - dodałam, lekko się rumieniąc. Kiedy weszliśmy na plac, moim oczom ukazał się wielki plac, wypełniony po brzegi ludźmi. Redakai'owie, i inny wojownicy Kairu. Ky, przywitał się z ojcem, a Boomer gadał z Ekyon'em.
Po godzinie, niebo zaszło ciemnymi chmurami. Przeszywane błyskawicami, przyprawiało mnie o dreszcze. Rozległ się grzmot, piorun uderzył w plac. Wielki kłąb dymu, przysłonił nam na chwile widoczność, ale kiedy opadł wszyscy zamarli.
- Myślałam że, Ky zniszczył Cię na Turnieju Kostki ? - Zwróciłam się do swojego dziadka. Nic, a nic się nie zmienił. Uśmiechnął się drwiąco.
- Byle szczeniak mnie, nie pokona. - Warknął - Wróciłem i chce abyś do mnie dołączyła. - założyłam ręce na piersiach i spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Hm, zastanowię się. - Zrobiłam minę, jakbym się nad czymś zastanawiała. - O już wiem, Nie !
- Jeszcze zmienisz zdanie, zobaczysz ! - zniknął w kłębie dymu. Co to miało znaczyć ?
piątek, 7 czerwca 2013
Opowiadanko od Marty Szy:)
Dobra teraz taka króciutka część od Marty. Mi się podoba tylko trochę krótka jest. Mam nadzieje, że już niedługo prześlesz mi kolejną część Marta^^
Maya
Maya
Leżałam wygodnie na łóżku i bawiłam się małą kuleczką Kairu. Miałam błogi uśmiech na twarzy. To się nazywa wzorcowy happy end... No nie, jest jeszcze Lokar... A bez niego i tego całego mrocznego kairu było by super Wypuściłam powietrze tak, że grzywka mi zafalowała... I nagle doznałam wizji. Straszne pomieszczenie wypełnione złem. Naprzeciwko mnie stoi... Dziadek, mój znienawidzony dziadek. Obok niego leżą... Związani Ky i Boomer! Nagle Lokar zaczyna, złowieszczym głosem.
- Masz wybór, Mayu. Możesz przejść do mnie i rządzić całym światem, możesz też się nie zgodzić, i nie zobaczyć ich nigdy więcej. Co wybierasz?
Niespodziewanie do sali weszła postać w czarnym, sięgającym ziemi płaszczu i zakryta kapturem. Mi od razu skojarzyła się ze śmiercią, czy coś w ten deseń. Chłopakom pewnie też, bo zaczęli się szamotać w linach jak opętani. Postać ruszyła w moją stronę tak gładko, jakby leciała. Zastygłam w bezruchu, z szeroko otwartymi oczami. Nagle postać przemówiła słodkim, przyjemnym głosem, który był miłą odmianą po szorstkim głosie Lokara:
- Tak się cieszę, że cie widzę.
Twarz mojego dziadka, przybrała, ku mojemu zdziwieniu, przerażony wyraz twarzy. Dziewczyna (bo głos był kobiecy) odwróciła się do Lokara:
- Wiedziałeś, że przyjdę.
I wizja się urwała. Zerwałam się z łóżka i w podskokach pobiegłam do klasztoru, bo byliśmy tam umówieni. Gdy wbiegłam na plac, wszyscy tam byli
-Mam dla was zadanie.- rzekł Mistrz Boddai.
czwartek, 6 czerwca 2013
I co teraz
Klasztor: Maya
Ociężale wstałam, ubrałam się i zeszłam do kuchni. Gdy weszłam do pomieszczenia był w nim tylko Ky. Chłopak nie wyglądał na zadowolonego, bo od razu posłał mi groźne spojrzenie. Spojrzałam na niego pytająco i czekałam na odpowiedz.. Wiedziałam, że może być zły za wczoraj, ale nie że aż tak. Po kilku minutach ciszy już miałam dość. Stanęłam na przeciwko chłopaka i podparłam ręce na biodrach.
- Wiem, że jesteś zły, ale to już lekka przesada.- Powiedziałam patrząc na jego reakcje.
- Tak jestem zły i nawet nie myśl, że jeśli teraz się do mnie uśmiechniesz i przytulisz to będzie już ok. - Odpowiedział zły.
- Posłuchaj może i faktycznie złamałam zasady, ale to nie jest powód żebyś tak mnie traktował. - Powiedziałam podniesionym głosem.
- Bo co!? Myślisz, że jak jesteś wnuczką mrocznego mistrza to możesz robić wszystko. Nie jesteś jakąś królową i nikt ci tu nie będzie usługiwał ani nie będzie na każde twoje zawołanie! - Krzyknął mi prosto w twarz. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy.
- Wiesz co to było poniżej pasa. - Powiedziałam i spuściłam głowę, odwracając się od chłopaka.
- Idź się wypłacz i dopiero wróć jak już ci miną te twoje humorki. - Powiedział Ky a ja wybiegłam cała zapłakana z kuchni i nagle... się obudziłam. Oddychałam szybko nie mogąc złapać głębokiego wdechu. Czy Ky na prawdę mógłby mi coś takiego powiedzieć? Czy faktycznie on tak myśli? Zastanawiałam się tak jeszcze przez chwilę i postanowiłam wstać z łóżka. Poszłam do kuchni cały czas zastanawiając się nad tym snem, a co jeśli on się spełni? Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam wszystkich. To dobrze, bo nie chciałam by było tak jak w moim śnie. Powoli podeszłam do stołu i usiadłam obok Akkie. Odruchowo spojrzałam na Ky'a, chłopak był tak czymś zajęty, że nawet nie zauważył mojego przyjścia. Jeśli tak dalej będzie to zwariuje. Nagle w kuchni pojawił się mistrz Boddai, który wyczuł nowe źródło kairu. Od razu ruszyliśmy do x-scapera i polecieliśmy do Brazylii.
x-scaper: Ky
Siedziałem przy oknie i cały czas zastanawiałem się czy mój plan wypali. W końcu razem z Boomer'em myślałem o nim pół nocy. Mam nadzieje, że spodoba się to Mayi i nareszcie będzie szczęśliwa a nie cały czas taka przygnębiona. A właśnie gdzie ona jest widziałem ją tylko rano w kuchni a teraz już nie.
- Hej Boom, widziałeś Maye? - Spytałem blondyna, który pilotował statek.
- Nie stary, nie widziałem jej.
- Jest u siebie w pokoju. Chyba nie czuje się najlepiej. - Powiedziała Akkie pojawiając się tuż obok mnie.
- Jasne, dzięki. - Powiedziałem i poszedłem do pokoju dziewczyny. Po chwili byłem na miejscu, ostrożnie otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Maya leżała na łóżku, na brzuchu, więc nie widziałem czy śpi. Powoli podszedłem do niej i położyłem jej rękę na ramieniu. Dziewczyna nie spała i gdy tylko poczuła moją dłoń aż drgnęła.
- Spokojnie Maya, to tylko ja. - Powiedziałem cicho siadając obok niej. Dziewczyna słabo się uśmiechnęła i usidła tak samo jak ja.
Maya
Przestraszyłam się. Na szczęście to był tylko Ky. Usiadłam obok niego i patrzyłam w podłogę.
- Wszystko w porządku? - Spytał zaniepokojony. Ja tylko pokiwała głową.
- Tak Ky wszystko jest dobrze. - Powiedziałam tak cicho, że nie byłam pewna czy chłopak słyszał moją odpowiedź.
- Na pewno? Wiesz jeśli coś jest nie tak to powiedz.
- Spokojnie Ky, ja po prostu się nie wyspałam. - Teraz skłamałam. Nie chciałam mu mówić co mi się śniło. To byłoby głupie. Co prawda Ky to mój chłopak, ale jednak mu tego nie powiem.
- Maya...- Powiedział po chwili.
- Tak Ky?
- Słuchaj, ja chciałbym się coś ciebie spytać, wiesz...- Chłopak zatrzymał się na chwilę.
- Ky o co chodzi? - Spytałam trochę zaniepokojona. Obawiałam się najgorszego.
- Widzisz chodzi o to, że.. - Chłopak znów nie dokończył, ponieważ do pokoju weszła Akkie.
- Hej sorki, ze przeszkadzam, ale jesteśmy już na miejscu. - Powiedziała i wyszła. Ky wstał i kierował się do wyjścia, jednak ja go zatrzymałam.
- Ky co chciałeś powiedzieć?
- Powiem ci później. - Odpowiedział i wyszedł. Trochę zaniepokojona poszłam za nim i razem z resztą ruszyliśmy po kairu. To była najnudniejsza misja na jakiejkolwiek byłam. Żadnych atrakcji ani niczego innego . Wszędzie tylko jakieś drzewa albo plantacje roślin. Po pół godzinnym szukaniu znaleźliśmy kairu i szybko je zebraliśmy. Na szczęście nie było Hiverax'ów, więc misja poszła gładko. Gdy już wróciliśmy do klasztoru, cały czas zastanawiałam się co takiego chciał mi powiedzieć Ky. Oby to nie było nic złego. Myślałam tak przez cały czas siedząc na swoim łóżku. Był już wieczór i każdego gdzieś wcięło. Zastanawiałam się gdzie oni mogą być, ale po chwili w moich drzwiach stanął Ky, który miał szeroki uśmiech na twarzy. Spojrzałam na niego pytająco, ale ten podszedł do mnie i nic nie mówiąc złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Chodź ze mną. - Szepnął mi do ucha.
- Ale po co?
- Dowiesz się o co mi chodziło wcześniej. - Powiedział i zanim zdążyłam zareagować chłopak pociągnął mnie w stronę salonu. Gdy weszliśmy do środka cały widok zwalił mnie z nóg...
Ociężale wstałam, ubrałam się i zeszłam do kuchni. Gdy weszłam do pomieszczenia był w nim tylko Ky. Chłopak nie wyglądał na zadowolonego, bo od razu posłał mi groźne spojrzenie. Spojrzałam na niego pytająco i czekałam na odpowiedz.. Wiedziałam, że może być zły za wczoraj, ale nie że aż tak. Po kilku minutach ciszy już miałam dość. Stanęłam na przeciwko chłopaka i podparłam ręce na biodrach.
- Wiem, że jesteś zły, ale to już lekka przesada.- Powiedziałam patrząc na jego reakcje.
- Tak jestem zły i nawet nie myśl, że jeśli teraz się do mnie uśmiechniesz i przytulisz to będzie już ok. - Odpowiedział zły.
- Posłuchaj może i faktycznie złamałam zasady, ale to nie jest powód żebyś tak mnie traktował. - Powiedziałam podniesionym głosem.
- Bo co!? Myślisz, że jak jesteś wnuczką mrocznego mistrza to możesz robić wszystko. Nie jesteś jakąś królową i nikt ci tu nie będzie usługiwał ani nie będzie na każde twoje zawołanie! - Krzyknął mi prosto w twarz. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy.
- Wiesz co to było poniżej pasa. - Powiedziałam i spuściłam głowę, odwracając się od chłopaka.
- Idź się wypłacz i dopiero wróć jak już ci miną te twoje humorki. - Powiedział Ky a ja wybiegłam cała zapłakana z kuchni i nagle... się obudziłam. Oddychałam szybko nie mogąc złapać głębokiego wdechu. Czy Ky na prawdę mógłby mi coś takiego powiedzieć? Czy faktycznie on tak myśli? Zastanawiałam się tak jeszcze przez chwilę i postanowiłam wstać z łóżka. Poszłam do kuchni cały czas zastanawiając się nad tym snem, a co jeśli on się spełni? Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam wszystkich. To dobrze, bo nie chciałam by było tak jak w moim śnie. Powoli podeszłam do stołu i usiadłam obok Akkie. Odruchowo spojrzałam na Ky'a, chłopak był tak czymś zajęty, że nawet nie zauważył mojego przyjścia. Jeśli tak dalej będzie to zwariuje. Nagle w kuchni pojawił się mistrz Boddai, który wyczuł nowe źródło kairu. Od razu ruszyliśmy do x-scapera i polecieliśmy do Brazylii.
x-scaper: Ky
Siedziałem przy oknie i cały czas zastanawiałem się czy mój plan wypali. W końcu razem z Boomer'em myślałem o nim pół nocy. Mam nadzieje, że spodoba się to Mayi i nareszcie będzie szczęśliwa a nie cały czas taka przygnębiona. A właśnie gdzie ona jest widziałem ją tylko rano w kuchni a teraz już nie.
- Hej Boom, widziałeś Maye? - Spytałem blondyna, który pilotował statek.
- Nie stary, nie widziałem jej.
- Jest u siebie w pokoju. Chyba nie czuje się najlepiej. - Powiedziała Akkie pojawiając się tuż obok mnie.
- Jasne, dzięki. - Powiedziałem i poszedłem do pokoju dziewczyny. Po chwili byłem na miejscu, ostrożnie otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Maya leżała na łóżku, na brzuchu, więc nie widziałem czy śpi. Powoli podszedłem do niej i położyłem jej rękę na ramieniu. Dziewczyna nie spała i gdy tylko poczuła moją dłoń aż drgnęła.
- Spokojnie Maya, to tylko ja. - Powiedziałem cicho siadając obok niej. Dziewczyna słabo się uśmiechnęła i usidła tak samo jak ja.
Maya
Przestraszyłam się. Na szczęście to był tylko Ky. Usiadłam obok niego i patrzyłam w podłogę.
- Wszystko w porządku? - Spytał zaniepokojony. Ja tylko pokiwała głową.
- Tak Ky wszystko jest dobrze. - Powiedziałam tak cicho, że nie byłam pewna czy chłopak słyszał moją odpowiedź.
- Na pewno? Wiesz jeśli coś jest nie tak to powiedz.
- Spokojnie Ky, ja po prostu się nie wyspałam. - Teraz skłamałam. Nie chciałam mu mówić co mi się śniło. To byłoby głupie. Co prawda Ky to mój chłopak, ale jednak mu tego nie powiem.
- Maya...- Powiedział po chwili.
- Tak Ky?
- Słuchaj, ja chciałbym się coś ciebie spytać, wiesz...- Chłopak zatrzymał się na chwilę.
- Ky o co chodzi? - Spytałam trochę zaniepokojona. Obawiałam się najgorszego.
- Widzisz chodzi o to, że.. - Chłopak znów nie dokończył, ponieważ do pokoju weszła Akkie.
- Hej sorki, ze przeszkadzam, ale jesteśmy już na miejscu. - Powiedziała i wyszła. Ky wstał i kierował się do wyjścia, jednak ja go zatrzymałam.
- Ky co chciałeś powiedzieć?
- Powiem ci później. - Odpowiedział i wyszedł. Trochę zaniepokojona poszłam za nim i razem z resztą ruszyliśmy po kairu. To była najnudniejsza misja na jakiejkolwiek byłam. Żadnych atrakcji ani niczego innego . Wszędzie tylko jakieś drzewa albo plantacje roślin. Po pół godzinnym szukaniu znaleźliśmy kairu i szybko je zebraliśmy. Na szczęście nie było Hiverax'ów, więc misja poszła gładko. Gdy już wróciliśmy do klasztoru, cały czas zastanawiałam się co takiego chciał mi powiedzieć Ky. Oby to nie było nic złego. Myślałam tak przez cały czas siedząc na swoim łóżku. Był już wieczór i każdego gdzieś wcięło. Zastanawiałam się gdzie oni mogą być, ale po chwili w moich drzwiach stanął Ky, który miał szeroki uśmiech na twarzy. Spojrzałam na niego pytająco, ale ten podszedł do mnie i nic nie mówiąc złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Chodź ze mną. - Szepnął mi do ucha.
- Ale po co?
- Dowiesz się o co mi chodziło wcześniej. - Powiedział i zanim zdążyłam zareagować chłopak pociągnął mnie w stronę salonu. Gdy weszliśmy do środka cały widok zwalił mnie z nóg...
sobota, 1 czerwca 2013
Jak mogłaś
Ky biegł tak szybko jak mógł. Chciał jak najszybciej znaleźć się w środku i pomóc Mayi. Gdy był już na miejscu zobaczył dziewczynę walczącą tylko z Nexus'em. Chłopaka zdziwił fakt, że Maya tak szybko pokonała swoich przeciwników. Dziewczyna skupiła się na Nexusie i atakowała go swoimi najlepszymi atakami. W końcu oddała swój kończący cios i jej przeciwnik leżał na ziemi. Ky chciał do niej podejść i zabrać ją do domu, ale dziewczyna znów ruszyła na braci Hiverax. Zdziwiony jej zachowaniem chłopak starał się ją zatrzymać. Szybko zablokował jej drogę, stając pomiędzy nią a braćmi.
- Maya co ty robisz?! - Krzyknął próbując zatrzymać dziewczynę.
- Ky? - Spytała zdziwiona. - Nie wtrącaj się, to sprawa między mną a nimi! - Warknęła wściekła.
- Maya uspokój się! Nie możesz ich zaatakować bez powodu, to wbrew zasadom!
- Oni nigdy ich nie przestrzegają, więc ja też nie będę. - Powiedziała i zamieniła się w Dark Root'a. - Ky wiedział, że w ten sposób jej nie powstrzyma, ale wiedział też, że nie może z nią walczyć. Nie chciał żeby coś stało się jego dziewczynie. Postanowił dowiedzieć się czegoś od Hiverax'ów, ale wiedział, że jeśli Maya zobaczy go razem z nimi będzie chciała go zaatakować. Chłopak szybko podbiegł do Nexus'a i razem z nim schował się za jedną ze skał.
- Dobra Nexus gadaj co wyście narobili?! - Spytał rozzłoszczony chłopak, ale nie uzyskał odpowiedzi.
- Nexus lepiej powiedź, bo inaczej nie wyjdziecie z tego cało.
- Chodzi o matkę Mayi. - Odpowiedział spokojnie.
- Jak to o jej mamę?
- Trzymaliśmy ją w naszej kryjówce, ale później doszło do starcia między nią a nami i ona zniknęła.- Powiedział czekając na reakcje Ky'a, ale ten tylko spojrzał gniewnie na niego i odwrócił się w stronę Mayi.
- Jak mogliście! - Krzyknął wściekły. - Nic dziwnego, że Maya chce was zniszczyć!
- To i tak jej nic nie da, bo jesteśmy niepokonani i nie damy się jej tak traktować. - Powiedział i za pomocą teleportacji znalazł się przy swoich braciach i mrocznej wersji Mayi. Dziewczyna była tak wściekła, że przestała panować nad sobą i bez żadnych zahamowań rzuciła się na braci Hiverax. Ky nie mógł patrzeć jak dziewczyna roznosi swoich przeciwników. W sumie to im się należało, ale jeśli jej nie powstrzyma Mistrz Boddai i Rada Redakai'ów może wyrzucić ją z klasztoru. Chłopak podbiegł do dziewczyny i zmieniając się w Metanoid'a próbował ją powstrzymać.
- Ky nie wtrącaj się w nie swoje sprawy! - Warknęła wściekła dziewczyna.
- Maya opanuj się! Nie pozwolę ci tego zrobić!
- Powiedziałam że byś dał mi spokój i nie wtrącał się w nie swoje sprawy, uderzenie otchłani. - Krzyknęła atakując chłopaka. Teraz chłopak wiedział, że nie może popełnić żadnego błędu, bo ktoś na tym ucierpi.
- Maya ja nie chciałem tego robić, ale widzę, że to jedyne wyjście oczyszczający cios. - Powiedział uderzając w dziewczynę jednym ze swoich najpotężniejszych ataków. Maya skrzywiła się z bólu i powoli przeobraziła się z powrotem w człowieka. Ky podbiegł do niej i jak najszybciej zabrał ją z kryjówki Hiverax'ów. Na koniec rzucił tylko " Pożałujecie tego!" i zostawił oszołomionych braci i Złą Maye samych.
Podróż minęła szybko i już po kilkudziesięciu minutach Ky i Maya byli z powrotem w klasztorze. Przez całą drogę ani Maya ani Ky się nie odzywali. Na miejscu Maya chciała szybko pójść do swojego pokoju i tam odpocząć, ale zatrzymał ją Ky i najwidoczniej nie był zadowolony. Dziewczyna spojrzała na niego zła i zdziwiona, ale chłopak nadal nie chciał jej puścić.
- Możesz mi to wszystko wytłumaczyć. - Zażądał chłopak, ale dziewczyna nawet nie zareagowała.
- Maya nie odpuszczę dopóki mi tego nie wyjaśnisz!
- A co tu jest wyjaśniać! Tak udałam się do Hiverax'ów, tak okłamałam cię, tak złamałam zasady kairu i pewnie teraz przez to Mistrz Boddai wyrzuci mnie z klasztoru. Chcesz jeszcze coś wiedzieć. - Powiedziała wściekła. Ky spojrzał na nią smutnym wzrokiem i złapał ją za rękę, ale dziewczyna szybko ją cofnęła.
- Jak mogłaś? - Spytał smutny chłopak, ale dziewczyna milczała.- Czy to wszystko na prawdę było tego warte?
- Tak Ky. Gdybyś ty miał wybierać pewnie wybrałbyś tak samo jak ja. Dobrze wiesz jak to jest stracić swoich rodziców, dobrze wiesz jak to jest, gdy przez tyle lat nic o nich nie wiesz a teraz masz szanse by ich spotkać. Zrobiłbyś to samo co, nawet gdybyś przez to naruszył regulamin Mistrza Boddai'a. - Powiedziała a jej oczy się zaszkliły.
- Maya mogłaś przynajmniej mi powiedzieć. Dobrze wiesz, że bym ci pomógł.
- Ky to jest moja sprawa i chociaż mogę ci zaufać to i tak z tym muszę poradzić sobie sama. - Powiedziała i szybko poszła do swojego pokoju. Ky stał tak jeszcze przez chwilę i zastanawiał się jak pomóc swojej dziewczynie. Przecież nie mógł tak po prostu patrzeć jak ona cierpi. Postanowił porozmawiać o tym z Boomer'em. Tylko z nim mógł wymyślić coś na pocieszenie Mayi
Wiem, że krótko, ale postanowiłam dodać dzisiaj bo w poniedziałek nie miałabym czasu. Mam nadzieje, że się wam spodoba. Do zobaczenie w środę bądź w czwartek^^
- Maya co ty robisz?! - Krzyknął próbując zatrzymać dziewczynę.
- Ky? - Spytała zdziwiona. - Nie wtrącaj się, to sprawa między mną a nimi! - Warknęła wściekła.
- Maya uspokój się! Nie możesz ich zaatakować bez powodu, to wbrew zasadom!
- Oni nigdy ich nie przestrzegają, więc ja też nie będę. - Powiedziała i zamieniła się w Dark Root'a. - Ky wiedział, że w ten sposób jej nie powstrzyma, ale wiedział też, że nie może z nią walczyć. Nie chciał żeby coś stało się jego dziewczynie. Postanowił dowiedzieć się czegoś od Hiverax'ów, ale wiedział, że jeśli Maya zobaczy go razem z nimi będzie chciała go zaatakować. Chłopak szybko podbiegł do Nexus'a i razem z nim schował się za jedną ze skał.
- Dobra Nexus gadaj co wyście narobili?! - Spytał rozzłoszczony chłopak, ale nie uzyskał odpowiedzi.
- Nexus lepiej powiedź, bo inaczej nie wyjdziecie z tego cało.
- Chodzi o matkę Mayi. - Odpowiedział spokojnie.
- Jak to o jej mamę?
- Trzymaliśmy ją w naszej kryjówce, ale później doszło do starcia między nią a nami i ona zniknęła.- Powiedział czekając na reakcje Ky'a, ale ten tylko spojrzał gniewnie na niego i odwrócił się w stronę Mayi.
- Jak mogliście! - Krzyknął wściekły. - Nic dziwnego, że Maya chce was zniszczyć!
- To i tak jej nic nie da, bo jesteśmy niepokonani i nie damy się jej tak traktować. - Powiedział i za pomocą teleportacji znalazł się przy swoich braciach i mrocznej wersji Mayi. Dziewczyna była tak wściekła, że przestała panować nad sobą i bez żadnych zahamowań rzuciła się na braci Hiverax. Ky nie mógł patrzeć jak dziewczyna roznosi swoich przeciwników. W sumie to im się należało, ale jeśli jej nie powstrzyma Mistrz Boddai i Rada Redakai'ów może wyrzucić ją z klasztoru. Chłopak podbiegł do dziewczyny i zmieniając się w Metanoid'a próbował ją powstrzymać.
- Ky nie wtrącaj się w nie swoje sprawy! - Warknęła wściekła dziewczyna.
- Maya opanuj się! Nie pozwolę ci tego zrobić!
- Powiedziałam że byś dał mi spokój i nie wtrącał się w nie swoje sprawy, uderzenie otchłani. - Krzyknęła atakując chłopaka. Teraz chłopak wiedział, że nie może popełnić żadnego błędu, bo ktoś na tym ucierpi.
- Maya ja nie chciałem tego robić, ale widzę, że to jedyne wyjście oczyszczający cios. - Powiedział uderzając w dziewczynę jednym ze swoich najpotężniejszych ataków. Maya skrzywiła się z bólu i powoli przeobraziła się z powrotem w człowieka. Ky podbiegł do niej i jak najszybciej zabrał ją z kryjówki Hiverax'ów. Na koniec rzucił tylko " Pożałujecie tego!" i zostawił oszołomionych braci i Złą Maye samych.
Podróż minęła szybko i już po kilkudziesięciu minutach Ky i Maya byli z powrotem w klasztorze. Przez całą drogę ani Maya ani Ky się nie odzywali. Na miejscu Maya chciała szybko pójść do swojego pokoju i tam odpocząć, ale zatrzymał ją Ky i najwidoczniej nie był zadowolony. Dziewczyna spojrzała na niego zła i zdziwiona, ale chłopak nadal nie chciał jej puścić.
- Możesz mi to wszystko wytłumaczyć. - Zażądał chłopak, ale dziewczyna nawet nie zareagowała.
- Maya nie odpuszczę dopóki mi tego nie wyjaśnisz!
- A co tu jest wyjaśniać! Tak udałam się do Hiverax'ów, tak okłamałam cię, tak złamałam zasady kairu i pewnie teraz przez to Mistrz Boddai wyrzuci mnie z klasztoru. Chcesz jeszcze coś wiedzieć. - Powiedziała wściekła. Ky spojrzał na nią smutnym wzrokiem i złapał ją za rękę, ale dziewczyna szybko ją cofnęła.
- Jak mogłaś? - Spytał smutny chłopak, ale dziewczyna milczała.- Czy to wszystko na prawdę było tego warte?
- Tak Ky. Gdybyś ty miał wybierać pewnie wybrałbyś tak samo jak ja. Dobrze wiesz jak to jest stracić swoich rodziców, dobrze wiesz jak to jest, gdy przez tyle lat nic o nich nie wiesz a teraz masz szanse by ich spotkać. Zrobiłbyś to samo co, nawet gdybyś przez to naruszył regulamin Mistrza Boddai'a. - Powiedziała a jej oczy się zaszkliły.
- Maya mogłaś przynajmniej mi powiedzieć. Dobrze wiesz, że bym ci pomógł.
- Ky to jest moja sprawa i chociaż mogę ci zaufać to i tak z tym muszę poradzić sobie sama. - Powiedziała i szybko poszła do swojego pokoju. Ky stał tak jeszcze przez chwilę i zastanawiał się jak pomóc swojej dziewczynie. Przecież nie mógł tak po prostu patrzeć jak ona cierpi. Postanowił porozmawiać o tym z Boomer'em. Tylko z nim mógł wymyślić coś na pocieszenie Mayi
Wiem, że krótko, ale postanowiłam dodać dzisiaj bo w poniedziałek nie miałabym czasu. Mam nadzieje, że się wam spodoba. Do zobaczenie w środę bądź w czwartek^^
Subskrybuj:
Posty (Atom)